Jedność w różnorodności

2. Międzynarodowy Festiwal Teatru Formy. Dedykacje. Materia Prima

Międzynarodowy Festiwal Formy Materia Prima, mimo krótkiego stażu, to jedno z najciekawszych teatralnych przedsięwzięć w Polsce. Druga edycja festiwalu potwierdziła, że teatr formy jest niezwykle ciekawą odmianą sztuki i ożywia tradycyjną estetykę teatralną. Nie zmienia to jednak faktu, że przedstawienia prezentowane w ramach festiwalu zawiodły wysokie oczekiwania.

Trzynaście przedstawień, które mieli okazje zobaczyć widzowie, różni niemal wszystko, łączy zaś jedno – niestandardowe podejście do materii teatralnej. Odmienne były nie tylko kraje pochodzenia zespołów, ich system pracy, rozmach przedsięwzięć, ale przede wszystkim forma, którą posłużyli się, by pokazać odległe światy, stany ducha oraz sytuacje polityczno-społeczne. Po festiwalu nie ma bowiem złudzeń, że teatr formy to nie tylko „sztuka dla sztuki", ale poprzez niestandardową estetykę może wieloaspektowo poruszać ważkie zagadnienia. Aby pokazać różnorodność festiwalowych wydarzeń, warto skupić się na tych, które w swoich założeniach oraz obranej estetyce były najbardziej odmienne.

Pierwszy z pokazanych spektakli, „Go!", był przedsięwzięciem skromnym, jednak potrafiącym przenieść widza w inną rzeczywistość nie gorzej niż spektakle wykorzystujące gigantyczną i imponującą maszynerię teatralną. Pochodząca z Syberii aktorka scenografka i reżyserka, Polina Borisowa, przy współpracy z francuskim zespołem, Odradek & Pupella Company, stworzyła kameralne przedstawienie – monodram pełen ciepła, dowcipu i melancholii. Stara kobieta w przeciągu jednego wieczoru wspomina swoje życie, jakby szykowała się do odejścia. Impulsem do uczuciowych reminiscencji są za każdym razem przedmioty, które wywołują w bohaterce wachlarz emocji. Podróż do wnętrza siebie jest metaforą życia, a uczucia, które pokazuje Borisowa, odzwierciedlają stany, przez które przechodzimy w czasie swojego istnienia.

Jednym z przedstawień najbardziej oczekiwanych przez publiczność była opera „Aszura" w wykonaniu irańskiego Aran Puppet Theatre. Efektowna marionetkowa opera, przygotowana z olbrzymim rozmachem, zawiodła jednak na poziomie treści. Kontekst polityczno-religijny i symboliczne niuanse z nim związane okazały się niezbędne do docenienia całości dzieła (ogromnym błędem był brak tłumaczenia libretta!). Te niedostatki trochę wynagradzały prawdziwa maestria, z jaką zostały wykonane i animowane lalki, ciekawa, orientalna muzyka i śpiew. Uwaga widza była jednak przyciągana tylko na początku kolejnych aktów, kiedy to sceneria ulegała zmianie, a gra świateł, nowe marionetki oraz świetne przestrzenne wykorzystanie głębi sceny robiły duże wrażenie. Po chwili jednak, gdy wszystkie te elementy były już dobrze widzowi znane, tracił on zainteresowanie operą, z której nie mógł wiele zrozumieć.

Hotel Pro Forma, który przyjechał do Krakowa ze spektaklem „War sum up: Music. Manga. Machines", zapowiadano jako „gwiazdę festiwalu". Multimedialne widowisko, przesiąknięte elektroniczną muzyką i wizualną energią, zostało oparte na kanwie tekstów teatru no. Do japońskiej stylistyki nawiązywały także animacje na wzór komiksowej mangi. Oszczędność słów, znana z tradycyjnego modelu japońskiego teatru, połączona z bardzo nowoczesną muzyką oraz niewielką ilością ruchu stwarzałaspektakl-hybrydę, któremu można się było „oddać" tylko poprzez wsiąknięcie w atmosferę wykreowaną przez Łotewską Operę Narodową. Mimo kompletnie odmiennej formy – ciekawego brzmienia i imponujących efektów wizualnych – przedstawienie podobne było z ducha do japońskiego teatru. Ten wprowadza widza niemal w trans, jednak poprzez długość, prostotę ruchu i istotę skupienia, sprawia, że jest to niezwykle trudne i ciężkie doświadczenie. Głębokie i oczyszczające, jednak nie dla każdego.

Pierwszy raz zdarza mi się skrytykować festiwal za... zbyt dużą promocję. Nie chodzi tu bynajmniej o jej nachalność (promowania dobrej sztuki nigdy dość), ale wywindowanie oczekiwań związanych z przedstawieniami. Długo oczekiwany festiwal, którego edycja odbywa się co dwa lata, miał być olśnieniem, a każde z pokazywanych przedstawień tym, czego brakuje ostatnio na polskiej scenie teatralnej – syntezą atrakcyjności formy, błyskotliwości treści, maestrii wykonania. Tymczasem były to po prostu rzetelne spektakle, z których, owszem, każdy spełniał powyższe kryteria, ale pojedynczo, nigdy w całości. Pereł teatralnych nie stwierdzono.

Magdalena Urbańsa
Dziennik Teatralny Kraków
30 listopada 2012

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia