Jest w czym wybierać

grudzień w Teatrze Rozmaitości

W grudniu w repertuarze TR Warszawa nasz najnowszy spektakl, czyli "Szewcy u bram" w reżyserii Jana Klaty (13-16 grudnia), a także "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku" Doroty Masłowskiej w reż. Przemysława Wojcieszka (1-2 grudnia), "Ragazzo dell\'Europa" René Pollescha (7-9 grudnia) oraz "Tlen" w reżyserii Aleksandry Koniecznej (19-21 grudnia).

Bohaterami sztuki Masłowskiej jest para dwudziestokilkulatków z Warszawy. Zadufany w sobie aktor z serialu i samotna matka, której zdarza się zapomnieć odebrać dziecko z przedszkola, dorabiająca w smażalni kurczaków, a wieczorami puszczająca się z byle kim, żeby tylko nie słuchać gderania matki. Niezakorzenieni, wyobcowani, życie przecieka im między palcami. Spotkali się na imprezie pod hasłem "Brud, smród i choroby", na którą przybyli przebrani za Rumunów (ona z brzuchem) i postanowili ruszyć w Polskę, żeby posmakować życia w upodleniu.

Miało być na chwilę, ale się przeciągnęło, bo Rumuna, którego w sobie uwolnili, nie tak łatwo z powrotem stłumić. Każde z nich, a także spotykani po drodze ludzie nie czują się pełnowartościowymi ludźmi i tę świadomość rekompensują sobie, poniżając innych. Nie mogą znieść myśli, że pędzą najzwyklejsze życie pod słońcem. Każdy chce być gwiazdą własnej telenoweli. Dżina, która przedstawia się jako “artystka życia”, wykłada Kierowcy, na którym wymusili podwiezienie, swoje kredo: “Bo najgorsze kurwa jest, że świat chce zrobić z człowieka szarą szmatę salutującą w szeregu, przechodnia przechodzącego przez jezdnię. Pasażera kurwa tramwaju powiewającego na rurce z taką twarzą, o. Bez żadnych wypustek. Bez żadnej twarzy. Takiego jak ty. Człowieka-wędlinę. Ja nie chcę taka być”. Wojcieszek w tekście Masłowskiej zobaczył manifest pokolenia urodzonego w latach 80. – wyobcowanego, naładowanego energią, z którą nie wie, co zrobić. Pragną miłości, ale nie potrafią jej dać. Ich świat – mówi Wojcieszek - rozpada się. Nie zdążył się zacząć, a już się skończył. Stopniowo to do nich dochodzi, choć ciągle walczą, zagadując prawdziwe myśli. Dramat Masłowskiej rozgrywa się tak naprawdę w języku, a Wojcieszek zadbał, żeby inscenizacja go nie zagłuszyła.
Aneta Kyzioł, "Polityka"

Długo oczekiwana premiera w TR Warszawa "Ragazzo dell’Europa" to nowe powietrze dla polskiego teatru. Aktorom udało się adaptować styl Pollescha tak, że nie czuć śladu obcości, tylko wyraźnie osobiste deklaracje bez cienia sztuczności i krzykliwej maniery. Aktorstwo nie wydobywa się też siłą z pasożytniczo wykorzystanych ciał, które co wieczór podejmują seans, udając się w mistyczną podróż. To teatr przeżycia w nowej wersji – na imitacji, resztkach tego, co teatralne, odgrywa sam siebie. Wydaje się zawstydzony pozowaniem na magiczne wydarzenie, czarowne oszustwo i odkrywa się, ściągając ozdoby i pokazując, co ma z tyłu. Teraz to, co pod spodem teatru, okazuje się ciekawsze niż ozdobna, ale kłamliwie teatralna fasada. Pollesch opiera się na namacalnym, konkretnym i jeśli dąży do nastrojowości, to po to, żeby pokazać jej technologie, metody zwodzenia. Wystawia teatr na sprzedaż. Podważa aktorstwo. Wielkie "sale" na scenie to hasło dla kupujących. Również bilety do teatru.
Marzena Sadocha, "Notatnik Teatralny"

"Szewcy u bram" Klaty to wzorcowy przykład myślenia polskiego inteligenta, który nie chce być wykształciuchem i mówi prawdę bez względu na swoje interesy i przekonania.

Reżyser dołożył tym spektaklem wszystkim politykom, a że dwa lata temu głosował na PiS - jemu najbardziej. Po kąśliwym prologu, który pokazuje kompromis postkomunistycznej i postsolidarnościowej lewicy, głównym bohaterem staje się prokurator Scurvy - groteskowe wcielenie Zbigniewa Ziobry. Oglądamy liczne konferencje, wojnę z oligarchami, serię aresztowań i ścianę monitorów, które przypominają prezentację dowodów na spotkanie Krauzego i Kaczmarka. W budzącym co chwilę śmiech Witkacowskim nadkabarecie reżyser przedstawił Dziarskich Chłopaków jako ukrytych za kominiarkami funkcjonariuszy A Wu Be (!). Gdy prokurator spotyka się z lewicowym wizjonerem Sajetanem Tempe - obawa przed podsłuchem zmusza ich, by rozebrali się do slipek i udowodnili, że nie ukryli w nich mikrofonów. Scurvy żartuje sobie z tego upiornie, mówiąc do obcasa: "Halo!".

11 grudnia gościem spotkania z cyklu "Teatr w Gazeta Cafe", organizowanego przez "Gazetę Wyborczą", będzie Grzegorz Jarzyna. Spotkanie będzie poświęcone m.in. najnowszej premierze Grzegorza Jarzyny, którą jest "Lew w zimie" zrealizowany w wiedeńskim Burgtheater w koprodukcji z TR Warszawa.

W dniach 8-16 grudnia "Krum" Krzysztofa Warlikowskiego prezentowany będzie w teatrze Odéon w Paryżu. Natomiast w wiedeńskim Burgtheater można będzie zobaczyć "Lwa w zimie" Grzegorza Jarzyny (1, 2, 5, 13, 20, 21, 23, 25 grudnia).

Grzegorz Jarzyna o spektaklu:
"Lew w zimie", sztuka Jamesa Goldmana z lat 60., to rzecz w szekspirowskim stylu. Pojedynek króla Henryka II z jego żoną, któremu podporządkowane jest wszystko w ich życiu. Walcząc o władzę, walczą o swoją miłość. Intrygi, zdrady i zbrodnie są tylko po to, żeby podniecić partnera, sprawdzić, czy mu jeszcze zależy. Siedem postaci, siedem głównych ról.

Nie pasjonuję się bezpośrednio polityką. W teatrze zajmuję się po prostu człowiekiem. W tym wypadku interesuje mnie to, w jaki sposób życie ludzkie – jednorazowy dar – odnosi się do tego, co się dzieje w społeczeństwie i polityce. Bohaterowie "Lwa w zimie" wyrzekają się wszystkiego dla władzy. Do ich życia, do wytworzonego wizerunku nie pasuje miłość.

Magda Majewska
Materiały Teatru
30 listopada 2007

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...