Joanna

Nazywam się Joasia Kulig, przyjechałam z Krakowa

Był 2008 rok, równo dziesięć lat temu. Pracowałem na festiwalu "Młodzi i film" w Koszalinie, prowadziłem spotkania z twórcami po seansach, zapowiadałem również niektóre projekcje. Po jednej z zapowiedzi, podeszła do mnie śliczna dziewczyna. Dziewczynka, chciałoby się napisać - bo wyglądała najwyżej na piętnaście lat. Usłyszałem: "Nazywam się Joasia Kulig, przyjechałam z Krakowa, bardzo ale to bardzo podobała mi się pana zapowiedź. No i my się chyba teraz zaprzyjaźnimy?".

I jeszcze wyciągnięta dłoń, i jeszcze szeroki uśmiech, zaproszenie na jej debiutancki film, "Środa, czwartek rano", a na koniec informacja że z Maćkiem Bochniakiem, wówczas chłopakiem, wkrótce potem mężem, Joasia przyjechała z tego Krakowa na motorze. Nie było innego wyjścia, musieliśmy się zaprzyjaźnić.

Z pewnego dystansu towarzyszyłem od tamtego spotkania wielu wydarzeniom w życiu mojej przyjaciółki Joasi. Bawiłem się na jej weselu, oklaskiwałem pierwsze role teatralne, telewizyjne i filmowe, chodziłem na koncerty, ale pamiętam również bodaj najtrudniejszą naszą rozmowę zawodową, w Krakowie, w małej włoskiej knajpce przy Starowiślnej. Joasia oświadczyła mi wtedy, że kończy z aktorstwem, ten zawód przerasta ją psychicznie, wykańcza, spakowała już do kufra wszystkie nagrody za rolę w "Środzie, czwartku rano", musi poważnie przemyśleć czy w ogóle chce kontynuować tę pracę. Wiedziałem jaki to skarb, czułem jak wielką ma wrażliwość, może nawet nadwrażliwość, poprosiłem zatem, żeby nie podejmowała żadnych gwałtownych decyzji, że za moment wszystko może się zmienić. I zmieniło się.

Pierwszy był, i dlatego chciałem to nazwisko podkreślić szczególnie, Marcin Wrona, który powierzając Joannie tytułową rolę w Teatrze Telewizji, w widowisku "Doktor Halina", pokazał jej, że aktorstwo może być także wielką przygodą - ale aktorstwo które jest stopem intuicji, warsztatowej biegłości, ale niekoniecznie musi bazować na psychice aktora, obciążać emocjonalnie. A potem, bardzo szybko, Joanną niemal równocześnie zainteresowali się Paweł Pawlikowski i Małgorzata Szumowska. U Pawlikowskiego zagrała w "Kobiecie z piątej dzielnicy", u Szumowskiej w głośnym i kontrowersyjnym "Sponsoringu". Wtedy dla Joanny zaczęła się złota seria. Im więcej pracowała, tym mocniej czuła, że w tym zawodzie dystans jest nie tylko możliwy, ale wręcz konieczny. Patrzyłem jak nabiera sił, dojrzewa, nie tracąc w tym wszystkim tego, co zauważyłem natychmiast przy naszym pierwszym spotkaniu w Koszalinie: naturalności i żarliwości. Joasia, zarówno jako aktorka, jak i osoba prywatna, nie dawkuje sobie życia drobnymi kroplami, wypija całą szklankę. Jest szczera, naturalna, bezpośrednia. Chce się spędzać w jej towarzystwie czas, chce się do niej uśmiechać.

"Zimna wojna" Pawła Pawlikowskiego to powinien być kolejny milowy krok w karierze Joanny Kulig, teraz już chyba międzynarodowej. Pamiętam opowieści Asi z przygotowań i z okresu zdjęciowego do "Zimnej wojny". O tym, jak dla roli Zuli zrezygnowała ze wszystkich zawodowych zobowiązań i przez wiele miesięcy starała się maksymalnie zbliżyć do postaci, o żmudnej nauce tańca, i niemal codziennych wizytach w siedzibie "Mazowsza", o pracy z Pawłem Pawlikowskim i niepewności o efekt. Kilka miesięcy przed premierą, zapytałem Joasi czy widziała film. Uśmiechnęła się promiennie, jak to ona. "Chyba ci się spodoba" - usłyszałem.

Miała rację. Zula w interpretacji Joanny Kulig to mitotwórcza siła kina i kobiecości w kinie. Posągowa i zdystansowana, ekstatyczna i subtelna. Patrząc na Joannę, myślałem o włoskich ikonach kina - o Annie Magnani, Sofii Loren, Claudii Cardinale. Były jak ona - seksowne, zmysłowe, niekiedy wulgarne, utrwalone w kinie w czerni i w bieli bardziej niż w kolorach, zachwycające życiową energią, ale niekiedy także bardzo smutne. Zula ma to wszystko. Kulig ma to wszystko. Jest światłem.

Łukasz Maciejewski
kalejdoskop.pl
6 sierpnia 2018
Portrety
Joanna Kulig

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia