Jan Nowicki: każdy aktor jest żałosny

"Jan Nowicki. Droga do domu" - książka

Książka, która ukazuje się nakładem oficyny Nowy Świat, składa się z kilkudziesięciu krótkich, intensywnych obrazów prozatorskich, czasem bliskich reportażowi. Oszczędnym stylem zapisał je Rafał Wojasiński (ur. 1974), powieściopisarz i dramaturg. Razem z Nowickim mówi, że kto nie potrafi pogodzić się ze śmiercią, nie umiłował życia.

Jeden z tekstów opowiada o ostatnich dniach ojca aktora. Umierał na gruźlicę. Miał zaledwie 38 lat. Do ścian sutereny, gdzie mieszkała wtedy rodzina, koledzy przybili sosnowe gałęzie. Słyszeli, że sanatoria dla gruźlików buduje się w sosnowych lasach. Ojca leczono psim smalcem. Kiedy odszedł, we wsi nie został ani jeden pies. 

Nowicki przywołuje odwiedziny na cmentarzu. Razem z matką poszedł na grób ojca. Kobieta oświadczyła, że wszystko już załatwiła. "Tu leży ojciec, tu będę leżała ja, a tu będziesz leżał ty" - oświadczyła. "Przecież to bez sensu - odparł syn. 

- Nie wiem nawet, gdzie będę żył, a ty mi każesz wybierać miejsce na grób". "Nic nie wiesz - powiedziała matka. -Nie możesz się po świecie pałętać". Dziś Nowicki mówi, że matka potrafiła przenieść miłość poza granicę życia swojego i swego syna. 

- Już w młodości byłem zafascynowany śmiercią - powiedział Nowicki w rozmowie z "Rz". - Wszystko, co jest smakiem, wzruszeniem, namiętnością, ma sens tylko wtedy, jeśli człowiek ma świadomość końca. 

Piwo i papierosy 

Jak doszło do współpracy aktora z Wojasińskim? 

- Kilka lat temu kolega przyniósł mi "Złodzieja ryb" - wspomina aktor. - Po przeczytaniu książki wpadłem w cielęcy zachwyt. Miałem do czynienia nie z literaturą, a ze światem zapełnionym przez ludzi, pośród których chciałbym żyć. Rafał pochodzi z Kujaw, z tych stron co ja. Poczułem się jak w domu. 

Nowicki zadzwonił do Wojasińskiego po roku. 

- Rafał jest człowiekiem, który wie wszystko, wszystko przeczytał i wszystkiego dotknął - mówi Nowicki. - W sądach bywa bezkompromisowy. Oczy lśnią mu jak w gorączce. Już po pierwszym spotkaniu oświadczył, że ma materiał na cały rozdział. Potem przez rok przychodził do mnie do domu. Raz żona chciała go wygonić, bo za dużo piłem wtedy piwa i za dużo paliłem. 

Co pewien czas pisarz przynosił gotowe fragmenty. 

- Gdy spojrzałem na to po raz pierwszy, pomyślałem: co on pier...? Nie ma tu ani słusznych zdań, ani większej urody języka - mówi Nowicki. - Trochę się na tym znam, opublikowałem kilka książeczek. Literaturę stawiam wyżej niż aktorstwo. Zmaganie się ze słowem pisanym uważam za znacznie ciekawsze niż ze słowem mówionym. 

Do lektury już ukończonych partii książki Nowicki powrócił po miesiącu. 

- I nagle odkryłem, że ta proza jest szczególna, bezpretensjonalna - wspomina. - Wydawało mi się, że nie musimy ani rozmawiać, ani pisać, żeby powstało wspólne dzieło. Po prostu doszło do spotkania dwóch właściwych ludzi. Była to wielka przyjemność, która miała tę fatalną wadę, że musiała się skończyć. 

Tak wygląda niebo 

"Aktor to bardzo przeciętny człowiek, im bardziej przeciętny, tym lepiej" - mówi w książce Nowicki. "Ale jest to żałosny zawód, jak każdy artystyczny. Aktor jest żałosny. A jeszcze bardziej jest żałosny aktor, któremu się udało" - to niemal wszystko, co w "Drodze do domu" można przeczytać o profesji Nowickiego. 

- Role, które gram, nie pokrywają się w żaden sposób z tym, kim jestem - wyjaśnia aktor. - To zresztą leży u podstaw mojego zawodu. Nieśmiały znakomicie zagra mocnych mężczyzn i odwrotnie. Ja nie jestem taki jak w "Biesach" czy "Magnacie". To są moje urojenia, moja zabawa ze sobą. Jestem taki jak w "Drodze do domu". 

W jednej z kluczowych scen Nowicki opowiada o spotkaniu z człowiekiem, który przedstawił się jako Włodzimierz Majakowski. Był dawniej jednym z podopiecznych aktora. Kiedy Nowicki kilkadziesiąt lat temu dorabiał jako wychowawca na koloniach, nadawał dzieciom nazwiska artystów, by je łatwiej kojarzyć. 

"Nie pamiętam, że uczyłem ich pływać, że uczyłem ich piosenek, że nie pozwoliłem im zostać leniwymi w życiu - przyznał Nowicki w rozmowie z Wojasińskim - nie pamiętam, że zrobiłem coś dobrego dla tych dzieci. Ktoś pamięta. Może tak wygląda niebo". 

Nowicki mówi, że spotkanie z Wojasińskim było dla niego wielką lekcją skromności. 

- Książka pisze się sama - tłumaczy. - Pisze ją młodość, miłość, śmierć. Maestria największych pisarzy polega na tym, że usuwają się w cień. A my, czytając ich dzieła, podrywamy się do lotu.

Bartosz Marzec
Rzeczpospolita
5 listopada 2009
Portrety
Jan Nowicki

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia