Jedyny taki wigilijny wieczór

„Opowieść wigilijna" - aut. Karol Dickens - reż. Czesław Sieńko - Teatr Baj Pomorski w Toruniu

„Opowieść wigilijna" - od 24 lat na scenie Teatru Baj Pomorski w Toruniu. Kto wie, czy Karol Dickens napisałby „Opowieść wigilijną", gdyby nie był zafascynowany zjawiskami nadnaturalnymi, a zwłaszcza duchami. Ale na pewno tchnął w nią moc ducha miłości i dobroci, jakie wyzwala w ludziach Boże Narodzenie.

Dżentelmen przeżywający wewnętrzną przemianę

Gdyby realizatorzy i aktorzy w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu nie skonstruowali na teatralnej scenie wyjątkowego spektaklu pełnego magicznej wizji wigilijnego wieczoru, gdyby nie dali mu tego, co mają w sobie najlepszego, czyli talent, mistrzowski warsztat, pasję i zaangażowanie, kto wie, czy od dwudziestu czterech lat dzieci wraz z dorosłymi wypełniałyby widownię do ostatniego miejsca, a bilety byłyby wyprzedawane kilka miesięcy wcześniej, zanim w grudniu i w styczniu przyjdą na przedstawienie, wystawiane dwa razy dziennie?

A pomysł napisania opowieści o Ebenezerze Scrooge'u zaczął się od tego, że pisarz poszukiwał nawiedzonego przez duchy domu, i to takiego, który budziłby w czytelniku przerażenie, a przede wszystkim strach. I miał to być dom, w którym każdy bałby się zamieszkać. To w nim, jak powiedział, chciałby umieścić „dżentelmena, który w czasie Bożego Narodzenia miałby przeżyć wewnętrzną przemianę".

A kiedy taki dom znaleziono, Karol Dickens mógł już bez przeszkód zrealizować swoje literackie marzenie i napisać opowieść, która jak iskra, do dzisiaj rozgrzewa ludzkie serca i podpowiada, że człowiek może obudzić w sobie uśpioną stronę dobrej energii, zamienić ją w dobro oraz miłość i dać innym, którzy jej potrzebują, ale są zbyt dumni, by o cokolwiek poprosić.
Warto jeszcze wiedzieć, że powieść ukazała się w Wielkiej Brytanii po raz pierwszy w grudniu 1843 roku, kilka dni przed Bożym Narodzeniem, natomiast spektakl na jej podstawie w Polsce wystawiono na scenie Teatru Szkolnego Instytutu Reduty w Warszawie, w grudniu 1934 roku. Adaptacji dokonała Janina Morawska, wyreżyserował Stefan Wroncki i Ewa Kunina z dekoracjami Teresy Roszkowskiej, jak podaje Encyklopedia Teatru Polskiego.

Spektakl tak samo nieśmiertelny jak dzieło Karola Dickensa

W Teatrze Baj Pomorski w Toruniu „Opowieść Wigilijna" pojawiła się w grudniu 2000 roku za sprawą realizatorów, których bez cienia przesady, można nazwać wybitnymi. Dramat, na podstawie książki Dickensa w przekładzie Krystyny Tarnowskiej, stworzył aktor teatru, ale wówczas już od niedawna jego dyrektor Czesław Sieńko. Zaprosił do współpracy poznańskiego kompozytora Roberta Łuczaka, warszawskiego choreografa Piotra Suzina i co może najważniejsze, cenioną już na świecie scenograf Joannę Braun.

I powstał spektakl, tak samo wyjątkowy i nieśmiertelny, jak dzieło Karola Dickensa. Zarówno realizatorzy jak i aktorzy stanęli przed zadaniem pokazania na scenie nie tylko nadnaturalnego świata, ale przede wszystkim wewnętrznych przeżyć głównej postaci. I tu warto dodać, że na scenie Baja Pomorskiego powstają najbardziej wymagające spektakle. Realizatorzy i aktorzy musieli odpowiedzieć na wiele pytań. - Jak pokazać na scenie skute łańcuchami widmo Jakoba Marleya? Jak przenieść na scenę fabułę pełną napięć i tajemnic, jak stworzyć atmosferę lęku przed pojawiającymi się trzema duchami - Wigilijnej Przeszłości, Tegorocznego Bożego Narodzenia oraz Przyszłych Wigilii? W jaki sposób Ebenezer Scrooge odbędzie z nimi odbywał podróż w czasie i w przestrzeni? Jak zbudować na scenie wszystkie miejsca, w których dzieją się te niezwykłe wydarzenia od wigilijnego poranku do nocy?

Joanna Braun stworzyła klimat, który trwa do dzisiaj

I dlatego tak ważną rolę odegrała w tym spektaklu scenografia, do której zaprojektowania zaproszono jedną z najwybitniejszych polskich scenografek teatralnych, specjalizującą się w wielu zakresach przestrzeni teatralnych, w tym i lalkowych. Joanna Braun na pytanie, jaki jest początek scenograficznej wizji, odpowiada, że jej projektowanie zawsze zaczyna od przestrzeni zastanej. - Proszę o plany sceny, oglądam ją chodząc wzdłuż i wszerz, przyglądając się z widowni, lóż i balkonów – mówi. – Muszę poczuć jakiś rodzaj zadomowienia, żeby śmiało tę przestrzeń zmieniać, zabudowywać. Najpierw w wyobraźni, potem poprzez projekty, rysunki techniczne – w konkrety. Pamiętam nasze rozmowy koncepcyjne z reżyserem Czesławem Sieńko, w jego gabinecie, po takim wstępnym rekonesansie.

Współpracę z Joanną Braun jako niesamowite przeżycie wspomina Jacek Pietruski, aktor nieprzerwanie kreujący postać Ebenezera Scrooge'a od premiery aż do dzisiaj. – Wybitna już w tamtych czasach, wiedziała jak stworzyć klimat, który trwa w tym przedstawieniu do dzisiaj, pomimo upływu tylu lat.

A jak powstawały miejsca, w których miały toczyć się tak niezwykłe zdarzenia? - Wiadomo było, że potrzebujemy wiele miejsc akcji, czyli wielofunkcyjnej zabudowy przestrzeni, pozostawiając wolne miejsce dla akcji pomiędzy nimi na przejścia i sceny plenerowe – wyjaśnia Joanna Braun. - Dlatego, gdy już zaczęłam szukać odpowiedniej formy w fazie projektowania, zdecydowałam się na wiktoriańską zabudowę z wieloma drzwiami i oknami ograniczającą wolną przestrzeń aż do proscenium.

Śnieg styropianowy i papierkowy

Joanna Braun wspomina także, że dla określonego historycznie, dickensowskiego klimatu całości, przy kostiumach - tak aktorów, jak i lalek - ważne były dla spektaklu opady śniegu. - Pamiętam długie próby tych opadów... Te próby pamięta także Jacek Pietruski. – Śnieg był początkowo ze styropianu. Spadał bardzo powoli i osiadał nie tylko na scenie, lecz i na naszych kostiumach, tworząc pasy o szerokości kilkunastu centymetrów. Wszyscy byliśmy pokryci tym śnieżnym styropianem, a dokoła wszystko wyglądało tak, jak gdyby był prawdziwy. Pracownik techniczny sypał go z góry w odpowiednim tempie – przypomina aktor. – Teraz jest papierkowy i wyrzucany z automatu. Ale też jest klimatyczny, choć już nie tak naturalny.

Nagła burza i trzy duchy

A w jaki sposób realizatorzy osiągnęli nastrój pełen niedomówień, zapowiadający pojawienie się zjawisk nadnaturalnych. Wszak w powieści, Ebenezer Scrooge, po powrocie do domu w wieczór wigilijny, ku swemu przerażeniu najpierw zobaczył jak kołatka u drzwi zamienia się w twarz byłego wspólnika, zmarłego Jakoba Marleya, którego „martwota oczu i siność skóry czyniły ją przerażającą". W jaki sposób oddać na scenie chwilę, w której „cały dom zatrząsł się jak od grzmotu", po którym pojawiło się widmo Marleya?
- Historia na scenie zaczyna się tak mocno jak u Alfreda Hitchcocka – ostrą burzą! I dzieci zostają od razu w nią wciągnięte – opowiada Jacek Pietruski. – Potem pojawiają się duchy, które reżyser tak wymyślił, żeby wywierały odpowiednie wrażenie. Konstruowanie scen, w których pojawiają się duchy pamięta również Joanna Braun. - Sceny z trzema duchami wymagały osobnego potraktowania formalnego, wyodrębnienia ich światłem, co dawało im swoistą, nierealną odrębność – mówi. I tu trzeba dodać, że wywarły one wielkie wrażenie na małych widzach. Także i dzisiaj! - To niezwykły element czarodziejskiej mocy duchów. A do tego to nagłe przesuwanie się stolików. Kolejne zaskoczenie dla dzieci! – dodaje Jacek Pietruski.

Jacek Pietruski konstruuje postać Ebenezera Scrooge'a

Na pytanie, w jaki sposób Jacek Pietruski konstruował tak trudną i wymagającą postać, jaką jest Ebenezer Scrooge, aktor wyjaśnia. – Przede wszystkim jest skąpcem, a budowanie skąpstwa może być problematyczne, zwłaszcza gdy gra się na scenie w teatrze dla dzieci dobre postaci. Ale tutaj, konstrukcja „Opowieści wigilijnej" jest taka, że ma się dużo czasu na to, żeby oddać się przemyśleniom nad nią.
- Bardzo emocjonalna jest pierwsza scena w kantorze, kiedy to Scrooge wprost znęca się nad swoim współpracownikiem Bobem Cratchitem, w którego postać wciela się Andrzej Korkuz. Właśnie ta scena wymagała ode mnie zmiany własnego charakteru. Dzisiaj, po dwudziestu czterech latach, mogę powiedzieć, że postać ta przeszła sporą ewolucję.

-Wydaje mi się, że on wtedy był „odtwarzany", żeby zachować jego prawdziwy charakter. Natomiast przez te wszystkie lata, jakby urodził się na nowo i dzisiaj Scrooge przechodzi tę przemianę inaczej niż wtedy. Więc to budowanie postaci podczas prób nie trwało około trzech miesięcy, lecz przez dwadzieścia cztery lata grania spektaklu. I w ten sposób powstał Ebenezer Scrooge, taki, który jest dzisiaj. Tak więc, miałem dużo czasu, żeby się z nim oswoić.
- Czy to oswajanie było łatwe? – pytam. – Jak się gra go przez tyle lat, to dochodzi się do tego, że aktor wiąże się z tą postacią. Słowa „byłeś zły, ale potem się zmieniłeś i byłeś dobry", padają w kontekście tej roli. Podczas poznawania i budowania tej postaci, okazuje się, że Scrooge nie jest aż taki skąpy, że to jest tylko jego zewnętrzna skorupa. I potem, kiedy zostaje sam na sam z kolejnym duchem, to ta jego przemiana staje się łatwiejsza, coraz bardziej dostrzegalna przez dzieci, bo on pokazuje, że są w nim w środku pokłady człowieczeństwa.

Najbardziej wzruszająca scena w „Opowieści wigilijnej"

- Gdy pytam pana Jacka o najpiękniejszą scenę w tym spektaklu, to bez wahania odpowiada, że jest nią ostatnia, kiedy Ebenezer Scrooge, już po wewnętrznej przemianie, spotyka się z Bobem Cratchitem, a ten jeszcze nie wie, że się przeobraził. I kiedy już stoi przed nim „ten nowy Scrooge", który daje mu czeki i prezenty i ciepło z nim rozmawia, obaj mamy autentyczne łzy w oczach. Bywają spektakle, kiedy nie możemy ich powstrzymać i wtedy czujemy się tak, jak byśmy przenieśli się do innego świata.

I w tym momencie odczuwa się wielką siłę dickensowskiej powieści, która pokazuje, że człowieka stać na zmianę charakteru, że nie warto być oddalonym od podstawowych wartości, że warto pomagać innym, a przede wszystkim dostrzegać w nich ludzi mających swoje kłopoty i zmartwienia.
- Mogę powiedzieć, że spektakl ten został przez reżysera tak poprowadzony, że pozostał w nim wielki Dickens. Że potrafi do dzisiaj wzruszać – dopowiada Jacek Pietruski.

Prawda o sile Bożego Narodzenia

A najbardziej wzrusza od wielu pokoleń dzieci na widowni. – Bo dziecko jest widzem, którego nie da się oszukać. Jeśli widzą na scenie coś nieprawdziwego, potrafią się wyłączyć – mówi Jacek Pietruski. - Bo najważniejsza w tym spektaklu jest prawda o człowieku, o sile świąt bożonarodzeniowych, o tym niezwykłym czasie, w którym może wszystko się w dziecięcej wyobraźni wydarzyć. Ale tak dzieje się zawsze wtedy, gdy w teatrze powstają przedstawienia z szacunku dla młodego widza, gdy teatr trafia do każdego z nich indywidualnie, gdy są w nim aktorzy potrafiący wyczarować każdą postać i tchnąc w nią życie. Gdy do współpracy zaprasza się wybitnych specjalistów, dla których ważne jest rozwijanie wyobraźni u dzieci i przeżycie przez nie tego, co dzieje się na scenie.

Ilona Słojewska
Dziennik Teatralny Kujawy
30 listopada 2024

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...