Jubileuszowy "Chopin" Oreficego

"Chopin" - reż: Laco Adamik - Opera Wrocławska

Przygotowując jedyną w Polsce premierę "Chopina" Giacomo Oreficego, Opera Wrocławska nie tylko wpisała się w obchody Roku Chopinowskiego. Ewa Michnik po raz kolejny udowodniła, że kierowana przez nią instytucja jest teatrem bez barier, nie bojącym się wyzwań grania oper nieznanych i współczesnych. Właśnie we Wrocławiu obejrzeć można realizacje rzadko granych tytułów, w tym najnowszy spektakl Opery Wrocławskiej.

Opera włoskiego kompozytora, zafascynowanego kompozytorską twórczością mistrza  z Żlazowej Woli, zawiera w sobie kilkadziesiąt fragmentów dzieł Chopina. Sprawne przekomponowanie i modyfikacje pozwoliły na powstanie utworu scenicznego. Libretto, choć ubogie wcale nie stanowi tutaj wyznacznika udramatyzowania opery. Tytułową postacią jest przecież Fryderyk Chopin, którego życie same w sobie jest poematem. Dzieciństwo pełne obrazów polskiej wsi, późniejszy wyjazd do Paryża, podróż na Majorkę i w końcu śmierć geniusza na obczyźnie układają się w kilka obrazów stanowiących dramaturgię spektaklu.

Inscenizacji „Chopina” podjął się uznany reżyser Laco Adamik, wcześniej realizujący we Wrocławiu „Halkę” i „Straszny Dwór”. Momentami ma się wrażenie sztuczności i użycia prostych środków. Jednakże wgłębiając się szerzej w akcję na scenie, możemy doczytać się wielu metafor i alegorii. Chociażby stojąca nad umierającym Fryderykiem kostucha, która jednocześnie jest kolędnikiem. Adamik zmusza widza do refleksji i chwili zadumy nad życiem polskiego kompozytora. Jedynie obnażony tors głównego bohatera przez większość spektaklu budzi zastanowienie.

Dekoracje przygotowane przez Barbarę Kędzierską są smutne, wręcz ascetyczne i nijak mają się do wysublimowanych, eleganckich salonów paryskich i obrazów polskiej wsi. Z kolei kostiumy Magdaleny Tesławskiej mile zaskakują swoim nawiązaniem do epoki. Swoisty misz-masz , kiedy poszczególne elementy inscenizacji nie są ze sobą powiązane, wprowadzają nutę chaosu, co na szczęście wynagradzają wspaniałe głosy.

Stevenowi Harrisonowi, jako tytułowemu Chopinowi, nie udało się momentami przebić przez zagłuszającą go grą orkiestry. Śpiewak dysponujący niezwykłej urody tenorem, śmiało porusza się w operowym bel canto i z sercem wczuwa się w odtworzenie swojej roli. Wtórująca mu Ewa Vesin, okazała się gwiazdą wieczoru. Pomimo krótkich epizodów, jako życiowa towarzyszka Chopina (tutaj jako Flora), bryluje na scenie swoim wyrazistym i szerokim skalowo sopranem. Wolumen głosu artystki stale rośnie, a aktorsko Vesin przoduje na scenie .

Szkoda tylko, że reżyser postawił chór w bezruchu podczas sceny paryskiej, gdzie drugi Chopin (pianista Michał Szczepański) wykonuje recital fortepianowy. Pomimo popisu wirtuozerii młodego artysty brak jakiejkolwiek akcji budzi zastanowienie, czy nagle nie znaleźliśmy się na koncercie w filharmonii. Zdecydowanie wybór tak długiego utworu Chopina okazał się chybiony.

Ewa Michnik za dyrygenckim pulpitem wydobyła z partytury Orefice wiele śpiewności i niuansów brzmieniowych, choć zdarzały się momenty, kiedy orkiestra mocno zagłuszała solistów i chór.

Maciej Michałkowski
Dziennik Teatralny Wrocław
20 lutego 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...