Jeden zero dla Szekspira

"Romeo i Julia" - 14. Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski

"Romeo i Julia" w reżyserii Romana Wiktiuka to kolejny spektakl w ramach tegorocznego Festiwalu Szekspirowskiego, widzowie mieli okazję obejrzeć go 2 sierpnia, na Scenie Kameralnej w Sopocie

Dla Romana Wiktiuka „sposobem na Szekspira” stała się formuła „teatru w teatrze”. W materiałach promocyjnych czytamy, iż reżysera zainspirowała legenda o XVIII-wiecznym kapitanie, który – aby odwrócić uwagę marynarzy od nadciągającego sztormu – nakazał im odgrywanie scen z dramatów Szekspira. Autor spektaklu ową legendę nieco zmodyfikował: wiek XVIII zamienił na czasy współczesne (2010 rok), a przestrzeń nękanego przez morskie burze statku – na Królewską Akademię Marynarki.

Widzów wtorkowej premiery powitała zatem scena wypełniona aurą „morsko-marynarską”: na granatowo-białą scenografię składały się zwisające z sufitu grube liny, płachta żaglowego płótna rozwieszona nad sceną, drewniane drabinki linowe, gimnastyczne materace ułożone na deskach sceny oraz szkolne ławki. Taka oto sceneria stała się tłem dla popisów czwórki młodych aktorów, którzy ubrani w marynarskie, pasiaste podkoszulki przeistoczyli się w młodych kadetów „grających” Szekspira. Ich pojawienie się wprowadza nastrój sztubackiej beztroski: „chłopcy” puszczają oczka widowni, wspinają się po linach, wykonują rozmaite akrobacje. Młodość, morze, przygoda, beztroskie lenistwo – w pierwszych minutach spektaklu niemal czuć na twarzy powiem morskiej bryzy. Chwilę później ten „marynarski” anturaż nieco się zmienia: za sprawą "The Queen Mab speech" klimat spektaklu jakby „gęstnieje”, robi się jeszcze bardziej leniwie, jeszcze bardziej sennie…W takiej trudnej do określenia atmosferze – leniwej, morskiej, onirycznej – „chłopcy” zaczynają grać (śnić?) historię najsłynniejszej pary kochanków. Początkowo jasno widać, iż odgrywanie scenek z „Romea i Julii” stało się dla młodych kadetów rodzajem jeszcze jednej, przedniej zabawy. Chłopcy rzucają w siebie tekstem dramatu, przekrzykują się nawzajem, popychają, szturchają, żartują.

Ich niezwykłe popisy akrobatyczne (sprawność fizyczna aktorów Wiktiuka oszałamia!) odwracają początkowo uwagę od deklamowanego tekstu; aktorzy wygłaszają swoje kwestie wisząc głowami w dół, wspinają się nad scenę, skaczą z dużej wysokości. Szekspir to dla nich przede wszystkim zabawa, a „Romeo i Julia” to książka, którą można z zaskoczenia trafić w głowę kolegi. Recytując tragedię Szekspira młodzi kadeci przedrzeźniają wypowiadane kwestie, wygłaszają je nieporadnie, przesadnie modulują głosy i robią „głupie” miny. Tak jest jednak tylko do czasu. W miarę upływu akcji wyśmiewany i przedrzeźniany Szekspir zaczyna wygrywać. Chłopcy poważnieją, wyciszają się, kuksańce i wygłupy kończą się. Zaczyna się przejmująca tragedia niespełnionej miłości, której punktem kulminacyjnym jest przepełniona bólem scena śmierci kochanków.

Ciekawy formalnie spektakl Wiktiuka niesie w gruncie rzeczy prawdę powszechnie znaną: Szekspir jest geniuszem, można z niego drwić, można się z nim przekomarzać, można go parodiować, jednak w finale Szekspir zawsze wygrywa, jego Słowo zawsze stoi ponad. Spektakl Wiktiuka można w tym kontekście potraktować jako zapis zmagań z Szekspirem, zapis hipnotycznej niemal mocy Słowa mistrza ze Stratfordu. Konkluzja jest tu zawsze taka sama: tej walki chyba nikt nie wygra.  

William Szekspir, "Romeo i Julia" (Rosja), reż. Roman Wiktiuka, Roman Viktyuk Theatre / Teatr Romana Wiktiuka, 2 sierpnia 2010, Scena Kameralna w Sopocie

Justyna Jazgarska
Dziennik Teatralny Trójmiasto
6 sierpnia 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia