Językowy sztafaż

"Emigranci" - reż: Wiktor Rubin - Teatr Łaźnia Nowa w Krakowie

"Emigranci" w reżyserii Wiktora Rubina nie wpadli w pułapkę, którą zagraża czytanie dziś Mrożka - stworzyli świat współczesny, acz uniwersalny

Lektura Mrożka daje ryzyko popadnięcia w jednoznaczny schemat kulturowo-polityczny, mocno akcentując dosłowność emigracji. W spektaklu Rubina udaje się tego uniknąć. Obczyzna to brak wolności, wewnętrzne ograniczenia, nieumiejętność przełamania wewnętrznego marazmu, rutyny i niemocy. Wskazuje na to już samo urządzenie przestrzeni. Widzowie siedzą na workach umieszczonych wokół okrągłej sceny, za nimi zaś są ustawione białe, wysokie, tekturowe ściany. Znajdujemy się w odizolowanym wycinku świata, w obszarze, w którym jesteśmy zdani tylko na nas samych i siebie nawzajem. Przestrzeń egzystencji dwóch skontrastowanych ze sobą postaci to jednocześnie konstrukcja jawnie teatralna. Bohaterowie - inteligent AA i XX, człowiek prosty, wręcz prostacki znajdują się na obczyźnie, lecz każdy z innego powodu i w odmiennym celu. Konfrontacja postaci sukcesywnie będzie prowadzić do odkrycia ich przyczyn, lecz przede wszystkim – zyskania samoświadomości własnej sytuacji.

Rubin prowadzi spektakl żywo i efektownie. Jego rytm co prawda gubi się w pewnym momencie, jednak aktorzy nawet wówczas wygrywają rytmiczność i muzyczność samego tekstu. Obok AA i XX trzecim bohaterem jest tu bowiem język. To on gra bohaterami, nie odwrotnie. Przeciwstawienie sobie postaci to tak naprawdę walka języków – akcentuje to reżyser, zamieniając aktorów strojami, w pewnym momencie także rolami. Język stanowi o postaci, a wspólny dyskurs jest warunkiem znalezienia porozumienia. Świetnie wygrana niemoc znalezienia odpowiedniego języka przez AA pokazuje dzielącą bohaterów barierę. Nie wszystkie jednak elementy tej językowej układanki są udane. Zbędnym zabiegiem wydaje się wprowadzenie trzeciej kobiecej postaci, wyraźnie posługującej się odmiennym dyskursem. Choć już jawne usadowienie jej w roli inspicjenta jest ciekawym chwytem, pokazującym narzucanie treści wypowiedzi – lecz to jej forma jest tym, co stanowi o porozumieniu bohaterów. Niepotrzebne wydaje się tu również wcielenie – upodobanych przez reżysera w niemal każdym spektaklu – mediów, tu relacji wideo z prób. Nie wnosi ono wiele do sensu przedstawienia.

Odczytanie spektaklu poprzez język jest – mam wrażenie – jednym z jego możliwych poziomów, na szczęście jednak nie jedynym, choć mocno akcentuje je reżyser. Konfrontację bohaterów można również analizować jako uniwersalny obraz wyobcowania, które przełamać może jedynie uświadomienie sobie, co w nas w nie wtłacza. W finałowej scenie runą więc „mury” ograniczeń – pokazane dosłownie w demontażu przez bohatera scenografii. Widz zostaje postawiony przed nagle odsłoniętą, ogromną i ciemną przestrzenią. Co bardziej znaczące, uświadamia sobie, że sam również siedzi na worku. Na takim samym płóciennym bagażu jak ten, który okazał się kryjówką pieniędzy XX – jego pozornej wolności, a faktycznie zniewolenia i niemocy.

Magdalena Urbańska
Łaźnia Nowa Kraków
23 maja 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...