Kabaret z piosenkami Wojciecha Młynarskiego

"O miłości... Absolutnie wszystko według mistrza Wojciecha Młynarskiego" - reż. Krystian Nehrebecki - Centrum Kultury w Gdyni

Słynne piosenki Wojciecha Młynarskiego i pomysł na fabułę z pogranicza scenicznego żartu i kabaretu składają się na przedstawienie "O miłości... absolutnie wszystko według Mistrza Wojciecha Młynarskiego", najnowszą produkcję Centrum Kultury w Gdyni. Spektakl, w którym biorą udział aktorzy różnych pokoleń, jest jednak także bardzo zróżnicowany jeśli chodzi o umiejętności teatralne i wokalne.

Dość często na Scenie SAM, czyli Scenie Studenta Absolwenta i Mistrza przygotowywane są spektakle z udziałem przedstawicieli każdej z tych grup. Również "O miłości..." wpisuje się w pomysł wymiany doświadczeń i integracji aktorów doświadczonych, mających już duży teatralny staż, z tymi którzy stawiają pierwsze kroki w zawodzie lub teatru dopiero się uczą (przeważnie w Studium Wokalno-Aktorskim im. Danuty Baduszkowej w Gdyni).

Reżyser i zarazem autor tekstu i ruchu scenicznego przedstawienia, Krystian Nehrebecki, stworzył osobną opowieść, w której dwa anielskie amory: Adam i Gabriela (choć w programie zapowiadana jest Amorzyca Ewa) - trafiają na Ziemię z misją kojarzenia ludzi w pary. Ku ich zaskoczeniu Gdynia, miasto, gdzie zsyła ich Bóg, to miasto ludzi szczęśliwych, zakochanych i chętnie decydujących się na potomstwo. W tej sytuacji Amor Adam postanawia wtajemniczyć swoją anielską towarzyszkę w niuanse życia ludzkiego, nie pomijając żadnego etapu relacji i zażyłości damsko-męskiej.

Humorystyczny, nawiązujący do dowcipu "Latającego cyrku Monty Pythona" tekst miewa jednak wyraźnie słabsze momenty. Szczególnie razi nieudolna "nowomowa" Amorów w pierwszej scenie i obecność boskiego Oka, z podłożonym przez reżysera Głosem Deus ex Machina. Wraz z czasem trwania spektaklu fabuła, skoncentrowana wokół obserwacji ludzkiego zachowania z zewnątrz ("dlaczego kobiety otwierają usta malując sobie oczy?" czy "co zawiera kobieca torebka?") nabiera tempa, a aktorzy wchodzą w odpowiedni rytm, by spektakl toczył się wartko i faktycznie bawił.

Wszystko dzieje się w gdyńskim trolejbusie, miejscu, gdzie spotkać przecież można młodzież, dorosłych i staruszków, reprezentujących tu całe społeczeństwo. Za pomocą kilku siedzisk i imitacji drążków (scenografia i kostiumy Moniki Ostrowskiej) oddano wnętrze pojazdu, w którym Adam i Gabriela poznają gdynian. Scenografię uzupełniają niezbyt wyszukane wizualizacji drogi (animacje Roberta Turło), po której porusza się ten teatralny trolejbus.

Jednak tym, co robi największe wrażenie, są świetnie wymyślone przez reżysera kreacje staruszków (z bardzo przekonującą charakteryzacją autorstwa Magnus Film). Dzięki temu, oraz bardzo pomysłowemu ruchowi scenicznemu Nehrebeckiego, duet Agnieszka Tylutki - Mateusz Deskiewicz z miejsca zyskuje sympatię publiczności. Doskonały w roli Starszego jest zwłaszcza Deskiewicz, który postać dystyngowanego pana z laseczką przygotował w największych detalach - charakterystyczny chód, chrząknięcia, ofukiwanie młodszych, którzy "zajęli" jego miejsce, ale też uchylanie kapelusza każdorazowo wywołują uśmiech. Ujmuje również zgięta w pół i poruszająca się z balkonikiem Starsza w wykonaniu Agnieszki Tylutki. Oboje kradną show głównym bohaterom spektaklu.

Bogdan Smagacki (grający Amora Adama wymiennie z Bartłomiejem Sudakiem) znany jest z łatwości w konstruowaniu ról komediowych. Bardzo dobrze radzi sobie również z rolą gburowatego, pozbawionego ogłady towarzyskiej amora, który pod wpływem amorzycy przechodzi prawdziwą metamorfozę. Niestety aktorsko nie jest w stanie mu dorównać Karolina Arczewska (Amorzyca Gabriela), na jego tle jedynie poprawna. Z pozostałych najciekawsze wrażenie pozostawia po sobie Bartosz Stawiński w roli Średniego.

Każdy z ósemki bohaterów, nie licząc konferansjera Złotoustego (Michał Zacharek), parodiującego postaci znane ze świata polityki i zapowiadającego kolejne punkty programu, ma do wykonania piosenkę. Tu najbardziej uwidaczniają się dysproporcje pomiędzy poszczególnymi aktorami. Piosenki, zresztą, nie zawsze korespondują ze snutą przez Nehrebeckiego żartobliwą lekcją człowieczeństwa, jaką funduje swojej dziewicy (jak się o niej wyraża) Amor Adam. Brawurowo wykonane i najcieplej przyjęte są utwory z najbardziej rozbudowaną choreografią (zbiorowe "Żyj kolorowo" czy "Dziewczyny bądźcie dla nas dobre na wiosnę" w wykonaniu Mateusza Deskiewicza i "Mam ochotę na chwileczkę zapomnienia" śpiewane przez Agnieszkę Tylutki).

Posmak klasycznej piosenki poetyckiej zapewnia Bartosz Stawiński w utworze "Bynajmniej" i Weronika Nawieśniak w swojej interpretacji "Kocham cię, życie!", dobrze wypada Bogdan Smagacki w piosence "Bądź moim natchnieniem". Poprawnie śpiewają Paulina Wojtowicz "Moje serce to jest muzyk" czy Karolina Arczewska "Z kim będzie ci tak źle jak ze mną". Niestety bardzo odstaje od nich poziomem swojego wokalu Mateusz Feliński, który otwiera i zamyka spektakl hitem "Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał".

Zamysł, by stworzyć program niemal kabaretowy, w którym fabuła dominuje nad muzyką, a nie odwrotnie, Krystianowi Nehrebeckiemu udaje się połowicznie. Spektakl jest bardzo nierówny. Niemniej bohaterowie, a w pierwszej kolejności Amor Adam oraz Starszy wraz ze Starszą, są przez reżysera dopracowane w szczegółach również wtedy, gdy nie biorą bezpośredniego udziału w akcji spektaklu. Silną stroną spektaklu jest ruch sceniczny i grający na żywo jazzujący muzycy (Filip Arasimowicz, Tomasz Koper i Jakub Wójcik). Słabą - pełen luk i nieścisłości scenariusz. Mimo wszystko w kategorii spektaklu lekkiego, łatwego i przyjemnego, adresowanego raczej do starszych widzów, gdyńska produkcja będzie mocnym punktem repertuaru Sceny SAM.

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
6 kwietnia 2017

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...