Józef i Maria w supermarkecie

"Józef i Maria" - reż: Grzegorz Wiśniewski - Teatr Studio w Warszawie

Irena Jun i Stanisław Brudny po raz kolejny na scenie Teatru Studio dają popis swych aktorskich umiejętności. W spektaklu "Józef i Maria" zbudowali wyraziste role dwojga starych, odsuniętych na margines ludzi. Udało im się uniknąć ckliwości i taniego sentymentalizmu i pokazać współczesnych wykluczonych

Reżyser spektaklu, Grzegorz Wiśniewski, przyznaje, że od dawna chciał przygotować opowieść o ludziach starych. Gdy nadarzyła się okazja współpracy z Ireną Jun i Stanisławem Brudnym natychmiast z niej skorzystał. - Nie spodziewałem się, że ta praca będzie tak owocna dla mojego rozwoju - mówił Wiśniewski przed premierą, na którą wybrał tekst Petera Turriniego.

Sztuka napisana w 1980 roku, gdy austriacki dramaturg odszedł już od artystycznych prowokacji i tzw. dramaturgii szoku, jest metaforą samotności w konsumpcyjnym, pozbawionym wartości świecie.

Tytułowi bohaterowie, Józef i Maria, to starzy ludzie, którzy się w tym świecie nie odnaleźli. Spotykają się przypadkowo w wieczór wigilijny, w supermarkecie, gdzie Maria (Irena Jun) pracuje jako sprzątaczka, a Józef (Stanisław Brudny) jako stróż nocny. Nie mają dokąd wracać, choć np. Maria ma rodzinę. W tę noc los połączył ich i sprawił, że znowu byli przez chwilę szczęśliwi. W ciągu kilku godzin nieznani sobie ludzie, wspominają młodość, odkrywają rozmaite tajemnice, opowiadają o radościach i rozczarowaniach życia i cieszą się swoją obecnością.

Już po kilkunastu minutach staje się jasne, że o sile tego spektaklu nie będzie decydować mało porywający tekst Turriniego, ale aktorstwo Ireny Jun i Stanisława Brudnego. Ten duet wydobył z niego to co najważniejsze. Tchnął życie w dialogi, zbudował krwiste postaci, które stopniowo odsłaniają swoje uczucia i emocje.

Irena Jun i Stanisław Brudny, niegdyś aktorzy m. in. Jerzego Grzegorzewskiego i Józefa Szajny, po raz kolejny pokazali, że są mistrzami aktorskiego fachu. Kameralny spektakl, grany na małej scenie wymaga od nich ogromnego skupienia. Ich wrażliwość, szczerość przekazu, umiejętność partnerowania na scenie, dystans do siebie - to wszystko składa się na ostateczny efekt.

Metamorfozę, jakiej na scenie podlega Irena Jun, można podsumować tylko dwoma słowami: chapeau bas. Aktorka wzrusza, bawi, zaskakuje i ma w sobie tyle energii, że mogłaby jej pozazdrościć niejedna świeżo upieczona absolwentka szkoły teatralnej. Ze Stanisławem Brudnym tworzy duet idealny, w którym każdy pracuje nie tylko na siebie, ale i na partnera.

"Józef i Maria" to nie jest ckliwa historia w stylu "Opowieści wigilijnej" Dickensa. Ze sceny nie wieje kiczowatym sentymentalizmem, nie ma też happy endu. W świecie kiczu i banału, świąt sprowadzonych do super promocji na golonkę i "Christmas Time" Cliffa Richardsa oraz chęci unikania tematów tabu, a do takich starość i śmierć z pewnością należą, propozycja Grzegorza Wiśniewskiego jest jak najbardziej na czasie.

Lidia Raś
Polskatimes
20 grudnia 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...