Jesteśmy duszami w różnych ciałach
rozmowa z Pawłem PassinimWanda, co nie chciała Niemca feministką u Passiniego
- Czy wraz z autorkami, Sylwią Chutnik i Patrycją Dołowy, postanowił Pan nadać współczesną twarz legendarnej Wandzie, co nie chciała Niemca i w toń Wisły się rzuciła?
Paweł Passini: Gdy zabieramy się za interpretację fragmentów mitologii, to zwykle kończy się to tym, czym kończyło się w Grecji, czyli próbą opowiedzenia mitów na nowo. Wszystko po to, aby przymierzyć do nich, do tego co wieczne - współczesność. Dla mnie to niezwykle intrygujące, że dwa przedchrześcijańskie polskie mity założycielskie, to historia o królu pożartym przez myszy i opowieść o pięknej królewnie, która zabija swego ojca - smoka, a następnie rzuca się do wody, by nie zostać żoną Niemca. Chcemy tym przedstawieniem w sposób nieco prowokacyjny, zaczepny, stawiać pytania: czy my potrafimy karmić się tym mitem, czy może to mit karmi się nami, współczesnymi.
Jaka będzie odpowiedź?
- Siła tych opowieści, przechowywana w pamięci pokoleń polega na tym, że można je tak opowiadać, aby stawać się mocniejszymi. Byśmy, jak chciał tego Gombrowicz, zobaczyli w polskiej irracjonalności siłę, a nie słabość. Siłę tego, co jest intuicyjne, podświadome, wreszcie kobiece, a czego tak dużo jest w nas, Polakach.
To oznacza, że Wanda będzie miała twarz feministki?
- Tak - jedną z wielu twarzy. Autorki tekstu prowadzą fundację Mama, nakłaniającą młode matki do otwartości, aktywnego i świadomego macierzyństwa, do inspirowania innych swoją postawą. Ten tekst, siłą rzeczy, uświadamia nam, że kobiecość w naszej tradycji była jednak słabsza i mniej przekonująca niż męskość.
Wzmocni Pan kobiety tym spektaklem?
- Myślę, że tak, ale tak naprawdę uważam, że dusza nie ma płci. I to jest najważniejsze. Jesteśmy duszami w różnych ciałach, wrzuceni tak, jak aktorzy w teatralne role. Powinniśmy słuchać tego, co w nas i kobiece, i męskie.
Ale też powinniśmy sięgać do tradycji, co więcej, czasem ją rewidować, jak zapewne Pan zrobi to z "Wandą" przygotowywaną w ramach Festiwalu re_wizje w Starym Teatrze?
- Tradycja jest jednym z narzędzi, które służy do życia. Jeśli do tradycji się nie sięga, to ona zanika - jak nieużywany organ. W spektaklach próbuję przywoływać polskie, europejskie czy bliskowschodnie opowieści. Sprawdzam - gdzie byliśmy, dokąd idziemy, co zabraliśmy ze sobą w podróż?
Teraz będzie Pan "sprawdzał" w szerokim gronie, zarówno aktorskim, jak i kolegów reżyserów?
- Z częścią obsady aktorskiej spotkałem się już przy "Nie-Boskiej" w ramach re_wizji romantycznych, z innymi pracuję po raz pierwszy. Wśród realizatorów są moi stali współpracownicy, tworzący zespół NeTTheatre - Teatru w Sieci Powiązań. Co więcej w "Starym" przez trzy weekendowe dni odbędą się trzy premiery reżyserów, którzy się lubią i szanują artystycznie. Jako trzeci w tej kolejce, obok Moniki Strzępki i Marcina Libera, zapraszam na całość.
Właśnie, zagracie trzy spektakle w czasie trzech dni!
- To szalony pomysł, a jednocześnie bardzo ekscytujący, bo widz będzie mógł porównywać sposób stawiania przez nas pytań i poszukiwania odpowiedzi. A będą to właśnie pytania o mit.