Jak wykorzystać technologię, by niemożliwe stało się możliwe?
Rozmowa z Ewą Bogusz-MooreNim jeszcze rozpoczął się sezon, mieliśmy w Katowicach drugą edycję Międzynarodowego Konkursu Muzycznego im. Karola Szymanowskiego. Podobnie jak "Harnasie", konkurs był okazją do zachwycenia się na nowo muzyką jego patrona. Usłyszeliśmy mnóstwo jej nowych, oryginalnych interpretacji, zobaczyliśmy, jak wiele jest w niej do odkrycia. Cieszę się, że Szymanowski nie przestaje inspirować i że to właśnie w Katowicach dzieje się tak dużo fascynujących projektów.
Twórcy "A Body for Harnasie" stanęli przed wyjątkowym wyzwaniem. Jak (i gdzie) umieścić tancerzy w przestrzeni zarezerwowanej do tej pory wyłącznie dla orkiestry? Jak wykorzystać technologię, by w sali koncertowej zrealizować balet? O wychodzeniu poza ramy tradycyjnego doświadczenia muzyki, eksperymentach ze sztuczną inteligencją i o tym, co o nas mówią nasze koncertowe zwyczaje, z Ewą Bogusz-Moore, dyrektor naczelną i programową NOSPR, rozmawia Szymon Maliszewski.
Szymon Maliszewski: Spotykamy w okresie między dwoma wydarzeniami specjalnymi tego sezonu – Czarną maską Krzysztofa Pendereckiego i "A Body for Harnasie" z muzyką Karola Szymanowskiego. Czego możemy się spodziewać po tym drugim spektaklu?
Ewa Bogusz-Moore - "A Body for Harnasie" to kolejny projekt, który wychodzi poza ramy tego, co rozumiemy jako tradycyjny koncert. Podobnie było podczas Czarnej maski, którą zrealizowaliśmy w wersji semi-stage. Pojawił się tam ruch sceniczny, artyści wychodzili z różnych stron, także z widowni, był chór i rozwiązania dramaturgiczne, które sprawiły, że było to bardzo wielowymiarowe doświadczenie.
W projektach takich jak Czarna maska czy "A Body for Harnasie" eksperymentujemy i szukamy, jak daleko możemy przesunąć horyzont tego, co jest możliwe w naszej sali. Nie znaczy to, że nagle będziemy zmieniać wszystko, co dzieje się w NOSPR. Jednak czasem warto przyjrzeć się kanonom czy zwyczajom koncertowym i zastanowić się, na ile ich granice są płynne, na ile możemy je poszerzać i sprawiać, żeby to, czego doświadczamy w sali koncertowej, rezonowało z tym, jak wygląda współczesny świat. Nasza produkcja Harnasiów będzie właśnie taką próbą. Jest to balet, więc w formie, w jakiej zaplanował go Szymanowski, nigdy nie mógłby być zrealizowany w NOSPR – nasza infrastruktura nie została zaprojektowana pod kątem utworów z akcją sceniczną. Pytanie, które sobie zadałam na samym początku tego projektu, brzmiało: czy możemy wykorzystać technologię, żeby to, co niemożliwe stało się możliwe.
Zdradzi Pani, jak to będzie wyglądało?
- Istotą baletu jest taniec, który łączy się z muzyką. U nas jednak tancerzy nie będzie na estradzie, ponieważ to przestrzeń zarezerwowana dla orkiestry. Pojawi się jednak nowy element – ogromnych rozmiarów przestrzenna instalacja wideo, która będzie unosiła się nad estradą. Instalacja, którą nazywamy czasem rzeźbą kinetyczną, zbudowana jest z ekranów prezentujących specjalnie stworzoną warstwę wideo. Przedstawia ona trójkę tancerzy w choreografii przygotowanej przez Wayne'a McGregora. Obraz nie jest jednak dosłowny – podlega nieustannym przekształceniom przez sztuczną inteligencję, wytrenowaną na wielu godzinach nagrań tatrzańskich krajobrazów oraz tysiącach zdjęć z Podhala. „AI" to buzzword, który obecnie pojawia się niemal wszędzie. Jest to również narzędzie z ogromnym potencjałem artystycznym. W naszym projekcie eksperymentujemy, jak AI może wpłynąć na nieoczywistość tego, co widzimy. Jednocześnie sama rzeźba będzie również swego rodzaju „mechanicznym tancerzem", ponieważ tworzące ją ekrany będą się poruszały, tworząc dodatkową warstwę dramaturgiczną.
Rola dyrektora instytucji w takich projektach jest dość dyskretna, ale również bardzo odpowiedzialna. Jest Pani inicjatorką projektu, jednak nie ma Pani wpływu na ostateczny kształt tego, co zobaczymy na scenie. Czy w związku z tym ma Pani tremę?
- Oczywiście! Takie projekty są szalenie trudne. Nie tylko od strony artystycznej, bo chcemy stworzyć coś nowego i pięknego, ale również od strony organizacyjnej. Harnasiów planowaliśmy już od dawna, były momenty, kiedy myślałam, że to się nie wydarzy. I nie była to tylko kwestia pieniędzy, ale wielu zmiennych elementów, rozwiązań technologicznych, które musieliśmy opracować od zera, i trudno było przewidzieć, czy wszystko zadziała tak, jak chcemy. Cały czas było spore ryzyko od strony organizacyjnej. Ale jest też inne ryzyko. Rzeczywiście, jako dyrektorka mogłam połączyć artystów z różnych dziedzin zgodnie ze swoją intuicją, ale to nie ja decyduję o tym, co zobaczymy podczas spektaklu. W momencie zamówienia nie wiem, jaki będzie efekt końcowy.
Taka niepewność pojawia się za każdym razem, kiedy zamawia się nowy utwór. Można złożyć zamówienie u cenionego kompozytora lub kompozytorki, jednak nigdy nie ma gwarancji, że właśnie tym razem stworzą dzieło życia. Pytanie, czy w takim razie warto w ogóle podejmować ryzyko. Uważam, że tak. Co więcej, uważam, że trzeba i że instytucja taka jak NOSPR jest do tego w pewien sposób powołana. Beethoven brzmi w naszej sali wybitnie. Ale zarówno sala, jak i nasza orkiestra to instrumenty, które mogą umożliwić objawienie się nowego Beethovena. Dlaczego właśnie nie tu miałoby nastąpić prawykonanie nowej Eroiki? Historia muzyki to otwarta księga. W takich miejscach mogą powstawać wielkie produkcje, które promieniują na cały świat. Mamy wyjątkową pozycję, która ułatwia nam podejmowanie współpracy z innymi „zawodnikami wagi ciężkiej".
Kto jeszcze przyczynił się do powstania "A Body for Harnasie"?
- Pomysł wyszedł od nas, ale jak już wspomniałam, takie projekty są na tyle drogie i skomplikowane, że często wymagają współpracy z innymi instytucjami partnerskimi. Spektakl robimy w koprodukcji z London Philharmonic Orchestra w Londynie i przy wsparciu Instytutu Adama Mickiewicza. Jeśli zaś chodzi o stronę artystyczną, tu również nie ma żadnych przypadków. Od strony muzycznej spektakl przygotowuje Edward Gardner, pierwszy dyrygent London Philharmonic Orchestra, który bardzo dobrze zna i kocha muzykę Szymanowskiego. Miałam okazję pracować z nim przy nagraniach utworów Szymanowskiego i Lutosławskiego dla wytwórni Chandos. Kiedy zwróciłam się do niego z propozycją, zareagował z ogromnym entuzjazmem. Z kolei Wayne McGregor, reżyser i choreograf, to jedna z największych światowych gwiazd w swojej dyscyplinie. Pełni funkcję Resident Choreographer w The Royal Ballet, a szeroka publiczność może kojarzyć jego nazwisko z filmowych hitów o Harrym Potterze czy teledysków Radiohead, w których odpowiadał za reżyserię ruchu.
Wayne bardzo mocno wykorzystuje w swoich produkcjach nowe technologie i multimedia. Dlatego wiedziałam, że będzie idealną osobą do rozwiązania kwestii, jak wykorzystać technologię, żeby w sali koncertowej, pozbawionej kanału orkiestrowego i sceny dla tancerzy, zrealizować balet. Kiedy zaczynaliśmy rozmowy o Harnasiach, Wayne pracował akurat nad Świętem wiosny Strawińskiego. Był całkowicie zafascynowany klimatem słowiańskiego folkloru i dlatego bardzo entuzjastycznie odniósł się do możliwości bliższego poznania tego świata od strony kultury podhalańskiej.
Moment, kiedy połączyłam Edwarda Gardnera i Wayne'a McGregora i opowiedziałam im o pomyśle na produkcję Harnasiów w NOSPR, był zupełnie magiczny. Od razu zaiskrzyło i można powiedzieć, że „the rest is history". Oczywiście, jak mówiłam wcześniej, nie zawsze była to łatwa podróż. Mało brakowało, a projekt zostałby zarzucony, ale ogromnie się cieszę, że już wkrótce stanie się rzeczywistością. Tydzień po premierze w Katowicach spektakl będzie wykonany w Londynie, a następnie w Brugii w Belgii.
To nie pierwszy w tym roku projekt z Szymanowskim w roli głównej.
- Nim jeszcze rozpoczął się sezon, mieliśmy w Katowicach drugą edycję Międzynarodowego Konkursu Muzycznego im. Karola Szymanowskiego. Podobnie jak Harnasie, konkurs był okazją do zachwycenia się na nowo muzyką jego patrona. Usłyszeliśmy mnóstwo jej nowych, oryginalnych interpretacji, zobaczyliśmy, jak wiele jest w niej do odkrycia. Cieszę się, że Szymanowski nie przestaje inspirować i że to właśnie w Katowicach dzieje się tak dużo fascynujących projektów.
Jesteśmy na półmetku sezonu, który odbywa się pod hasłem „Olśnienia i powroty". Co było dla Pani największym olśnieniem do tej pory?
- Zdecydowanie Czarna maska. Podczas tego wieczoru mogliśmy spojrzeć na nowo na naszą orkiestrę, salę i muzykę Pendereckiego. Udało się stworzyć spektakl, który otaczał nas ze wszystkich stron. Orkiestra była jego sercem, nadawała rytm, podczas gdy soliści przemieszczali się po całej przestrzeni. To było zupełnie coś innego niż koncerty, których doświadczamy na co dzień.
Było to widać również podczas transmisji w Medici.tv.
- Tak, cieszę się, że to wydarzenie było transmitowane na cały świat. Po wcześniejszych koncertach symfonicznych dla Medici teraz mogliśmy pokazać telewidzom NOSPR z innej strony. Choć to, co było widać w telewizji, było zaledwie jednym spojrzeniem, ukształtowanym przez wizję reżysera transmisji – bo kamera prezentuje tylko jedno z tysięcy możliwych spojrzeń. Siedząc na widowni, sami decydujemy, na co chcemy patrzyć w danym momencie, co innego przykuwa naszą uwagę, i dzięki temu tworzymy nasze własne, unikalne przeżycie. Dlatego nieustająco zapraszam wszystkich do NOSPR i doświadczania muzyki na żywo.
Co jeszcze w takim razie czeka nas w najbliższych miesiącach? Szykują się jeszcze jakieś szczególne olśnienia albo wielkie powroty?
- Jeśli chodzi o powroty, to cały czas zapraszamy na spotkania z byłymi dyrektorami NOSPR. W tym sezonie mamy niezwykłą możliwość posłuchania prawie wszystkich dyrektorów artystycznych orkiestry ostatnich czterdziestu lat. To panteon wielkich dyrygentów, z których każdy zostawił w Katowicach cząstkę siebie.
Natomiast jeśli chodzi o olśnienia, to mogę uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić, co czeka nas podczas jednego z koncertów Festiwalu Katowice Kultura Natura. Po raz pierwszy w NOSPR gościć będzie Klaus Mäkelä, 27-latek, który szturmem wdarł się do czołówki najlepszych dyrygentów świata. W NOSPR stanie na czele legendarnej Royal Concertgebouw Orchestra z Amsterdamu. Wkrótce ogłosimy resztę programu festiwalu. Jestem przekonana, że każdy znajdzie w naszym repertuarze wiele powodów do odwiedzenia NOSPR i że czeka nas wiele olśniewających momentów.
__
Ewa Bogusz-Moore - Wiolonczelistka, menedżer kultury, dyrektor naczelna i programowa NOSPR w Katowicach.