Jelinek w rękach księżniczek

"Śmierć i dziewczyna" - reż:S.Wächter, D.Lutosławska, A.Koryt - Teatr Dramatyczny

Z czego zrobiona jest współczesna kobieta? Młode reżyserki zaproszone do projektu w warszawskim Teatrze Dramatycznym, sięgając po pięć tekstów Elfriede Jelinek, dogrzebuje się do najgłębszych warstw tego "tworu". Przez sukienki, pończoszki i fatałaszki do bólu, oszustwa i strachu.

Gdy Cyndi Lauper śpiewała w 1983 r. "Girls just wanna have fun", Jelinek wydawała właśnie "Pianistkę". Hymn girl-power i książka, która zapewniła autorce rozgłos, nieco później Nobla i opinię niebezpiecznej histeryczki, sprawiły, że zabawy dziewczynek na zawsze zmieniły znaczenie. Dziewczyński "fun" stał się polityczną manifestacją, sposobem na drażnienie patriarchalnego tygrysa. Z kolei w tradycyjnych zabawach psychologowie i badacze kultury bez problemu odnajdywali ślady tresowania dzieci do przyszłych ról płciowych. Dlatego, gdy urodzone niedługo przed 1983 rokiem artystki bawią się w księżniczki na małej scenie teatru Dramatycznego, można mieć pewność, że nie są to zabawy niewinne.

Lalki, fatałaszki, suknie, tiule przewijają się przez przestrzeń gry, jak w szalonym "pyjama party". Dziwna to jednak przestrzeń. Klaustrofobiczna, przytłaczająca, choć pusta. Nieliczne sprzęty i zabawki zmieniają ją w samotnię starej panny, studio telewizyjne, piwnicę Fritzla. Kroniki królewskie wystawia się na wielkiej scenie, z tłumami statystów i fanfarami. Dramaty księżniczek rozgrywają się w ciasnych, intymnych klitkach, gdzie zamiast werbli słychać najwyżej szmer telewizora. 

Tekst Jelinek brzmi wśród tych szmerów dowcipnie, dramatycznie, osobiście. Aktorzy występujący w każdym z pięciu fragmentów wydobywają jego rytmiczność i powtarzalność, ostrość i zanurzenie w tym, co banalne i tym boleśniejsze. Z szeregu postaci, jakim autorka przydzieliła w swoich dramatach niekończące się monologi (m.in. Śpiąca Królewna i Królewna Śnieżka), reżyserki sięgały najchętniej po Jackie Kennedy i Marilyn Monroe. Słynne rywalki (to kukiełkowe, to odgrywane w różnych konstelacjach aktorskich), ikony zbiorowej wyobraźni, wyznają, z czego są "zrobione" (ubranie, mina, postawa, fryzura). Rozszczepione na kilkoro aktorów (Anna Kłos-Kleszczewska, Krzysztof Dracz, Agnieszka Wosińska) demonstrują, jaki gwałt zadają swojemu ciału, by sprostać publicznym oczekiwaniom. W innych częściach stają się chochlikami nawiedzającymi Śpiącą Królewnę (Klara Bielawka) czy córkami Fritzla (Katarzyna Figura, Ewa Telega), zmuszanymi do dawania dziwacznych przedstawień.

Gwarantem właściwego odczytania dramatów jest sama autorka. Główną bohaterką spektaklu okazuje się bowiem kukła Jelinek, animowana przez zaproszone do projektu niemieckie artystki (Rike Schubert i Suse Wächter, które na październikowy festiwal "Warszawa Centralna - Stygmaty ciała" przywiozły ogromny spektakl lalkowy "Bohaterowie XX wieku"). Rozlazła, w wyciągniętym dresie, w charakterystycznych mysich warkoczykach lalkowa Elfriede udziela wywiadów, zawodzi do wtóru piosenek Leonarda Cohena, Radiohead ("Creep"), Dusty Springfield ("I just don\'t know what to do with myself"). Na obskurnej wersalce śni ciężkie sny, w których tańczy na rurze czy zabiera pięcioletnią "siebie" (komiczna kukiełka ze skrzypeczkami) na konsultację do Freuda.

Wprowadzenie noblistki na scenę to już niemal standard wystawiania jej tekstów. "Fryzury Jelinek" są w niemieckojęzycznym teatrze tak rozpoznawalne jak czaszka Yorika. Odkąd w 1994 roku Frank Castorf w hamburskim Schauspielhaus w inscenizacji "Zajazdu" użył ogromnej sex-lalki w rudej peruce, ze świecącymi sutkami, austriacka pisarka stała się teatralną ikoną. Czasem pojawia się jako konsultantka dla reżyserów, którzy zgubili się w jej językowych zawiłościach. Czasem jako obiekt parodii. Czasem jako oponentka. W "Chórze sportowym" Einara Schleefa reżyser pojawiał się jako alter ego autorki, krzycząc "Frau Jelinek, nie rozumiem pani!".

Cały projekt w Teatrze Dramatycznym ma rzadką w polskim teatrze lekkość. Propozycje młodych reżyserek to żaden popis "feministycznej histerii", ale świetny show z językiem w roli głównej. Głosy, wizerunki, obrazy, projekcje multimedialne, dialogi niemieckie, polskie, angielskie, nakładają się na sibeie, pokazując, jak wiele wysiłku potrzebne jest, by "zrobić" współczesną kobietę. Oto przewrotna moc dziewczęcych zabaw.

Joanna Derkaczew
Gazeta Wyborcza
26 czerwca 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia