Jerzy Grotowski i trzy damy

49. Kaliskie Spotkania Teatralne

Pierwsza z nich to Maja Komorowska. Aktorka przez wiele lat związana z teatrem Grotowskiego, która potem odeszła do tzw. normalnego teatru, potrafiła jednak przenieść tam wiele z tego, co wyniosła z kontaktów z tym niezwykłym twórcą. Podczas seminarium, które odbyło się 13 maja w kaliskim ratuszu, Komorowska mówiła o tym, czego się nauczyła w Teatrze Laboratorium:

- Nauczyłam się tam sprawności fizycznej, ale to nie jest najważniejsze. Grotowski przede wszystkim nas uczył innego sposobu myślenia o teatrze! Według niego teatr nie powinien powielać filmu ani telewizji. Stąd zrodził się jego "teatr ubogi", ograniczony... On uczył nas pracy nad sobą. Ćwiczyliśmy po kilka godzin dziennie. Także wówczas, gdy spektakl już był po premierze. Moje pięć lat grania w "Księciu Niezłomnym" to było zarazem pięć lat ciężkiej pracy. Dla nas było to oczywiste, że jeśli ciało aktora ma być wrażliwym instrumentem, trzeba je nieustannie ćwiczyć...Wtedy zrozumiałam, jak ważna jest koncentracja, ale także spontaniczność, które pozornie się wykluczają. Grotowski przekonał nas, że jest przeciwnie - one się potęgują! Mawiał, że forma jest jak wędzidło, a proces duchowy jak zwierzę, które się na nim szarpie... Mówił też, że ciało jest pamięcią. A wszystko, co człowiek przeżywa, odbija się na nim... Uczył nas, aby nie wkładać masek, ale je zdejmować. I nieustannie doskonalić się w tej pracy, iść ciągle dalej i dalej, aż do końca, do śmierci... Wymyślił też coś, co mi się szalenie spodobało, że trzeba "rozgimnastykować wyobraźnię"... Dla nas, studentów po szkołach aktorskich, to była prawdziwa rewolucja! 

Zupełnie inaczej ale równie ciekawie opowiadała o Jerzym Grotowskim, wieloletnia dyrektorka teatru w Kaliszu, a potem w Jeleniej Górze, Alina Obidniak. Oboje znali się jeszcze za studiów w Krakowie. On był intelektualistą, tak oczytanym, że nieraz przerastał swych profesorów. Ona skromną dziewczynką, na dodatek bez tzw. warunków scenicznych. A choć stanowili dwie krańcowo różne osobowości, czuli się - każdy na swój sposób - dyskryminowani, toteż wzajem się wspierali. Oboje marzyli o reżyserii i te marzenia po swojemu spełnili. Bywało też, że podróżowali razem po świecie, oczywiście z przygodami. A z tych wszystkich spotkań pozostało sporo barwnych anegdot, które pani Alina po latach spisała. Część z nich przedstawiła uczestnikom spotkania w Kaliszu, resztę będzie można przeczytać w jej książce "Pola energii", która winna wkrótce ukazać się drukiem. 

Alina Obidniak - o czym przypomniała podczas sesji główna inicjatorka i moderatorka tego spotkania, niezastąpiona prof. Małgorzata Leyko - sprawiła też, że Jerzy Grotowski wpisał się na zawsze w dzieje kaliskiej sceny. Na jej zaproszenie wystąpił tu w 1967 roku choć nie jako reżyser lecz jako przewodniczący jury Kaliskich Spotkań Teatralnych. Do dziś zachował się jego dość surowy werdykt z obszernym uzasadnieniem podjętych decyzji. 

Na tle trzech tak znakomitych dam, znacznie słabiej wypadli panowie. Prof. Dariusz Kosiński z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie przygotował wprawdzie ciekawy wykład "Tradycja romantyczna jako źródło teatru Jerzego Grotowskiego", w którym de facto wywodził korzenie Teatru Laboratorium z "Dziadów" Mickiewicza, ale najwyraźniej sama tradycja było mu bliższa niż jej kontynuacja. A poza tym profesor manifestował wyraźną niechęć do mikrofonu, więc spora część wykładu uleciała w niebyt. Z kolei dr Grzegorz Ziółkowski z UAM, znany z tego że lubi mówić dużo za dużo, najpierw ucieszył audytorium zapowiedzią, że zamiast wykładu pokaże film o teatrze Grotowskiego, który zalecał obejrzeć w skupieniu i ciszy. A potem przez blisko pół godziny tłumaczył, co to jest... cisza. 

Kto przeoczył sesję, sporo stracił. Ale wygłoszone tam referaty mają ukazać się w specjalnej publikacji.

BS
Zycie Kalisza
27 maja 2009
Portrety
Jerzy Grotowski

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia