Janda w pięciu smakach
"Ucho, gardło, nóż" - reż: Krystyna Janda - Teatr Polonia w Warszawie"Wojna jest czymś takim, w czym każdy normalny człowiek czuje się jak ryba w wodzie. Wszystkim nam robi się ciepło na sercu, kiedy zarzynamy cudze córki. Niestety podpaliliśmy szósty dom, wynieśliśmy dziewiątą lodówkę, zerżnęliśmy małą na progu, każą nam przestać i jeszcze nas opierdalają. Mówią, że to nienormalne, żeby była aż taka rzeź. A jaka jest normalna?\'\'
Czego można się spodziewać po bohaterce, która w tak bezpośredni i konkretny sposób wygłasza swoje poglądy? Agresji, złości, nienawiści, zaciętości, gniewu, okrucieństwa? Być może w ten sposób zinterpretowałaby rolę Tonki Babić- bohaterki książki Vedrany Rudan- niedoświadczona aktorka. Na pewno jednak wówczas znaczna część publiczności – zniechęcona, obrażona i obrzydzona – ulotniłaby się z teatru, podczas przerwy. Do zakończenia dwugodzinnego spektaklu zostaliby sami masochiści.
Nikt jednak nie ucieka ze spektaklu ,,Ucho, gardło, nóż’’ w adaptacji, reżyserii i wykonaniu Krystyny Jandy. Co więcej, aktorka otrzymuje owacje na stojąco. Nie tylko publiczność ją docenia, także krytycy w 2006 roku przyznali Jandzie, za rolę Tanki, nagrodę Feliksa.
Dyrektorka Polonii fantastycznie prowadzi widza, dialoguje z nim, kokietuje go, drażni, rozśmiesza, prowokuje. Po prostu Janda w pięciu smakach…
Ponieważ tekst ma luźną kompozycję, aktorka bawi się nim, każdego wieczoru nieco go zmieniając. Coś dodaje, z czegoś rezygnuje, w zależności od oczekiwań publiczności. Nie znaczy to, że z ciężkiego, poważnego tekstu o okrucieństwie wojny na Bałkanach, robi farsę. Akcentuje jednak na równi tak przerażające fragmenty, jak np. zmuszenie staruszka do zgwałcenia starej kobiety, a następnie rozstrzelanie go oraz tak nieistotne jak komentowanie reklamy margaryny, która właśnie jest emitowana w telewizji. Te groteskowe zestawienia składają się na monolog kobiety, która straciła wiarę w ludzkie dobro, kobiety której okrucieństwa wojny wypaczyły wrażliwość, pokiereszowały psychikę i pomieszały wartości – kobiety częściowo odczłowieczonej. Janda nie każe jednak widzowi ani współczuć Tonce ani jej obwiniać. Postać prowadzi w ten sposób, by każdy widz, mógł znaleźć w niej coś, z czym się utożsamia.
Janda nie wspiera się ani muzyką, ani wyszukaną scenografią ( Magdalena Maciejewska umieściła na scenie tylko dywan, sofę, telewizor, rozrzucone książki i płyty. W pierwszych spektaklach na sofie siedział półmetrowy ptak Tweedy, ale z tego pomysłu zrezygnowano).
Tekst kontrowersyjnej bałkańskiej dziennikarki Vedrany Rudan, w polskim tłumaczeniu G. Brzozowicza, J. Granata i W. Szablewskiego nie można zaliczyć do wysokiej literatury. Bliżej mu raczej do tzw. literatury kobiecej. Gdyby nie Janda nie byłoby czego oglądać. Ale jest Janda, więc jest kreacja.