Jak synek tatusia do dziwki wyganiał

"Dziwka z Ohio" - reż. Adam Sajnuk - Teatr WARSawy

Stary śmietnik i co poza tym? Co pozostanie po nas więcej? Może każdy z nas to taka właśnie dziwka ze śmietnika? Może czasem lepiej ubrana, z trochę większą ogładą, ale czy nie z tą samą, najniższą, najbardziej instynktowną rządzą chcenia i posiadania?

Właściwie przez ponad godzinę przedstawienia nie chodziło o pieniądze, może mogło się tak wydawać, słusznie zresztą, jednak nie był to problem kluczowy. Może więc pieniądze to naprawdę nie wszystko? Nie wszystko, a tylko część, bo pozostała porcja to nasz cel i pragnienia... bo przecież pieniądze, to wygodne przykrycie owej prawdy.

A co brudzi marzenia? Rutyna, codzienność, niespełnienie. Lepiej schować je do pudełka z etykietą „nigdy nie spełnione", czy może warto cały czas trzymać je na podorędziuw nadziei... na lepsze dla nich jutro?

I mimo że „Dziwka z Ohio" czerpie z bujnego runa zachowań społeczeństwa, to pogoń za niedoścignionym wysuwa się w sztuce HanochaLevina na pierwszy plan. Widz obserwuje efekt domina, który bardzo szybko zamienia się w emocjonalny kataklizm bohaterów.

Od samego początku wiemy który gospodarz zaplanował fetę pod tytułem „Dziwka z Ohio" - HanochLevin nie zostawia, jak to ma w zwyczaju, żadnej części swych postaci w łagodnym tonie. Język jest stanowczy i dosadny, jednak to pierwsza warstwa, tuż za nią kryje się to, co postaci chcą z siebie odrzucić – aby łatwiej można było się borykać z „dzisiaj". Nie dopuszczają więc do swojej świadomości bólu samotności, konsekwencji starości, biedy, w jakiej się znajdują, a także upokorzenia fizycznego i psychicznego, którego doznają, a przynajmniej próbują nie doprowadzić do spotkania z rzeczywistością własnego życia.

Los skrzyżował drogi trójki bohaterów: ulicznej dziwki (Agnieszka Przepiórska), Hojbittera (Zygmunt Malanowicz) i Hojmara, jego syna (Bartosz Adamczyk). Spotkanie, do którego dochodzi ma ogromny wpływ na każdą z postaci, jednak uświadomienie sobie tego przychodzi z czasem.

Dzień, na który przypadło zapoznanie, to podobno siedemdziesiąte urodziny nestora rodu – Hojbittera. Podobno, gdyż staruszek sam już nie wie czy jubileusz wypada dzisiaj czy też nie. W końcu zapada decyzja: to dzisiaj, a jak tak się sprawa przedstawia, to i prezent musi być. I tym sposobem poznajemy uliczną dziwkę, która ma umilić dojrzałe momenty dojrzałego papy. Czy plan się uda? Bardzo możliwe, jednak zanim to nastąpi i marzenie stanie się choćby namiastką jawy, przed oczami widowni ukaże się lekkie zamieszanie.

Scenografia, którą stworzyła Katarzyna Adamczyk to element spektaklu przypieczętowujący los i sytuację, w jakiej znajdują się bohaterowie. Przestrzeń Teatru WarSawy w której grali aktorzy, została dobrze wykorzystana - dzięki czemu przed widzem ukazały się dwa, zupełnie różne obszary (dom biedaków i miejsce stacjonowania dziwki) znajdujące się w zupełnej do siebie opozycji, pozwoliło to na utworzenie swobodnej przestrzeni scenicznej dla aktorów. Poza tym intrygować może już sam obraz, którym wyklejone jest podłoże sceny – dorodna kobieta, kojarząca się z plakatem wiszącym na ścianie, jednej z przydrożnych stacji benzynowych gorących lat osiemdziesiątych Ameryki. Również przygotowane przez Katarzynę Adamczyk kostiumy dobrze współgrały z całym spektaklem, pozwalając na swobodny ruch sceniczny aktorów.

Adam Sajnuk– reżyser spektaklu, pokazał historię napisaną przez HanochaLevina w sposób nieskomplikowany, pozostawiając miejsce dla widza na osobisty dialog z tekstem lub choćby monolog z samym sobą. Zaprezentowany obraz nie został przekombinowany, co podbiło i tak już wyrazistą dosłowność tekstu.

„Dziwka z Ohio" na pewno jest spektaklem pozwalającym nacieszyć oko. Scenografia, muzyka i efekty wizualne zaprezentowały dobry poziom, tworząc razem spójną całość. Ale czy przypadkiem tylnymi drzwiami nie wymknęła się iskra? Błysk nadający szlachetnej stali znamię sznytu? Ostatnie uderzenie w kowadło, które śmiało mogłoby stanowić o zupełnie innej kreacji całości, w konsekwencji dając możliwość innego postrzegania tego, co ukazało się przed oczami widzów? Może czegoś zabrakło, może coś umknęło... A może ktoś sprytnie przykrył to, co mieliśmy zobaczyć, abyśmy mogli się zastanowić, gdzie to naprawdę jest?

Katarzyna Prędotka
Dziennik Teatralny Warszawa
29 stycznia 2014
Teatry
Teatr WARSawy
Portrety
Adam Sajnuk

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia