Jubileuszowy "Straszny dwór"

"Straszny dwór" - reż: Wiesław Ochman - Opera Śląska w Bytomiu

Opera Śląska wierna swojej tradycji przygotowała na jubileusz 65-lecia nową (szóstą w bogatej historii tej sceny) premierę "Strasznego dworu". Dzieło skomponowane po klęsce Powstania Styczniowego "ku pokrzepieniu serc" w Bytomiu miało już 664 przedstawienia. Premierowy wieczór zakończył się owacją na stojąco i bisem finałowego mazura.

Za oficjalną datę rozpoczęcia działalności Opery Śląskiej przyjmuje się 14 czerwca 1945 roku - dzień premiery "Halki" Stanisława Moniuszki. Inicjatorem jej powołania był znakomity polski bas Adam Didur, światowej sławy śpiewak, którego wieloletnia kariera prowadziła przez największe sceny świata z nowojorską MET i mediolańską La Scalą na czele. Dorobek artystyczny zasłużonego dla polskiej kultury teatru zamyka się 260 premierami oper, operetek i baletów realizowanych przez wszystkich liczących się reżyserów, scenografów i dyrygentów. Opera Śląska stała się kuźnią talentów. Można spokojnie pokusić się o stwierdzenie, że większość znanych w Polsce śpiewaków, i znanych na świecie polskich śpiewaków, właśnie w Bytomiu zaczynało swoje artystyczne kariery. Na tej scenie debiutował Wiesław Ochman - po latach sukcesów na zagranicznych scenach, właśnie tutaj rozpoczął przygodę z reżyserią. Inscenizacja "Strasznego dworu" jest jego najnowszym dziełem. 

Wybierając się na przedstawienie, któremu Ochman nadał kształt sceniczny, można być pewnym jednego: spektakl będzie tradycyjny (w najlepszym tego słowa znaczeniu) pod względem formy, a wszystko, co rozegra się na scenie, wierne będzie autorskim didaskaliom i muzyce, z którą reżyser zharmonizował akcję. Widz zasiada na widowni, chcąc poddać się magii teatralnych wizji twórcy. Tak jest i tym razem. Siłą reżyserii są: wierność tradycji, czytelne zawiązanie i przeprowadzenie uknutej przez Cześnikową intrygi, delikatnie zarysowany humor i dynamika scen zbiorowych, a przede wszystkim - utrzymanie polskiego klimatu. Ochman delikatnie maluje poetyckie epizody prezentujące stare obyczaje, obrazy liryczne płynące z umiłowania polskości. Właśnie to sprawia, że każdy z jego pejzaży ma właściwy sobie klimat i nastrój.

Oczywiście najważniejsze jest klarowne zarysowanie charakteru każdej z postaci, a one posiadają w tej inscenizacji wyraziste rysy i postawę. Nad całością czuwa piękny orzeł w koronie pojawiający się w prologu, w którego finale Stefan i Zbigniew przyrzekli trwać w bezżennym stanie i służyć Ojczyźnie całym sercem.

Aby uzyskać pełny obraz spektaklu, należy wspomnieć o udanej scenografii Jana Polewki, który wyczarował na niewielkiej bytomskiej scenie niemalże dosłowne obrazy polskiego dworu szlacheckiego. Jedno, co jakoś zupełnie mnie nie przekonywało, to dziwne, niejednolite kostiumy. Ani nie były stylizowane na szlacheckie (gdzie szlacheckie kontusze i pasy słuckie?), ani nie nawiązywały do okresu, w którym rozgrywa się akcja. Można zaryzykować stwierdzenie, że była to zbieranina na zasadzie: co tam mamy, panie, ciekawego w szafie? Nie wyszło to najlepiej, i w pewnym sensie - wpłynęło na niekorzyść reżyserii.

Szkoda, że mazura "wyprowadzono" na koniec ostatniego aktu, a nie - jak chciał Moniuszko - tańczono go zaraz po zjawiających się we dworze Miecznika uczestnikach kuligu. Sam mazur zyskał interesujący i dynamiczny układ, jego autorem jest Jarosław Świtała.

W obsadzie na pierwszy plan wysunęli się: Arnold Rutkowski jako Stefan, a także Ewelina Szybilska w partii Hanny. On, ujmując głosem o interesującej barwie i szlachetnym brzmieniu oraz dużą swobodą, zaśpiewał swoją partię z młodzieńczą pasją, ogromnym ładunkiem ekspresji i szczerością emocji. Przyjęta owacyjnie aria "Cisza dokoła" okazała się wysokiej klasy kreacją, zarówno od strony aktorskiej, jak i wokalnej. Ona, prezentując doskonałą formę wokalną, była wdzięczną liryczną Hanną. Dzielnie dotrzymywał im kroku Zbigniew Wunsch w roli Zbigniewa, który po niezbyt pewnie zaśpiewanym prologu w kolejnych scenach nabierał wokalnej pewności. Udane kreacje stworzyli również Bogdan Kurowski - Skołuba, i Adam Szerszeń - Miecznik.

Orkiestrę starannie przygotował i dyrygował premierą Tadeusz Serafin, pod którego batutą muzyka Moniuszki brzmiała lekko i przejrzyście, ujmując temperamentem, dobrze dobranymi tempami oraz precyzją ansambli i scen zbiorowych. Szczególne brawa za septet z chórem w finale drugiego aktu. Dobrze spisały się przygotowane przez Annę Tarnowską chóry imponujące spoistością brzmienia

Adam Czopek
Nasz Dziennik
15 czerwca 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia