Jaki koń jest każdy widzi
"Spowiedź masochisty" - reż. Greg Schwalbe - Teatr Nowy w ŁodziMasochiści, dla których nuda i tandetny humor stanowią wymarzoną torturę, mogą rezerwować miejsca w pierwszych rzędach na spektakl „Spowiedź masochisty".
Lateksy, pejcze i łańcuchy zwiastowały erotyzm i perwersję, a finalnie publiczności nie był w stanie podniecić nawet Mateusz Janicki, bo pojawia się na scenie tylko na moment, wywołany jako gwiazda, we własnej osobie, obok takich sław jak Królowa Elżbieta, Papież Franciszek czy Barack Obama. Chybione użycie masek, jako jeden z pomysłów Grega Schwalbe, z teatru czyni nieśmieszny kabaret. Swoją inscenizację reżyser opiera na humorze nawiązującym do rzeczywistości Łodzi, przywołując anegdotki teatralne. Nie śmieszy to, podobnie jak nie bawią piosenki w stylistyce disco polo.
Nudzimy się przez pierwsze pół godziny, oglądając markowane razy, którymi okładany jest główny bohater – nie mogący odnaleźć się w świecie, poszukający spełnienia wielbiciel bólu.
Akcję ożywia wreszcie jedna z nielicznych zabawnych scen w spektaklu, w której tytułowy masochista przychodzi do swojego pracodawcy z prośbą o obniżenia mu pensji. Kiedy ten przystaje na jego propozycję, wdzięczny pracownik podpowiada mu kolejne pomysły, w nadziei, że sprowadzą na niego falę nienawiści ze strony kolegów, a co za tym idzie upragnioną rozkosz w postaci ciosów. Za swoją nietypową postawę, jak dobry koń zostaje nagrodzony przez szefa kostkami cukru.
W miarę sukcesów zawodowych bohatera, akcja zaczyna nieco nabierać tempa. Podążamy za Panem M. po szczeblach kariery, która prowadzi go na Olimpiadę Zasobów Ludzkich.
Niestety nic zabawnego nas nie ucieszy, ani nie będzie nam dane przeżyć nic wartościowego podczas kolejnej godziny spektaklu.
Rozczarowuje też niewykorzystanie potencjału aktorskiego obsady. Wątki kobiece nie miały szansy zaistnieć w tej realizacji. „Zemsta masochisty" to dobrze obsadzony w głównej roli Adam Mortas i wyróżniający się Konrad Michalak i Michał Kruk.
Nie jest to nowoczesna i ociekająca sex appealem inscenizacja. Perypetie masochisty nudzą zamiast intrygować, a z wątku BDSM, reżyser czyni kiczowatą maskaradę i przebieranki.