Jentl - pragnąć wolności i za to zapłacić

"Jentl" - aut. Isaac Bashevis Singer - reż. Robert Talarczyk - Teatr Żydowski w Warszawie

Broadway 1975, odbywa się premiera spektaklu „Yentl". Wkrótce staje się on symbolem drugiej fali feminizmu połowy lat siedemdziesiątych, wystawiają go teatry na całym świecie. Scenariusz do sztuki napisała niedoświadczona jeszcze wtedy Leah Napolin. Stworzyła go na podstawie opowiadania Isaaca Bashevisa Singera, laureta Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 1978.

Warszawa 2023, oglądamy przedstawienie w reżyserii Roberta Talarczyka, dyrektora Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach, laureta m.in. Nagrody Zygmunta Hübnera, czy Nagrody im. Wojciecha Korfantego. W tym roku odbyły się premiery dwóch jego najnowszych realizacji: „Hamlet we wsi Głucha Dolna" w Teatrze Nowym w Łodzi i „Empuzjon" w Teatrze Śląskim w Katowicach. „Jentl" (premiera 26.11.2021) jest wystawiane w ramach bogatego repertuaru 20 Festiwalu Kultury Żydowskiej „Warszawa Singera". Tak jak zapowiedział Remigiusz Grzela, jednym z motywów tegorocznej edycji są kobiety wojowniczki. Jentl jest więc kolejną z nich. Młoda żydówka lubująca się w studiowaniu Talmudu (surowo zabronionym dla kobiet w jej wspólnocie) tworzy swoje męskie alter ego - Anszela, który daje jej wolność.

Trzy aktorki i trzy różne Jentl. Podobno każda z nich nadaje postaci inną jakość. Tego ocenić nie mogę, ale wiem na pewno, że debiutująca w tej roli Aleksandra Idkowska wbija widza w fotel, gdy wyśpiewuje piosenki Talarczyka, dodając im siły swoim monumentalnym głosem. Piosenki są dość proste, ukazują walkę dziewczyny z opresyjnymi, patriarchalnymi autorytetami i podkreślają jej ogromną determinację.

Zdeterminowany, choć na innym polu, jest też krawiec (Rafał Rutowicz). Chce wykonać zlecenie jak najlepiej, by nie zepsuć renomy swojego zakładu i gdy Jentl utrudnia mu pracę ten mało nie wyjdzie z siebie. Rafał Rutowicz sprawia, że choć postać jest komiczna, to jest przy tym przekonująca i urzekająca.

Muzyka Hadriana Filipa Tabęckiego, laureata licznych nagród i założyciela stowarzyszenia Muzyka Bez Granic, sama w sobie jest powodem, żeby iść na to przedstawienie. Tajemnicza i drapieżna, wprowadza atmosferę nieuchronności. Głośne owacje zebrała cymbalistka Marta Maślanka, która zagrała m.in. „Melodię Jankiela" w „Panu Tadeuszu" czy „Taniec Eleny" z filmu „Bandyta". W ciemności, na uboczu, czarowała publiczność dźwiękami swojego instrumentu. Aż zadaję sobie pytanie: czemu tak niewielu jest cymbalistów?

Gdy wiedzione melodią pląsają płynnie barwne mozaiki, czujemy się, jak gdyby obecni byli jacyś bogowie, tajemnicze siły obserwujące wydarzenia wyjęte z biegu czasu. Światła w reżyserii Katarzyny Borkowskiej również są aktorem i współgrają ze scenografią. Między scenami przenoszą nas metaliczne rozbłyski na złotych płytach, pomarańczowa łuna na granatowym welurze kurtyny, błękitna aura spowijająca zbiorowisko postaci.

Błyszczy się scenografia, błyszczą się i kostiumy. Z nich najbardziej urzekły mnie plisowane suknie w scenie rytualnego obmycia Hadasy przed zaślubinami. Stroje projektu Katarzyny Borkowskiej są efektowne. Ich znakomita większość sprawia wrażenie luksusowych, spektakularnie mieni się w świetle.

W wymiarze ideowym jest to przede wszystkim spektakl o wolności. Wolność - kto ją wybrał wie, ile trzeba poświęcić, by jej posmakować. Odrzucenie przez społeczeństwo, konieczność ucieczki, wyobcowanie - to cena, którą trzeba zapłacić. I przyszło ją zapłacić również Jentl. Jej ustami mówi nam o tym reżyser. Poprzez swoje piosenki zwraca się do kobiet: bądźcie odważne i nie dajcie sobie odebrać wolności. Postać młodej żydówki staje się więc jego porte-parole.

Singer w swoim opowiadaniu napomknął o zainteresowaniu Jentl Hadasą raptem jednym zdaniem. W spektaklu Roberta Talarczyka natomiast, za sprawą scenariusza i piosenek, jednym z głównych wątków jest homoseksualna miłość Anszela do Hadasy. Anszel dumny z siebie, butny, przechwala się swoim podbojem miłosnym. Na złość komunie chełpi się swoją męskością. Innym razem składa namiętne pocałunki na białych ramionach dziewczyny. Dla mnie to wszystko aż krzyczy: wolność wyboru, również orientacji seksualnej i płci!

Istnieje jeszcze inna adaptacja opowiadania - to hollywoodzka produkcja Barbry Streisand, nota bene również żydówki. Gwiazda nie tylko gra tytułową rolę, ale też pisze scenariusz, reżyseruje i jest producentem. Sam Singer soczyście skrytykował celebrytkę w formie wywiadu z... samym sobą (serdecznie polecam tę lekturę). Warto jednak zobaczyć i tę, podobno niezgodną z wymową opowiadania, wersję. Jentl Streisand i Jentl Talarczyka są dla mnie na dwóch różnych orbitach.

Ilu z nas, by zdobyć upragnioną wolność musiało uciekać się do kłamania, coś stracić, znieść odrzucenie. W moich oczach scenografia i oświetlenie Katarzyny Borkowskiej przenoszą nas w rzeczywistość poza czasem, w której wydarzenia obserwują (jeśli nie reżyserują) bogowie. Ale jacy bogowie? Czy nie jest to po prostu ludzki los: pragnąć wolności i zapłacić za to wysoką cenę?

Klaudia Kaźmierczak
Dziennik Teatralny Warszawa
2 września 2023

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia