Jubilata trzeba dopieszczać

O Teatrze Dzieci Zagłębia w Będzinie

Mam nadzieję, że zbliżające się urodziny Teatru Dzieci Zagłębia będą wyśmienitą okazją do przypomnienia wszystkich spektakularnych sukcesów będzińskiej sceny, jej twórcy, aktorów, zespołu, który wbrew wszelkim trudnościom stworzył miejsce najpiękniejszych wspomnień każdego niemal mieszkańca Zagłębia (i nie tylko), które dla wielu z nas stało się początkiem niekończącego się, cudownego romansu z teatrem. Wierzę, że uroczystości nie zakłócą żenujące spory, a tym bardziej groźba likwidacji dzieła "Czarodzieja z Będzina"

W pierwszych dniach czerwca przed siedzibą Teatru Dzieci Zagłębia manifestowali swoje poparcie dla zespołu przedstawiciele niemal wszystkich środowisk artystycznych regionu.

Aglomeracja śląska liczy blisko 5 milionów mieszkańców (dokładnie 4,59 mln, dane z 2014 r.) w tym ponad 800 tys. (17 proc.) stanowią dzieci i młodzież do 17 roku życia. Edukację teatralną tej ogromnej rzeszy małolatów zapewniają trzy teatry dziecięce: "Banialuka" w Bielsku-Białej, "Ateneum" w Katowicach i Teatr Dzieci Zagłębia w Będzinie. Jak na potęgę kulturalną, do której pretenduje region, trzeba przyznać, że nie jest to liczba imponująca a raczej stanowi niezbędne minimum, zważywszy, że na dorosłych widzów czeka ponad dwadzieścia scen dramatycznych i instytucji muzycznych, siedemdziesiąt muzeów i galerii sztuki, kilkadziesiąt kin. Jak ważne jest obcowanie z teatrem od najmłodszych lat, jak istotną rolę odgrywa przygotowanie wrażliwego, świadomego widza wiedział najlepiej "Czarodziej z Będzina" wizjoner Jan Dorman, twórca i patron TDZ. Przywoływanie tych oczywistych faktów nie wynika ze zbliżającej się w tym roku 70. rocznicy port wstania Teatru Dzieci Zagłębia ale... groźby zamknięcia tej jedynej w Zagłębiu sceny dla dzieci. Sceny, którą rocznie odwiedza pięćdziesiąt tysięcy widzów.

Początek dreszczowca

Pod koniec ubiegłego roku pojawiły się niepokojące sygnały. W przygotowanym w starostwie budżecie dotacja dla teatru została obcięta o połowę. Przypomnijmy, że na mocy umowy zawartej 1 lutego z 1999 r. Miasto Będzin zobowiązało się do pokrywania 55 proc. kosztów utrzymania teatru, 45 proc. spoczęło na barkach powiatu będzińskiego. Nie jest tajemnicą, że teatralna chluba Zagłębia jest jedną z najbiedniejszych scen w kraju, roczna dotacja wynosi zaledwie 1 700 000 zł, gdyby nie środki uzyskane z różnego typu grantów (w tym sezonie zespół zdobył dofinansowanie aż dla 15 projektów), zapewne nie byłoby blisko 300 spektakli rocznie, warsztatów i lekcji teatralnych, spektakli w tłumaczeniu na język migowy dla dzieci niedosłyszących, konkursów plastycznych i wielu innych cennych inicjatyw.

W lutym spór rozgorzał na dobre. Starostwo w umowie sprzed 16 lat dopatrzyło się nieprawidłowości, zdaniem prawników zarządu zabrakło zatwierdzenia umowy przez ówczesną radę powiatu. To wystarczyło, aby zaprzestać współfinansowania będzińskiej sceny. Nie było już na co czekać. Ruszyła batalia. Dyrektor TDZ Gabriel Gietzky wystosował list otwarty, poszły zawiadomienia o sytuacji do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Instytutu Teatralnego, prezydenta RP, Związku Artystów Scen Polskich. W całym środowisku teatralnym regionu zawrzało.

Wiele obiecywano sobie po spotkaniu, które odbyło się 28 kwietnia w gmachu Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Jego inicjatorem był Olgierd Łukaszewicz, prezes ZASP. Przy stole obrad zasiedli m. in. wojewoda śląski Piotr Litwa, zastępca dyrektora Wydziału Nadzoru Prawnego Urzędu Wojewódzkiego Iwona Andruszkiewicz, ekspert ds. Kultury, przewodnicząca Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów Śląskich dr Łucja Ginko a także prezydent Będzina Łukasz Komoniewski, starosta będziński Arkadiusz Watoła i dyrektor Teatru Dzieci Zagłębia Gabriel Gietzky. Efekty rozmowy napawały optymizmem. Starosta wycofał się z obalania "ułomnej" umowy, przyjął do wiadomości interpretację prawną, w myśl której współfinansowanie Teatru Dzieci Zagłębia stanowi zadanie własne powiatu, w związku z czym ratyfikacja tego dokumentu i akceptacja rady powiatu nie jest potrzebna. Starosta zobowiązał się także do jak najszybszego przedstawienia sprawy członkom zarządu oraz przekazania zaległego i bieżącego dofinansowania teatrowi.

Druzgocąca uchwała

Ulga nie trwała jednak długo. Dwa tygodnie później, 12 maja Zarząd Powiatu Będzińskiego podjął uchwałę (nr 92/15) o rozwiązaniu umowy z 1999 roku pomiędzy starostwem a gminą Będzin na współprowadzenie i współfinansowanie Teatru Dzieci Zagłębia. Radcy prawni starostwa podważali bowiem opinię prawników Nadzoru Prawnego Urzędu Wojewódzkiego i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jedynym źródłem powiadamiającym o tej decyzji był Biuletyn Informacji Publicznej starostwa. Dziwić może fakt, że gospodarska dbałość o kasę starostwa i trzymanie się litery prawa, na którą powoływali się członkowie zarządu nie podsunęła nikomu myśli, aby domagać się zwrotu wypłacanych przez 16 lat teatrowi nienależnych mu, zdaniem prawników starostwa, środków. Nie wiedzieć także czemu, nie pojawiła się także propozycja naprawienia "ułomnej" umowy.

Po kolejnej odmowie realizacji ustaleń zawartych w umowie z 1999 r. w mieście i Internecie pojawiła się klepsydra zawiadamiająca o agonii Teatru im. Jana Dormana w Będzinie. W pierwszych dniach czerwca przed siedzibą placówki zgromadził się niebywały tłum. Gdyby nie powód - kolejny akt dramatu TDZ - dla łowców autografów byłaby to niebywała gratka. Olgierd Łukaszewicz, Sławomir Pietras, niemal wszyscy dyrektorzy teatrów dramatycznych w regionie, aktorzy scen śląskich i zagłębiowskich od Gliwic po Częstochowę, Michał Rosiński, były dyrektor Teatru Dzieci Zagłębia... Tym razem inicjatorką spotkania, na które zaproszono członków zarządu powiatu i władze miejskie Będzina była Ewa Leśniak, aktorka Teatru Śląskiego w Katowicach, wiceprezes Związku Artystów Scen Polskich, prezes oddziału ZASP Katowicach. Znów powiało optymizmem. Starosta bowiem przybył z nową propozycją, która miała położyć kres sporowi i zapewnić zmęczonemu groźbą likwidacji zespołowi, wyczekiwaną stabilizację. Nadzieje okazały się jednak płonne. Reprezentujący zarząd powiatu starosta Arkadiusz Watoła i skarbnik zarządu powiatu Tomasz Zydek zapewniając, że teatr leży im głęboko na sercu i nikomu w starostwie przez myśl nie przeszło likwidowanie tej zacnej i zasłużonej placówki jednocześnie uparcie obstawali przy trzymaniu się litery prawa, która nie pozwala im realizować "ułomnej" umowy. Spotkanie było żenujące, ponieważ żadne argumenty, powoływanie się na wcześniejsze ustalenia nie odnosiły oczekiwanego skutku. Starostwo zobowiązywało się jedynie do wsparcia finansowego, w kwocie odbiegającej od wysokości dotychczasowych dotacji. Determinację zespołu wspierali przedstawiciele ZASP, były dyrektor Teatru Wielkiego: w Łodzi, Poznaniu, Warszawie, honorowy obywatel Będzina Sławomir Pietras a także niezwykle rzeczowo i merytorycznie prezydent miasta Łukasz Komoniewski. To właśnie włodarz Będzina nie zgodził się na podpisanie tymczasowego porozumienia, sprowadzającego rolę starostwa do roli niemal sponsora, który jak wiadomo w zależności od posiadanych finansów, mógłby wspierać teatr kwotami różnej wysokości, nieregularnymi datkami. Pewnie rozmowy zakończyłyby się całkowitym fiaskiem... gdyby nie zimna krew Olgierda Łukaszewicza, który uzyskał wreszcie zapewnienie Starosty, że po otrzymaniu z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego na piśmie interpretacji prawnej umowy z 1999 r., zarząd powiatu podejmie stosowne decyzje.

Konflikt rozgorzał na dobre, kiedy zdesperowani aktorzy, zgodnie z wcześniejszymi obustronnymi ustaleniami udali się kilka dni później do siedziby Starostwa i... nie zostali wpuszczeni do budynku.

22 czerwca wojewoda śląski wysłał do Starostwa Powiatowego w Będzinie pismo zawiadamiające o wszczęciu postępowania nadzorczego w sprawie stwierdzenia nieważności uchwały, jaką zarząd powiatu podjął 12 maja.

Akt (przed) ostatni

Poniedziałek, 6 lipca. Na nadzwyczajnej sesji Rady Powiatu Będzińskiego zapada decyzja o przekazaniu Teatrowi

pełnej kwoty dofinansowania. Byłby to zapewne akt ostatni, gdyby nie fakt, że ustalenia te dotyczą wyłącznie bieżącego roku. Co zatem czeka zespół w następnych sezonach? Wprawdzie wicestarosta będziński Emil Bystrowski zapewnił, że zarząd zobowiązał się do kontynuacji wypłacania teatrowi w następnych latach 750 tysięcy złotych, jednak nie potwierdza tej deklaracji żaden dokument. Obawy są więc uzasadnione.

W skali kraju, będzińska scena plasuje się na niechlubnym dole listy teatrów według wysokości dotacji, natomiast zysk jaki przynosi ta instytucja jest gigantyczny i jej byt nigdy nie powinien być zagrożony.

* * *

Kiedy Jan Dorman w 1945 r. założył w Sosnowcu Międzyszkolny Teatr Dziecka, problemy lokalowe były zrozumiale. Spektakle wędrowały między sceną ówczesnego Teatru Miejskiego (obecnie Teatr Zagłębia) a sceną siedziby Związku Zawodowego Górników przy ul. Żytniej. W 1950 r. dom parafialny w Będzinie stał się siedzibą Teatru Dzieci Zagłębia (nazwa od 1951 r.). O ile teatr jest chlubą miasta i regionu, o tyle budynek i jego wnętrze pozostawiają wiele do życzenia. Niedoinwestowanie i niedofinansowanie, czyli wieczne problemy Jana Dormana, nękały wszystkich jego następców. A jednak to właśnie w Będzinie odbywały się głośne Herody i Jasełka, prestiżowy Przegląd Teatrów Lalkowych, spotkania z ludźmi teatru, plenerowe spektakle. Dorman zainspirował młodych entuzjastów, tak powstał legendarny Klub Studenta Ethiopus, a za jego sprawą ruszyły pamiętne "Poranki Teatralne". Kolejny dyrektor w 1982 r. uruchomił dwuletnie Studium Aktorskie Teatrów Lalkowych przy TDZ, którą to kuźnię opuściło wielu znakomitych artystów.

O kłopotach finansowych powiatu będzińskiego wiadomo nie od dziś. Niepokojąco rośnie zadłużenie szpitali a plan naprawczy niczego nie uzdrowił. Wprawdzie zaległa wobec teatru kwota 400 rys. zł. jest kroplą w morzu potrzeb placówek służby zdrowia, trudno się więc dziwić, że zarząd panicznie poszukuje ratunku wszędzie, nie można jednak rozgrzeszać manipulowania faktami ani bezdusznej decyzji, która niechybnie wiedzie do zamknięcia będzińskiej sceny. Miasto także nie jest w stanie przejąć w całości utrzymania teatru, trzeba jednak przyznać, że prezydent Komoniewski wywiązuje się z zobowiązań i mimo bardzo skromnych zasobów miejskiej kasy na teatrze oszczędzać nie zamierza i konsekwentnie broni historycznej placówki, drugiej po średniowiecznym zamku królewskim wizytówki grodu nad Prze-mszą. Może więc należało by się zastanowić, czy zagłębiowskie powiaty, gminy i miasta nie powinny rozważyć wspólnego finansowania teatru dla dzieci, teatru, z którego korzystają przecież wszyscy, od Częstochowy po Sosnowiec. Dormanowskiej placówce i godnemu najwyższego szacunku zespołowi należy się nie tylko finansowa stabilizacja, ale znaczne podniesienie rocznych dotacji, doinwestowanie pomieszczeń i unowocześnienie techniczne. Szacowny siedemdziesięciolatek zasłużył na troskliwe i solidne dopieszczenie. Nikogo przecież nie trzeba przekonywać, że najatrakcyjniejsza gra komputerowa nie zastąpi teatru a czego Jaś się nie nauczy...

Mam nadzieję, że zbliżające się urodziny teatru będą wyśmienitą okazją do przypomnienia wszystkich spektakularnych sukcesów będzińskiej sceny, jej twórcy, aktorów, zespołu, który wbrew wszelkim trudnościom stworzył miejsce najpiękniejszych wspomnień każdego niemal mieszkańca Zagłębia (i nie tylko), które dla wielu z nas stało się początkiem niekończącego się, cudownego romansu z teatrem. Wierzę, że uroczystości nie zakłócą żenujące spory, a tym bardziej groźba likwidacji dzieła "Czarodzieja z Będzina".

Maria Sztuka
Śląsk
12 sierpnia 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia