Jekaterynburski Hamlet

„Hamlet" - 1. Festiwal Kolada Fest w Warszawie

Z okazji zorganizowanego przez Teatr Studio Festiwalu Kolady, warszawska publiczność miała okazję zapoznać się z twórczością reżysera i dramatopisarza, uznanego przez krytykę za „Almodóvara rosyjskiego teatru". Nikołaj Kolada gościł w stolicy wraz ze swoim zespołem liczącym ponad 40 osób, przybliżając swoją obecnością kulturę Jekaterynburga – miasta położonego na granicy Europy i Azji. W trakcie Festiwalu prezentowane były sztuki największych autorów. Jaki sposób został obrany, aby na scenę wprowadzić Szekspira?

Premiera „Hamleta" w Teatrze Kolady miała miejsce w 2007 r. W Polsce prezentowany był już w 2010 r. na XV Międzynarodowym Festiwalu „Konfrontacje Teatralne" w Lublinie, a także w 2011, w trakcie Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku. Tym razem przyszedł czas na Warszawę. W jakim klimacie będzie rozgrywany, każdy widz miał szansę przekonać się już w pierwszych chwilach po przekroczeniu progu Teatru Studio. Odsłonięta scena, a na niej „uporządkowany chaos" z wieloma obrazami w tle, z dominującym wizerunkiem Mony Lisy intryguje od samego początku. Spektakl otwiera bardzo głośna i dynamiczna muzyka, przywołująca skojarzenie średniowiecznych instrumentów. Zanim wypowiedziane zostaną pierwsze słowa, przez scenę przewija się tłum tańczących aktorów, których postacie w widocznym transie oddają się zabawie. Potęguje to chaos, jednak widać, że każdy krok i ruch jest dokładnie dopracowany. To właśnie muzyka i choreografia stanowią mocną stronę tego przedstawienia. Stoi za tym nie kto inny, jak Nikołaj Kolada, odpowiadający w swoich spektaklach za wszystkie elementy. Dzięki temu, obraz jest niezwykle spójny, a reżyser od samego początku konsekwentnie realizuje sceniczne pomysły, w narzuconej przez siebie konwencji.

W całym spektaklu wykorzystywane są te same, proste w odbiorze środki wyrazu, np. zawieszone na szyjach aktorów smycze. Stawia to pytanie, na czyjej uwięzi znajdują się bohaterowie tragedii Szekspira – władcy, własnych żądz, a może sami sobie zaciskają obrożę? Sceny zbiorowe, którym nie ma końca, podkreślają właśnie zwierzęcą, dziką naturę człowieka. Jestem pełna podziwu dla gry aktorskiej, nawet jeśli nie odpowiadał mi styl narracji, to właśnie warsztat stanowi mocną stronę Teatru Kolady. Każdy odtwórca doskonale znał swoje miejsce, wkładając w spektakl mnóstwo energii. Oleg Jagodin, wcielający się w postać Hamleta, odkryty przez Koladę i grający główne w jego inscenizacjach, jest aktorem wielkiego formatu. Nawet w oddali, będąc przysłoniętym przez roztańczony zespół, przyciąga wzrok widowni. Na wyróżnienie zasługuje również duet Iriny Jermołowej oraz Antona Makuszyna, odgrywających parę pozbawionych wszelkich skrupułów zabójców władcy Danii. Gertruda i Klaudiusz to postacie, stanowiące łącznik pomiędzy klasyczną formą Szekspira a odważnie odświeżoną przez Koladę. „Hamlet" Rosjanina przedstawia wręcz nowo napisaną historię. Miejscami trudno doszukać się powiązań z pierwotną tragedią. Jednak to właśnie aktorom, ich wspaniałej grze, mamy pewność, że oglądamy „Hamleta", a nie nieznane dzieło - anonimowego twórcy. Nikołaj Kolada świadomie wybrał specyficzną formę, niepozbawioną tandety. Objawia się to chociażby w kiczowatych strojach, zaczerpniętych jakby z wyprzedaży pobliskiego lumpeksu.

Jeśli ktoś spodziewa się klasycznego wydania, elżbietańskich kostiumów, albo minimalizmu w scenografii, na pewno wyjdzie niezadowolony, a może i nawet zgorszony „profanacją" wielkiego angielskiego mistrza. Rosyjski reżyser dobitnie narzuca interpretację, pozostawiając widzowi mało miejsca na dokonanie własnej. Można się jej jedynie poddać, albo w całości odrzucić, czego dowodem było kilka wyjść w trakcie inscenizacji oraz przerwy.

Zajmując wygodną pozycję, sama zastanawiałam się czego faktycznie jestem świadkiem. Czy to, co rozgrywa się na scenie to tragikomedia? A może już farsa? Nie brak bowiem w spektaklu groteski, przerysowanych min, gestów. Niejednokrotnie wywoływały salwy śmiechu wśród publiczności. Stary Hamlet, w którego wcielił się sam Kolada, przyodziany w spódnicę w szkocką kratę oraz skrzydła i aureolę, bardziej przypominał tandetnego anioła, wyciągniętego ze szkolnych jasełek, niż pozbawionego życia króla. Spacerując po scenie i puszczając oko do widowni, odciągał uwagę od tego, co faktycznie ważne jest w tej historii. Niestety, mnie taki rodzaj humoru nie urzeka, miałam wrażenie, że sztuka Szekspira została sparodiowana i wyśmiana, nie mogąc uchwycić co się za tym właściwie kryje.

Za mało tu dramatu, a za dużo śmiechu i humoru, a w końcu wybrałam się na „Hamleta", a nie „Poskromienie złośnicy", czy inną komedię. Owacje na stojąco, którymi odwdzięczyła się warszawska publika, wskazywałaby jednak na to, że pomysł Kolady na tę tragedię został przez nią kupiony.

Myślę, że zarówno „Hamlet" jak i inne spektakle wystawiane w trakcie Festiwalu w Teatrze Studio stanowiły wspaniałą okazję do poszerzenia własnych horyzontów. Mieliśmy możliwość udania się w teatralną wyprawę pod stoki Uralu. Nawet wychodząc rozczarowanym, nieprzeceniona okazała się szansa podejrzenia rosyjskiego życia kulturalnego, pełnego barw i mozaiki, uwidocznionych choćby w postaci Hamleta z założoną na szyi obrożą.

Teatr Kolady w Jekaterynburgu, Festiwal Kolady, Teatr Studio
Tytuł: Hamlet
Autor sztuki: William Shakespeare
Reżyser: Nikołaj Kolada
Premiera: 26.06.2007 r.

 

Aleksandra Furmanowicz
Dziennik Teatralny Warszawa
17 listopada 2014
Portrety
Nikołaj Kolada

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia