Jako w piekle, tak i na Ziemi
,,Ja, Piotr Rivière…” - reż. Agata Duda-Gracz - Teatr Muzyczny Capitol we WrocławiuGdybym mogła zaokrąglić jeden wieczór w moim życiu i przeżywać go wciąż na nowo bardzo możliwe że byłby to 26.05.2023 roku, gdy w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu odbył się spektakl ,,Ja Piotr Rivière" w reżyserii Agaty Dudy-Gracz.
Już od chwili zeskanowania biletów bierzemy udział w przedstawieniu. Nie wchodzimy na widownię, tylko do prosektorium, a prowadzi do niego ciemny i wąski labirynt, w którym rozbrzmiewają kakofoniczne dźwięki. Na zakrętach ubrane na biało i nieruchomo stojące figury świecą nam prosto w oczy latarką. Zanim wyjdziemy z labiryntu dostrzegamy już wpatrujące się w nas przenikającym wzrokiem twarze aktorów. Nagle silny chwyt na przegubie dłoni prowadzi nas w głąb sceny tuż przed kraty, za którymi siedzi jak już możemy się domyślać, oskarżony o zbrodnie Piotr Rivière.
Twarz pozbawiona wyrazu, nie dająca niczego po sobie poznać. Półuśmiech i pusty wzrok. Patrzymy w twarz mordercy - on patrzy na nas.
Zrywamy kontakt wzrokowy i zajmujemy swoje miejsce, tylko gdzie? Wśród lekarzy ubranych w biały kitel, obywateli gminy czy na cmentarzu między postawionymi krzyżami?
Jak już nam wiadomo, znajdujemy się w prosektorium. Na stołach leżą ciała przykryte białą płachtą, które wkrótce zaczną domagać się pośmiertnej sprawiedliwości. Wszyscy zostali pozbawieni życia przez tą samą jedną osobę, która teraz patrzy na nich zza krat. Nasuwa się pytanie, czemu Piotr Rivière zaszlachtował "swoją matkę, swojego ojca, siostry swoje, brata swojego i wszystkich sąsiadów swoich"?
Cały pierwszy akt spędzimy poznając rodzinę Rivière'a. Dowiemy się co działo się za zamkniętymi drzwiami ich domu i w jakich warunkach dorastał Piotr i jego rodzeństwo. Czy to stamtąd wyniósł swoją agresję i brutalność? Skąd przyszło mu do głowy morderstwo?
Równocześnie obserwując całą rozprawę, obnażenie, a nawet poniżenie pozostałych Rivièrów oraz wysłuchując wykrzyczanych im oskarżeń widzimy konsekwencje ludzkiej bierności. Skoro wszyscy sąsiedzi tak otwarcie krytykują, wymieniają wady i stwierdzają patologie w tej rodzinie, gdzie podziewali się wcześniej?
Dlaczego milczeli, gdy Rivière bił żonę? Dlaczego pozwolili, aby dzieci doświadczały ciągłej przemocy? Dlaczego zareagowali, dopiero gdy nie było już kogo uratować?
Wszyscy wiedzieli i wszyscy milczeli.
Światła gasną. Aktorzy wyciągają ręce do siedzącej i wciąż oniemiałej z wrażenia widowni kierując ich do wyjścia. Nie ma rozmów. Słychać tylko rozbrzmiewającą muzykę i uciszających pojedynczych widzów aktorów. Niepokój wciąż jest namacalnie wyczuwalny.
Druga część ponownie rozpoczyna się w tym samym ciemnym labiryncie. Siedzimy już gdzie indziej i widzimy scenę z zupełnie innej perspektywy niż wcześniej. Tym razem poznamy prawdę Piotra Rièviera. Postać, która do tej pory siedziała za kratami będzie miała okazję w końcu przemówić, a to co zobaczymy może nie być tym czego się spodziewaliśmy.
Agata Duda-Gracz stworzyła spektakl, który jest wyjątkowym doświadczeniem i choć nie grzeszy on ilością utworów jak na teatr muzyczny to nie umniejsza tym jego wartości. Cztery godziny zamieniają się w krótką chwilę, po której wciąż czuje się niedosyt. Po zakończeniu spektaklu nie rozbrzmiały oklaski jak można by oczekiwać po tak genialnym wydarzeniu teatralnym. Wszyscy wpatrywali się wciąż z pełnym skupieniem w scenę oczekując dalszego rozwoju wydarzeń.
To co szczególnie mnie zachwyciło to w pełni zagospodarowana przestrzeń. Każdy fragment sceny został wykorzystany co nadawało spójności oraz naturalności całej sztuce. Aktorzy nie byli w żaden sposób ograniczeni. Nawet widownia stanowiła przestrzeń, do której przenikali i wchodzili w interakcje z widzami.
,,Ja, Piotr Rivière..." to nie tylko mroczna opowieść kryminalna, ale też fascynujący obraz wpływu otoczenia oraz warunków życia człowieka na jego rozwój, psychikę i zachowanie. Jest to spektakl, który sam w sobie jest doświadczeniem, które po prostu trzeba przeżyć.