Jak smakuje nowe życie bez alkoholu

"Smaki i dotyki" - reż. Stanisław Miedziewski - Teatr Rondo w Słupsku

Premierowy monodram Krystyny Maksymowicz "Smaki i dotyki" w Teatrze Małym to trudne zmagania z rzeczywistością.

"Jak bardzo może odsłonić się kobieta? Jestem niemal taka jak inne - precyzyjnie skrojona kobieta, córka, matka, żona, siostra, przyjaciółka, obywatelka z romansem, ślubem, porodem i doktoratem. Mówią przeze mnie one, każda innym głosem. Raz jestem alko-holiczką, raz prostytutką. Poddaje się, a potem szukam zadośćuczynienia. Uwięziona w jakiejś roli, przyjmuję ją lub strząsam z siebie. Jestem w ciągłym ruchu, w nieustającym poszukiwaniu smaku, prawdziwego życia i szczęśliwego dotyku".

Poczuć smak życia i dotknąć go bez alkoholu to wyjątkowo trudna sprawa dla kogoś, kto zmaga się z nałogiem alkoholowym. Krystyna Maksymowicz w monodramie, który powstał na podstawie prozy Ingi Iwasiów, przez godzinę wciela się w alkoho-liczkę wychodzącą z nałogu. To ciekawe studium przypadku osoby, która ocenia nałóg, który jej towarzyszy na co dzień oraz kiedy ocenia ten stan upojenia alkoholowego z dystansu. Aktorka bardzo dobrze oddaje stany emocjonalne swojej bohaterki, błyskawicznie przechodząc zjednej sytuacji w drugą.

To wypada dosyć wiarygodnie, zwłaszcza dla kogoś, kto sam się zmagał z takim nałogiem.

Ten tekst uświadamia nam, że nikt nie jest wolny od zagrożenia uzależnieniem. Każdy z nas może pewnego dnia znaleźć się na miejscu bohaterki monodramu. Alkoholizm to nie jest choroba osób z marginesu, nie przytrafia się tylko panu Mieciowi i pani Mariolce z meliny sąsiadującej z naszym mieszkaniem. Alkoholizm to choroba nas wszystkich. Dotyka profesorów, artystów, ludzi wykształconych. Każdy z nas popija na imprezach, żeby sie odstresować i jest przekonany, że nad tym panuje.

Ten monodram w reżyserii Stanisława Miedziewskiego jest bardzo oszczędny w środkach. Właściwie nie ma tu scenografii poza samotnym krzesłem. Cała uwaga widzów skupia się głównie na aktorce, bo to ona przyciąga tu uwagę. To jest sztuka jednego aktora, nie może być inaczej. To tekst jest najważniejszy i gra aktorska. Zdarzają się chwile, kiedy widownia wybucha śmiechem, bo niektóre scenki rzeczywiście nas bawią, jak bawią nas pijaki na ulicy, ich dyskusje słyszane przez pół osiedla, ale nikt nie doszukuje się wielkiego dramatu. A dramat jest, im więcej alkoholu, tym większy dramat.

To właśnie chcą nam przekazać autorzy. Nikomu nie powinno być do śmiechu, skoro każdy z nas jest zagrożony. To jest właśnie refleksja, która powinna nam towarzyszyć.

Małgorzata Klimczak
Głos Szczeciński
21 maja 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia