Jestem absolutnie spełnioną śpiewaczką

Rozmowa z Małgorzatą Grelą

- Zadaję sobie często pytanie, czy na pewno wybrałam dobrą drogę, jeżeli chodzi o spełnienie moich marzeń czy zrealizowanie się zawodowo. I nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości, że gdybym mogła jeszcze raz wybierać, na pewno chciałabym, żeby ta droga potoczyła się właśnie w taki sposób, w jaki się potoczyła. Jestem absolutnie spełnioną śpiewaczką. Być może mogłam zaśpiewać więcej, ale też bardzo zależało mi na tym, żeby mieć rodzinę i spełnić się również w życiu osobistym i bardzo mi się to udało – mówi solistka sopranistka Opery Nova w Bydgoszczy, pełniąca funkcję kierownika Katedry Wokalistyki, a od września Dziekan Wydziału Wokalno - Aktorskiego w Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy.

Z solistką i sopranistką Małgorzatą Grelą - w jej 30-lecie pracy artystycznej w Operze Nova w Bydgoszczy, rozmawia Ilona Słojewska z Dziennika Teatralnego.

Ilona Słojewska: - W jaki sposób ujawniły się Pani walory głosowe? Kto je odkrył i ukształtował?

Małgorzata Grela - Zaczęło się od przedszkola. Uwielbiałam śpiewać i występowałam jako solistka. Moja pani wychowawczyni Danusia zapraszała mnie codziennie na środek sali, a ja śpiewałam piosenki. W klasie I szkoły podstawowej zapisałam się do „Scholi" przy naszym kościele, którą prowadziła pani Irena Maculewicz – Żejmo. Była śpiewaczką operową, która przyjechała z Bydgoszczy do Szczecinka i prowadziła tę muzyczną grupę. Wyłoniła z niej kilka osób, wśród nich i mnie, z którymi rozpoczęła indywidualną pracę nad głosem. Od siódmej klasy już indywidualnie pracowała ze mną i tym samym była pierwszą osobą, która rozwijała mój głos, pracując nad barwą i skalą. To ona zadecydowała, że mój głos jest sopranem. Później właśnie u pani Ireny Maculewicz – Żejmo studiowałam pięć lat w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy na Wydziale Wokalno-Aktorskim.

Pamięta Pani II Międzynarodowy Konkurs Wokalny w Dusznikach Zdroju, podczas którego została Pani laureatką?

- Oczywiście że pamiętam! Byłam jedyną osobą z bydgoskiej Akademii Muzycznej, która przeszła do drugiego i ostatecznie do trzeciego etapu. Byłam wówczas studentką piątego roku Wydziału Wokalno-Aktorskiego. Podczas tego konkursu towarzyszyła mi przy fortepianie moja pianistka pani Iwona Jakubowska. Ostatecznie zostałam laureatką Nagrody Specjalnej za wykonanie pieśni polskiej „Własny strój" Stanisława Moniuszki. To był rok 1992 i zdradzę, że za nagrodę pieniężną nabyłam materiał, z którego uszyto mi suknię koncertową. Bardzo ją lubiłam i zaśpiewałam w niej wiele koncertów.

Rok później ukończyła Pani z wyróżnieniem Akademię Muzyczną w Bydgoszczy i została solistką Opery Nova?

- Tak! W roku 1993 ukończyłam z wyróżnieniem Wydział Wokalno- Aktorski w bydgoskiej AM. Wielką radością i ogromnym przeżyciem był dla mnie fakt, że w tym samym roku zostałam solistką w Operze Nova w Bydgoszczy. Spełniło się absolutnie moje największe marzenie. Nie ukrywam, że bardzo chciałam zostać w tym mieście. Obawiałam się, że nie będzie dla mnie etatu. Okazało się jednak, że zwolniły się 3 etaty i Dyrektor Maciej Figas zaproponował mi pracę. W związku z tym, od 1 września 1993 roku zostałam solistką naszej Opery. Była to dla mnie ogromna radość.

W jakim repertuarze czuje się Pani najlepiej? Opera? Operetka? Repertuar kantatowo-oratoryjny?

- Na pewno nie jest to repertuar oratoryjno-kantatowy a zdecydowanie jest to opera, operetka czy musical. Myślę, że nie ma to dla mnie większego znaczenia. Ważne, aby przedstawienie było dobrze zrealizowane. Najczęściej wspominam trzy partie, tzw. „Trzy M", towarzyszące mi w moim życiu artystycznym, które bardzo lubiłam śpiewać. Czyli, Maricę w operetce Imre Kálmána „Hrabina Marica", w operze Ignacego Jana Paderewskiego „Manru" partię Ulany i w musicalu „My fair Lady" z librettem Alana Jaya Lernera oraz muzyką Fredericka Loewego postać – Elizy Doolittle. To są trzy zupełnie różne gatunki, ale wspaniale zrealizowane przedstawienia. W każdym z nich czułam się świetnie.
Bardzo dobrze też śpiewało mi się partię Liu w „Turandot" Giacomo Pucciniego, Paminę w „Czarodziejskim flecie" Wolfganga A. Mozarta, Micaelę w „Carmen" G. Bizet, Małgorzatę w „Mefistofelesie" A. Boito i wiele, wiele innych partii. Warto zaznaczyć, że w roku 2018 partią Maricy obchodziłam swoje 25- lecie pracy artystycznej. Także za partię Maricy zostałam nagrodzona Złotą Maską dla najpopularniejszej śpiewaczki sezonu 2003/2004. Jednak te trzy partie „M" z mojego repertuaru najbardziej utkwiły w mojej pamięci oraz w sercu i kiedy dzisiaj je wspominam, odczuwam największą radość z ich wykonywania.

Partia, którą Pani najbardziej lubi śpiewać?

- Z całą pewnością była to partia Elizy w „My fair Lady", którą mogłam śpiewać o każdej porze dnia i nocy. A gdyby ktoś mnie obudził o trzeciej nad ranem, byłabym gotowa ją natychmiast zaśpiewać i zagrać. To bardzo kolorowa partia. Eliza z dziewczyny wychowanej na ulicy i sprzedającej kwiaty, pod okiem profesora Higginsa, poprawia swoją wymowę i nabiera dobrych manier. W tym musicalu jest bardzo dużo tańca jak i songów dających szerokie pole interpretacyjne.

Za wykonanie partii Paminy w „Czarodziejskim flecie" W. A. Mozarta zebrała Pani wspaniałe recenzje...

- Tak, partia Paminy jest dla mnie bardzo ważna, ponieważ była to moja pierwsza pierwszoplanowa rola, w której mogłam pokazać się w pełni publiczności bydgoskiej. Spektakl był w reżyserii Jitki Stokalskiej, a kierownictwo muzyczne sprawował Ruben Silva. Myślę, że było to bardzo dobre przedstawienie, z którym dużo wyjeżdżaliśmy za granicę. Jako Tamino partnerował mi Adam Zdunikowski a jako Papageno ś.p. Marcin Bronikowski. Ta nasza trójka, młodych bardzo wtedy jeszcze śpiewaków, niesamowicie energetycznych spowodowała, że to przedstawienie było bardzo prawdziwe. Rzeczywiście otrzymałam wiele wspaniałych recenzji, z których byłam bardzo dumna. Zauważono, że pojawiła się młoda, zdolna śpiewaczka na scenie Opery Nova.

Była też ważna dla Pani partia Liu w Turandocie Giacomo Pucciniego...

- Ach.... to było bardzo dawno temu, ale oczywiście pamiętam tę rolę. Jest ona wspaniała i każdy sopran chciałby tę partie zaśpiewać. Pucciniowska fraza Liu była bardzo dużym wyzwaniem i niesamowitą przyjemnością w wykonaniu na scenie naszej Opery. Było to bardzo dobre przedstawienie w realizacji Marka Weissa Grzesińskiego oraz pod batutą dyrektora Opery Nova Macieja Figasa. Otrzymałam wówczas dobre recenzje. W „Ruchu Muzycznym" Józef Kański napisał, że byłam wielką niespodzianką tego spektaklu; niezwykle młodą, ale bardzo pięknie śpiewającą dziewczyną. Tak więc partia Liu to był przysłowiowy strzał w dziesiątkę, jeżeli chodzi o przyjemność wykonania jej na scenie.

W Weselu Figara w reżyserii Wojciecha Adamczyka występuje Pani w roli Marceliny, która ma znaczący udział w przebiegu akcji. Widzowie nie tylko nagrodzili brawami Panią za wykonanie wokalne, ale także i za zdolności aktorskie. Jak czuje się Pani w interpretowaniu tego typu postaci?

- To była pierwsza moja rola nie jako amantki. Partia Marceliny była pierwszym przejściem w bardziej dojrzałe i charakterystyczne partie. To postać świetnie przygotowana przez reżysera Wojciecha Adamczyka i poprowadzona w akcji. Świetnie pokazuje swój charakter w duecie z Zuzanną w I Akcie. Jest w tej operze dużo bardzo ciekawych charakterystycznych scen i właśnie postać Marceliny jest tą pierwszą partią, w której zmieniam swoje emploi z amantki na dojrzałą kobietę. Była dla mnie takim wyznaczeniem nowej ścieżki mojej kariery artystycznej.

Jak czuje się Pani w trzech partiach: gospodyni, pielęgniarki, pokojówki w operze „Don Pasquale", najnowszej premierze Opery Nova, w których wykreowała Pani grą aktorską tyleż samo odmiennych osobowości i fantastycznymi środkami konstruuje Pani humor sytuacyjny?

- Przyznam szczerze że po raz pierwszy w ciągu już 31 lat, a kończę właśnie 31 sezon, zagrałam rolę niemą. Każde zadanie, które wyznaczył mi wspaniały reżyser Paweł Szkotak, musiało się zmieścić w muzyce, ponieważ było ono ściśle z nią związane. To postać, która przez cały czas jest przy Don Pasquale, wspiera go, troszczy się o niego. Znakomita jest scena, w której wyrywam łabędzia z rąk Noriny wchodząc do basenu, a potem w mokrych butach, idę i wręczam go jako dowód wierności i miłości Don Pasqualowi. Jest to rola, która pierwszy raz mi się zdarzyła i właśnie dlatego jest bardzo ciekawa.

Od 10 lat, od roku 2014, jest Pani Dyrektorem Międzynarodowego Operowego Forum Młodych. Co uważa Pani za najcenniejsze w organizowaniu tego jedynego w swym rodzaju forum?

- Przejęłam ten festiwal po dziekanie Marku Moździerzu. Jest to niesamowita inicjatywa, dlatego że publiczność bydgoska może zobaczyć studentów Wydziału Wokalno Aktorskiego ale też i Instrumentalnego, bo z reguły są to przedstawienia z orkiestrą. Mamy dwie premiery w danym roku, które są pokazywane podczas Operowego Forum Młodych. Obecnie wprowadziliśmy Impresje taneczne związane z przedmiotami, które są na Wydziale. A jeszcze do tego jest pokaz po kursie tanecznym, na którym studenci pracowali w tym roku z panem Jackiem Foltynem. Był to wspaniały taniec, podczas którego studenci przekazali przesłanie publiczności. Dodam, że po jego zakończeniu na sali zapanowała totalna cisza. To było coś niesamowitego, co zademonstrowali studenci. Wprowadzamy też kursy mistrzowskie i mamy dużo artystycznych wydarzeń skomasowanych w ciągu dwóch tygodni na przełomie kwietnia i maja. Myślę, że Forum to bardzo dobra inicjatywa, którą należy rozwijać. Mam nadzieję, że być może znowu uda się nam zapraszać zespoły z innych akademii muzycznych, żebyśmy mogli porównywać przedstawienia realizowane w innych akademiach.

Pracując w Akademii Muzycznej pełniła Pani funkcję Dziekana Wydziału Wokalno-Aktorskiego, od czterech lat jest Pani Kierownikiem Katedry Wokalistyki. Czym dla Pani jest praca ze studentami?

- Pełnienie funkcji dziekana i kierownika Katedry spowodowały, że weszłam bardzo w organizację tego Wydziału i zauważyłam, że jego istnienie nie ogranicza się tylko do nauki śpiewu. To kierownictwo musi zorganizować przedstawienia, wymyślić tytuł, zaprosić reżysera, scenografa, pomyśleć o kostiumach i dekoracjach. Prof. Bartłomiej Tomaka odpowiedzialny za całą koordynację, z zaangażowaniem realizuje cały ten proces. Dla mnie pełnienie tej funkcji oznacza szersze spojrzenie na całość pracy na Wydziale.

Czy operowa solistka sopranistka ma czas na realizowanie własnych pasji? Czy śpiew oraz praca dydaktyczna dostarcza Pani najwięcej satysfakcji oraz radości?

- Tak okazało się, że pasją jest nie tylko śpiewanie ale i właśnie nauka oraz praca dydaktyczna. I to ona dostarcza mi w tej chwili absolutnie największej satysfakcji i radości. Mam ogromne szczęście, że mnóstwo moich studentek śpiewa. Ich sukcesy są dla mnie bardzo ważne.

Hania Okońska jest solistką Teatru Wielkiego w Łodzi. Razem z nią studia ukończyła Helena Bregar, która fantastycznie śpiewa muzykę barokową. Mieszka we Francji i tam ma swój zespół, z którym grają i śpiewają, a fantastyczne przedstawienia barokowe w ich wykonaniu są na bardzo wysokim poziomie. Jest i Justyna Gęsicka, która w tej chwili jest w szkole doktorskiej i przygotowujemy się już do nagrania płyty z ariami Rossiniego oraz ich opisaniem. Jest Anna Federowicz, która śpiewa w musicalach w teatrach w całej Polsce, ostatnio występowała w „Bulwarze Zachodzącego Słońca" w Operze Nova w Bydgoszczy. Ale śpiewa także partię Elizy w „My fair Lady" w Szczecinie czy Marię w „West Side Story" w Białymstoku", Mine Murray w niedawnej premierze „Draculi" w Teatrze Muzycznym w Łodzi. Takie sukcesy dostarczają mi wiele satysfakcji. W tym roku ukończyła uczelnię Roksana Korban i mam nadzieję, że będzie śpiewała, bo posiada ciekawy w barwie duży sopran. Życzę jej z całego serca, by jej kariera pięknie się rozwijała. Kończy studia też w tym roku Oliwia Filipczak, która świetnie zaprezentowała się w partii Królowej Nocy w operze „Czarodziejski flet" Wolfganga A. Mozarta na scenie naszej Opery Nova.

- Czerpię dużo radości z tego, że moje absolwentki śpiewają, ale też mam jeszcze dużo fantastycznych studentek, Wiktorię Adamczyk na I roku II stopnia posiadającą fantastyczny mezzosopran, jest też Aleksandra Zając występująca w konkursach i zdobywająca nagrody i wyróżnienia. Na czwartym roku studiuje zdolna Jagoda Janiec mezzosopran. Wyróżnia się również Weronika Ciećko, Agnieszka Muzyka, Maria Michniewicz oraz Julita Ziółko, która też w tym roku kończy swoją naukę w Akademii. A zatem mam z kim pracować i z całą pewnością mogę powiedzieć, że obecnie nauczanie jest moją szczególną pasją.

Jubileusze skłaniają do wielu refleksji. Z jakimi przemyśleniami chciałaby się Pani podzielić?

- Wiele refleksji nachodzi mnie po 30 latach i zadaję sobie często pytanie, czy na pewno wybrałam dobrą drogę, jeżeli chodzi o moje spełnienie marzeń czy spełnienie zawodowe. I nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości, że gdybym mogła jeszcze raz wybierać, na pewno chciałabym żeby ta droga potoczyła się właśnie w taki sposób, w jaki się potoczyła. Jestem absolutnie spełnioną śpiewaczką. Być może mogłam zaśpiewać więcej, ale też bardzo zależało mi na tym, żeby mieć rodzinę i spełnić się również w życiu osobistym i na pewno mi się to udało. Z mężem tworzymy udane małżeństwo, mamy syna i córkę i myślę, że tworzymy rodzinę, która się wzajemnie wspiera i i szanuje. I to jest moim sukcesem, że mimo iż to nasze szaleństwo zawodowe zabiera nam mnóstwo czasu i energii, to potrafiłam pogodzić je z życiem osobistym.

- A jeśli chodzi o zawód śpiewaczki to przeszłam przez wielką różnorodność postaci. Grałam i dziewczyny i biedne porzucone wieśniaczki i hrabiny, i kwiaciarki, i inne postaci różnego rodzaju. Miałam wiele możliwości pokazania tylu różnych charakterów kobiet i rozwinięcia się również pod kątem wokalnym i aktorskim, że nic więcej dodać nic ująć. Jestem bardzo zadowolona z tego, co mi się udało osiągnąć.

Czy zechciałaby Pani podzielić się swoimi refleksjami na temat współczesnej kondycji spektakli operowych?

- Bliskie mi jest klasyczne wystawianie przedstawień, ale nowoczesne, mające określoną spójność również wzbudzają we mnie pozytywne emocje. Chciałabym pochwalić się, że aktualnie w Akademii Muzycznej zrealizowaliśmy „Medium" z muzyką Gian Carlo Menottiego. Jest to naprawdę trudne do realizacji dzieło operowe. Reżyser młodego pokolenia Ewa Rucińska potrafiła wydobyć ze studentów naprawdę wielkie pokłady aktorstwa i emocji. To właśnie jej praca, wywarła na nas pedagogach, studentach ale przede wszystkim widzach, którzy przybyli na to przedstawienie do Sali Kameralnej Opery Nova, ogromne wrażenie.
Oczywiście, jest bardzo dużo znakomitych reżyserów starszego pokolenia z dużym doświadczeniem i bagażem twórczym, ale widzę, że jest również sporo młodych reżyserów, którzy mają interesujące pomysły na to, żeby przedstawienia mogły być na najwyższym poziomie. I takich ciekawych inscenizacji sobie życzmy.

Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów na operowej scenie oraz w pracy dydaktycznej.
__

Małgorzata Grela w 1993 roku ukończyła z wyróżnieniem Akademię Muzyczną w Bydgoszczy. Jest laureatką II Międzynarodowego Konkursu Wokalnego w Dusznikach Zdroju oraz półfinalistką II Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. St. Moniuszki w Warszawie. Od 1993 roku solistka Opery Nova.
Współpracuje z teatrami muzycznymi w Krakowie i Szczecinie. Dziekan Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej im. F. Nowowiejskiego w Bydgoszczy (od 2012 r.). Od 2014 roku dyrektor Międzynarodowego Operowego Forum Młodych. 25 lutego 2019 r. otrzymała tytuł profesora sztuk muzycznych z rąk Prezydenta RP.
Brała udział w wielu festiwalach krajowych i międzynarodowych: na Festiwalu Mozartowskim we Francji wykonywała partię Paminy w Czarodziejskim flecie, na Festiwalu Sommerfestspiele w Niemczech śpiewała rolę Mi w Krainie uśmiechu i Arseny w Baronie cygańskim. Odtwarzała Micaelę w Carmen inaugurującej VI Bydgoski Festiwal Operowy, a podczas XXXIII Bydgoskiego Festiwalu Muzycznego wykonywała tytułową partię Złotego Kogucika w operze M. Rimskiego-Korsakowa.
Wykonuje repertuar kantatowo-oratoryjny: partie sopranowe w Requiem i Mszy Koronacyjnej W. A. Mozarta, w Glorii A. Vivaldiego, Stabat Mater G.B.Pergolesiego, Nelson Messe J.Haydna.
Z zespołem Opery Nova artystka odbyła tournée w Niemczech, Austrii, Francji, Szwajcarii, Belgii, Holandii. 24 listopada 2018 r. spektaklem Hrabina Marica Małgorzata Grela świętowała jubileusz 25-lecia pracy artystycznej w bydgoskiej operze. Tego dnia została odznaczona Brązowym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis przyznawanym przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

 

Ilona Słojewska
Dziennik Teatralny Kujawy
23 maja 2024

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia