Jak się stałam Panią Potter

„Rodzina Kerwoodów" - scen. Ray & Michael Cooney – reż. Zbigniew Stryj – Teatr Rozrywki w Chorzowie

Wróciłam z ponownej wizyty u Państwa Kerwoodów – tym razem nieco dłuższej. I muszę przyznać, że byli na nią bardzo starannie przygotowani. Mimo dość karkołomnego scenariusza Raya i Michaela Cooneyów – nie stracili głowy. A nawet byli nią w stanie grać. Nią – jak również innymi częściami ciała. Nie zawsze swoimi. Ale żeby to pojąć – trzeba ich odwiedzić. Znaleźć się w domu Kerwoodów wcale nie oznacza od razu znalezienia się w domu szalonym.

To wręcz dom w pierwszym wrażeniu aż nazbyt ułożony. Zamieszkujące go małżeństwo jest jak z obrazka – piękna Linda (Aleksandra Dyjas) i elegancki Tom (Jarosław Czarnecki) – ubrani z klasą, zapięci na ostatni guzik, nawet jeśli dopinany w pośpiechu. Pośpiech zresztą w tym przypadku jest jak najbardziej zrozumiały – świadczy o pewnej pilności, by ze wszystkim perfekcyjnie zdążyć na czas, podczas gdy wskazówki zegara z chirurgiczną precyzją zmierzają ku godzinie upragnionej, która przybliża wypielęgnowane marzenie tych dwojga o posiadaniu dziecka. Przyjście pani Potter ma stać się tego oficjalnym zwiastowaniem.

Ale dom państwa Kerwoodów z minuty na minutę przestaje wyglądać na godny zaufania anielski azyl dla niewinnej istoty. Piekła nie trzeba szukać daleko. Czasem wystarczy do tego kilku rodzinnych posłańców (Marek Chudziński, Sławomir Banaś), zagubionych przybyszów z sąsiedniego zagranicznego kosmosu (Małgorzata Mazurkiewicz, Tomasz Jedz) i przynajmniej jeden element włoskiej mafii (Dominik Koralewski). Nowonarodzone dziecko, jakim jest najnowsza farsa w Teatrze Rozrywki, zdaje się wyróżniać niespożytą energią piętrzącego się chaosu. Taki już ma – gatunkowo wrodzony – charakter.

Zbigniew Stryj, odpowiedzialny za jego kształt, deklarował okiełznanie go poprzez tradycyjne, doświadczone i odpowiedzialne podejście, oparte na dyscyplinie i prawdzie. Zdaje się, że ten wychowawczy, czasami akrobatyczny niemal wysiłek, nie poszedł na marne – ponieważ to, czego od tego rodzaju artystycznego dziecka możemy się nauczyć – to świadomość, że nie sposób być przygotowanym na wszystko. Ale warto próbować – choćby w nadziei na dobrą zabawę.

Może więc obejść się z tą sztuką jak z dzieckiem? Dziecko to ma na scenie precyzyjnie porozrzucane zabawki. W kuchni – zrobione kanapki. Może będzie też lemoniada, jeśli nikt nie pomyli toreb z zakupami. Zaś jego piaskownicą jest ogród z wykopanym miejscem na (niestety) ludzkie szczątki, bo akurat taki prezent zdobył dla niego wspaniałomyślnie wujek, jako podwaliny do budowania nowego, wspaniałego życia.

Dziecko próbuje pierwszych słów w różnych językach, w tym po albańsku i po serbsku, które trudno zrozumieć, więc jego ulubionym pozostaje proste - halo. Pokazuje na migi, na miny. Próbuje pierwszych kroków – tupotu, bieganiny, piruetów i skoków. Często wypada przez okno, bo wciąż nie rozumie, że tym może zrobić sobie krzywdę. Uparcie gra na znalezionym flecie i nic na świecie nie przekona go, że to przeszkadza. Dziecko rośnie. Nie wyrzuca śmieci. Wypala tysiące papierosów. Pije na skrzynki. Ma tiki nerwowe. Jeździ vanem za granicę z racji przemytu. Chce kupić dom, na który go nie stać. W końcu sfrustrowani zamykamy je w pokoju. Koniecznie na klucz. Czasem na wszelki wypadek jeszcze dostawiamy taczkę. Bo a nuż te drzwi wyważy. Wyważa. Więc chowamy je w kanapie. Udajemy, że go nie ma, chociaż słychać, jak stamtąd wściekle woła.

Na wszystkie te wybryki możemy jednak pozostać obojętni. Bo jeśli takie dziecko nie spełniałoby naszych oczekiwań, zawsze możemy zrobić sobie własne. Na szczęście. A ja, gdybym miała stać się Panią Potter – nie tylko dlatego, że łączy nas klasyczne upodobanie do Szekspira, lecz raczej by pomóc podjąć mądrą decyzję – sugerowałabym się dobrze zastanowić.

Bo warto pamiętać, że dziecko przede wszystkim chce się bawić. Ale czy zechce bawić – nas? I – czy my – będziemy chcieli bawić się z nim? By się przekonać – trzeba się odważyć otworzyć te drzwi.

Aleksandra Szablewska
Dziennik Teatralny Górny Śląsk
8 maja 2025

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia