Jego żywiołem jest scena

Adam Kopciuszewski - sylwetka

Jubileusze skłaniają zwykle do refleksji i podsumowań, a te w odniesieniu do ponad czterdziestoletniego dorobku pracy aktora stają się zadaniem niebywale trudnym. Oparcie się na suchych danych biograficznych zaledwie dotyka tematu, bowiem każda z ról stanowi własny byt a nie sposób przywołać je wszystkie. W pamięci tkwią jednak te kreacje, o których trudno zapomnieć

Adam Kopciuszewski w czerwcu świętował nie tylko swoje urodziny i jubileusz pracy artystycznej, przechodząc na emeryturę żegnał się także z dyrektorowaniem w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu, choć na pewno nie było to pożegnanie ze sceną.

Debiutował właściwie trzykrotnie. W 1969 r. na gdyńskiej scenie musicalowej Danuty Baduszkowej, tuż po ukończeniu Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, i w tym samym roku – po powrocie w rodzime strony – w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej rolą Gracjana w „Kupcu weneckim” W. Shakespeare’a. Ale tak naprawdę po raz pierwszy stanął na scenicznych deskach jako kilkulatek (w latach pięćdziesiątych) w roli syna gejszy Cho-Cho-San, czyli w „Madame Butterfly” Giacomo Pucciniego w Operze Śląskiej. Geny aktorskie odziedziczył zapewne po ojcu, znakomitym i cenionym barytonie, wychowanku prof. A. Ludwiga i W. Hendrichówny. Warto przy tej okazji przypomnieć niezwykły epizod z dziejów Opery Śląskiej. Otóż na kilka dni przed historyczną premierą pierwszej powojennej „Halki” z powodu nagłej choroby Andrzeja Hiolskiego, odtwórcy roli Janusza – wielkie przedsięwzięcie stanęło pod znakiem zapytania. Premierę uratował Adam Kopciuszewski-senior, który w owym czasie prowadził… piekarnię w Katowicach i mimo wielu przedwojennych sukcesów na scenach operowych Poznania, Wilna a także teatru katowickiego nie zamierzał powracać na deski teatru; ze swoją akowską przeszłością zaszył się w rzemieślniczym fachu, dbając o zapewnienie bytu rodzinie. Nie tylko uratował z honorem premierę, w ciągu kilku dni odnawiając znajomość tej popisowej partii z lat przedwojennych, ale także na długie lata zagościł w Operze Śląskiej oraz w Operetce Śląskiej, która pozostała jako druga jej scena, nim doszło do usamodzielnienia w oparciu o siły zespołu operowego.

Tak więc losy małego Adasia były niejako przesądzone, zanim jednak poświęcił się aktorstwu ukończył Śląskie Techniczne Zakłady Naukowe a uczynił to za namową ojca, który posiadanie konkretnego zawodu uważał za konieczne zabezpieczenie przyszłości. Wiedza techniczna nie poszła na pewno na marne, ale zawód Adam-junior wybrał zgodnie ze swym talentem, powołaniem i miłością. Ta ostatnia zdecydowała także o dalszych losach aktora, powrócił z Wybrzeża za głosem serca, tu bowiem na Śląsku zakochał się i pozostaje do dzisiaj w szczęśliwym związku małżeńskim.
 
Po trzech sezonach w bielskim teatrze, aktor na rok związał się z sosnowiecką scena, aby porzucić ją na siedem sezonów dla Teatru Śląskiego w Katowicach. Do Sosnowca powrócił w 1979 r. Od 1986 r. pełnił funkcję dyrektora Teatru Nowego w Zabrzu, jednak po trzech latach znów związał się ze sceną Zagłębia. Okres ten obfitował w wiele znakomitych i znaczących ról: Don Henryka w „Księciu Niezłomnym” P. Calderona w tłumaczeniu J. Słowackiego, Małego w musicalu R. Pietruskiego i K. Wodnickiej „Boso, ale w ostrogach”, Kacpra w „Weselu” S. Wyspiańskiego, XX w „Emigrantach” S. Mrożka, Kupca w „Wyjątku i regule” B. Brechta, Pietrka w „Don Juanie” Moliera, Kozdronia w „W małym dworku” Witkacego, Piszczyka w „Wiśniowym sadzie” A. Czechowa, Adolfa w „Jadzi wdowie” R. Ruszkowskiego, Papkina w „Zemście” A. Fredry…

To zaledwie niewielki wycinek, ale niezwykle wymowny zestaw świadczący o umiejętności wcielania się w postaci zarówno tragiczne, co komediowe. Adam Kopciuszewski jest aktorem uniwersalnym, chętnie występującym w rolach charakterystycznych. Znakomicie czuje się też w zadaniach, w których może wykorzystać jeden ze swoich najsilniejszych atutów, jakim jest jego głos. Wszechstronny, dopracowuje perfekcyjnie w każdym detalu swoje wcielenia, niezależnie czy są to wielkie tytułowe role, czy niewielkie epizody.

W 1997 r. Adam Kopciuszewski objął dyrekcję Teatru Zagłębia. Nie jest łatwy los teatrów miejskich, choć nasz region ma w tym względzie niemal komfortową sytuację. W promieniu kilku kilometrów znajduje się co najmniej siedem scen dramatycznych – tak więc nieco łatwiej jest zadowolić gusty widzów, bez problemów odwiedzających teatry w sąsiednich miastach. Każdy jednak teatr dorobił się własnej publiczności, która stale oczekuje repertuarowego „trafiania w dziesiątkę”. 1997 rok w dziejach „Zagłębia” zapoczątkował złoty okres sosnowieckiej sceny. Pasmo sukcesów otworzyło znakomite przedstawienie „Tanga” S. Mrożka w reżyserii
H. Adamka. Tuż po nim posypały się niezrównane inscenizacje gombrowiczowskie: „Iwona, księżniczka Burgunda” (1997 r.) – za opracowanie tekstu i reżyserię Zbigniew Zasadny otrzymał wówczas Złotą Maskę, oraz trzy spektakle w reżyserii Jacka Bunscha: „Operetka” (2001 r.), w której w Adam Kopciuszewski wystąpił w roli Księcia Himalaja (Złota Maska za tę rolę i nagroda „Spektakl roku”), „Ferdydurke” (2002 r.) i „Ślub” (2004 r.). Pisał wówczas w „Rzeczpospolitej” Janusz R. Kowalczyk o roli Pijaka: „… ludycznego, swojskiego, zmenelałego osobnika, tak mocno wpisanego w polski krajobraz, że niemal sympatycznego. Adam Kopciuszewski, interpretując tak wyraziście rolę, uczynił ją wartością samą w sobie.” (kolejna Złota Maska). Aktor jest laureatem czterech Złotych Masek, oprócz wyżej wymienionych otrzymał je także za rolę Papkina w „Zemście” A. Fredry i Filipa w farsie „Skok z łóżka” R. Cooney’a i J. Chapmana.

Nie sposób nie przypomnieć wielkiego spektaklu „Kordiana” J. Słowackiego w reżyserii Zbigniewa Zasadnego z 1998 r. Było to wydarzenie, które uskrzydliło zespół. Trzy Złote Maski: dla Wojciecha Leśniaka za rolę Szatana, Adama Kopciuszewskiego za rolę Księcia Konstantego i dla Zbigniewa Zasadnego za reżyserię. Przedwczesna śmierć artysty nie pozwoliła mu odebrać tego złota. „Kordian” otrzymał także nagrodę im. Barbary Sośnierz za najlepsze przedstawienie roku a Adam Kopciuszewski został uhonorowany nagrodą Ministra Kultury i Sztuki i Zarządu Głównego ZASP w Ogólnopolskim Konkursie na Inscenizację Dzieł Polskich Romantyków otrzymał także Kreatora ‘99 – nagrodę Towarzystwa Przyjaciół Teatru Zagłębia.

Kolejnym spektaklem, którego nie da się zapomnieć byli „Szewcy” S. I. Witkiewicza (2000 r.), w reżyserii B. Wyszomirskiego. Adam Kopciuszewski stworzył tam niezapomnianą kreację w roli Sajetana Tempe.

Pisała H. Wach-Malicka w „Dzienniku Zachodnim”: Aktor buduje tę postać z wielu, nakładanych na siebie warstw, które opadają z rozwojem akcji, obnażając egzystencjalną brzydotę Sajetana. Najpierw upodlony robol, potem więzień, wreszcie dyktator, nigdy głuptak. Na szczyty władzy wyniosły go okoliczności, ale zimny i wyrachowany gracz, dobrze skalkulował zyski i straty, zmieniając poglądy (a nawet sposób mówienia) zależnie od sytuacji. On pozostaje najgroźniejszym z bohaterów, bo choć życie unieszkodliwia jednostkę, to przecież pozostają idee...

W 2009 roku Teatr Zagłębia został wyróżniony Zagłębiowską Nagrodą Humanitas. Pożegnalny wieczór dyrektora Adama Kopciuszewskiego nie był bynajmniej rozstaniem ze sceną. Kiedyś na pytanie o ulubioną rolę, aktor odpowiedział – wszystkie, których jeszcze nie zagrałem. Życzymy więc wielkich wyzwań artystycznych i wielu sukcesów.

Maria Sztuka
Teatr
25 sierpnia 2011
Portrety
Jan Bratkowski

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia