Jedna chwila

"Stopklatka" - reż. Łukasz Chruszcz - Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu

Po przeczytaniu ,,Stopklatki" długo nie wiedziałam, co myśleć o tym dramacie. W formie trudny, problem, który porusza ginie gdzieś pod grubą warstwą humoru i dosadności głównego bohatera. Jak sprawdził się na scenie tekst Maliny Prześlugi napisany z myślą o nastoletnim odbiorcy?

W przedstawieniu wyreżyserowanym przez Łukasza Chrzuszcza wykorzystano konwencję stand-up. Wynikała ona z tekstu, bowiem główny bohater przez większość spektaklu prowadził monolog. Chłopak (Łukasz Chrzuszcz) to sparaliżowany nastolatek po wypadku. Jeździ na wózku inwalidzkim, jest zdany na opiekę swojej matki. Co ciekawe, mimo, że mówił bardzo dużo, to dość enigmatycznie opowiadał o swojej realnej sytuacji. Widz wiedział jedynie z paru zdań, że obecny stan niepełnosprawnego bohatera spowodowany został skokiem na główkę do wody. Jego historia była opowiadana poprzez serię przywoływanych przez chłopaka żartów, klisz, tekstów kultury popularnej. Warstwa dźwiękowa funkcjonowała w przedstawieniu na zasadzie ścisłej ilustracyjności. Kiedy na przykład bohater cytował znany fragment z filmu Pulp Fiction, wtedy w tle pojawił się charakterystyczny motyw z filmu. Sam Łukasz Chrzuszcz kładł akcent przede wszystkim na komiczny walor tekstu, który pełen humoru niekoniecznie z najwyższej półki niezawodnie działał na młodego odbiorcę. Aktor próbował zagrać przebojowego, cynicznego chłopaka, podając tekst przez zaciśnięte gardło, dużo gestykulując. Jednak, czy rzeczywiście skonstruował na scenie ciekawą, pogłębioną postać? Chyba nie, a szkoda, choć niewątpliwie to niełatwe zadanie.

Dramat Maliny Prześlugi wydaje się niełatwy, trudno wydobyć postać, jej emocje spod warstwy tekstowej kipiącej od klisz, skojarzeń, kolejnych kontekstów filmowych, żartów, spod soczystego języka nastolatków. Kobiece postaci (dziewczyna i matka) grane przez Annę Langner prowadzone były bez wyraźnego celu, nijakie, zginęły w całej tej historii skonstruowanej jakby dla jednego tylko aktora. Wątek matki, od której uzależniony jest w zasadzie sparaliżowany bohater był bardzo interesujący. Krótka scena, w której kobieta monologując zwraca się jakby do syna i wyraża swój ambiwalentny stosunek do sytuacji, w której oboje się znaleźli była emocjonalnie bardzo mocna. Ona mówi wręcz, że nienawidzi swojego dziecka, jest rozczarowana i zmęczona nim. Szkoda, że nie poprowadzono tego wątku dalej i, co chyba najdotkliwsze, zmarginalizowano go. Reżyser spektaklu jednoznacznie szedł za tekstem, postawił akcent przede wszystkim na stand-up'ową formę, nie zaś na problem przedstawiony w dramacie.

Poznańska prapremiera ,,Stopklatki" oszczędna była w środkach teatralnych. Dekoracji w zasadzie nie było poza czarną przestrzenią gry – stołka i krzesła. Oświetlenie sprowadzono właściwie do reflektora punktowego. Ciekawa wydała mi się jednak kwestia teatralności i sztuczności w teatrze, której to przedstawienie nie próbuje maskować. W tekst wręcz wpisano parabazę, sam główny bohater obnaża sytuację teatralną, której jest częścią. Jednak, czy zabieg odsłonięcia przed widzem sztuczności medium teatralnego pomaga przeprowadzić go przez niełatwą historię?

Obawiam się, że ,,Stopklatka" to mało czytelny spektakl w swojej problematyce adresowany do młodego widza. Myślę, że łatwo go zapomnieć. Szkoda, że tak ważny temat nie zyskał na scenie ciekawej w formie realizacji.

Agata Łukaszewicz
Dziennik Teatralny Poznań
17 marca 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...