Jedna, a tyle może!

14. Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski

Ponaddwugodzinny monodram w wykonaniu niemieckiej aktorki i reżyserki Bei von Malchus okazał się jedną z najlepszych i najzabawniejszych propozycji festiwalowych na tegorocznym XIV Festiwalu Szekspirowskim.

Pomysł spektaklu jest intrygujący: do królowej Elżbiety przychodzi William Szekspir, aby opowiedzieć jej o swoim nowym dramacie – „Henryku VIII”. Czegóż to w tej nowej sztuce Szekspira nie ma! Roi się w niej od królewskich potomków, kilku żon Króla, rozlicznych popleczników oraz kardynałów. Opowieść naszego scenicznego Szekspira nie jest bowiem wiernym odwzorowaniem rzeczywistej treści dramatu, ale jego bardzo swobodnym rozwinięciem ze szczególnym skupieniem się na wątku kolejnych małżeństw Henryka i co za tym idzie – niezbyt ludzkiego sposobu traktowania następnych byłych małżonek.  

Do poszczególnych sytuacji reżyserka wplata dobrze znane nam gadżety, o których ludziom w czasach szekspirowskich się nie śniło. Jest zatem telefon komórkowy, lakier do włosów Taft na każdą pogodę, wspomnienie maszynki do golenia Gilette. Poza tym aktorka w konwersacjach ludzi dworu wykorzystuje język potoczny, znany nam, współczesnym. Wszystkie te zabiegi rodzą oczywiście salwy śmiechu wśród publiczności. Niespodziewanie stajemy się obserwatorami przepysznej, czarnej (z uwagi, niestety, na liczne zabójstwa zlecane przez Króla) komedii.

Jaki pomysł, takie i wykonanie. Główną zaletą tego spektaklu, oprócz błyskotliwego tekstu jest (na równi) znakomite aktorstwo Bei von Malchus oraz sposób ogrania przez nią tekstu. To właśnie dzięki rezygnacji ze wzniosłego języka, ukazaniu bohaterów w ich codziennych sytuacjach, poprzez pokazanie zakulisowych i alkowianych rozmów postaci oraz za pomocą rewelacyjnej, dosadnej mimiki aktorki wcielającej się w postaci dramatu król i jego otoczenie stają się nam jacyś tacy bliscy. Żal nam Henryka VIII – samotnego spasłego starca, przykro nam oglądać niechciane córki króla oraz chorowitego jedynego syna, brzydzi nas zachowanie kardynała Wolseya, potem kunktatorstwo Cromwella, kolejne kochanice króla budzą naszą litość. Katalog postaci, jaki stworzyła Bea von Malchus oraz sposób ich sportretowania jest wprost imponujący. Twórczyni monodramu błyskotliwie natrząsa się z każdego bohatera. Sama chyba również spogląda na siebie ironicznym okiem – królewski pies, jeden z bohaterów spektaklu, nosi na imię Malchus – tak też prywatnie nazywa się artystka.  

Warto również wspomnieć o tym, że aktorka, wcielając się w kolejnych bohaterów, ani na chwilę nie wstaje z krzesła! Przez bite dwie godziny siedzi na nim, a zmiany bohaterów dokonują się za pomocą ruchów jej głowy, zmiany wyrazu twarzy, odmiennego głosu oraz dzięki sprytnie uszytemu kostiumowi – jej niebieska suknia z czerwonym podbiciem, spodnie oraz dwa kołnierze są do cna wykorzystane w tworzeniu galerii jakże barwnych postaci doby elżbietańskiej.

Szczerze powiedziawszy nie sądziłam, aby monodram mógł wciągać widza aż na dwie długie godziny. W tym wypadku tak się stało - aktorka zaczarowała nas i wciągnęła do wykreowanego przez siebie świata. Każdemu reżyserowi należałoby życzyć takiej inwencji twórczej, zaś każdemu aktorowi tak świetnego talentu aktorskiego jakim szczycić cię może pani Bea.  

Henryk VIII - reż. Bea von Malchus - Bea von Malchus Solotheater - Niemcy 

Marta Odziomek
Dziennik Teatralny
12 sierpnia 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...