Kadłubowy R@Port bez siły przebicia

7. Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych R@port

Zakończona właśnie ósma edycja festiwalu R@Port pozwoliła publiczności zobaczyć dwa dobre przedstawienia, z których jedno - "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku" [na zdjęciu] - nagrodzono nagrodą Grand Prix. Niestety, impreza straciła na znaczeniu, a przez brak wielu ważnych spektakli ostatniego roku nie sposób nazwać jej wartościowym raportem ze współczesnej polskiej dramaturgii.

Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych R@Port co roku pozwala przyjrzeć się realizacjom polskich dramatów po 1989 roku. Jego siłą było dotąd nie tylko prezentowanie najlepszych polskich spektakli (to kryterium bardzo subiektywne i zależne od dyrektorów programowych, których dotąd impreza ta miała trzech). Wielkim atutem imprezy był przegląd realizacji najbardziej reprezentatywnych dla polskiego teatru inscenizacji współczesnych dramatów.

Od trzech lat konkurs R@Portu staje się coraz uboższy. W 2011 roku w konkursie znalazło się osiem propozycji, w 2012 roku siedem, teraz pięć. Problemem festiwalu nie są spektakle zaproszone na R@Port, bo obecność każdego z piątki konkursowej ("Joanna Szalona; Królowa", "Kokolobolo, czyli opowieść o przypadkach Ślepego Maksa i Szai Magnata", "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku", "Wszyscy święci. Zabłudowski cud" i "Upadek pierwszych ludzi") da się jakoś uzasadnić - choćby potrzebą ukazania różnorodności realizacji scenicznej czy wystawieniem tekstu dostrzeżonego przez Kapitułę GND - ale te, które w tym roku z różnych względów pominięto.

Lista nieobecnych spektakli, które z różnych przyczyn powinny być w Gdyni pokazane, jest imponująca - od okrzykniętego jednym z najlepszych spektakli ostatniego roku "Morrison/Śmiercisyn" Artura Pałygi w reż. Pawła Passiniego z Teatru Lalki i Aktora w Opolu, przez "Na Boga!" Jarosława Murawskiego w reż. Marcina Libera z Teatru im. Szaniawskiego w Wałbrzychu i "Carycę Katarzynę" Jolanty Janiczak w reż. Wiktora Rubina z Teatru im. Żeromskiego w Kielcach, po takie produkcje jak "Diabeł" autorstwa i reżyserii Radosława Rychcika z Teatru Współczesnego w Szczecinie, czy spektakle Agaty Dudy-Gracz (np. laureata Złotego Yoricka w 2013 roku "Każdy musi kiedyś umrzeć Porcelanko, czyli rzecz o Wojnie Trojańskiej" z Teatru im. Słowackiego w Krakowie lub "Ja, Piotr Riviere, skorom już zaszlachtował siekierom swoją matkę, swojego ojca, siostry swoje, brata swojego i wszystkich sąsiadów swoich..." z Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu). O spektaklach duetu Monika Strzępka - Paweł Demirski (w szczególności "Courtney Love" z Teatru Polskiego we Wrocławiu) i produkcjach Krzysztofa Warlikowskiego nie wspominając.

Jedynie w przypadku dwóch ostatnich organizatorów można usprawiedliwić - Paweł Demirski zaproszony został do jury konkursu na najlepszy spektakl R@Portu, więc jego produkcje nie powinny rywalizować o nagrodę (dlatego "Bitwa Warszawska 1920" jego autorstwa w reżyserii Moniki Strzępki z Narodowego Starego Teatru pokazana została pozakonkursowo). Spektakle Warlikowskiego ze względów technicznych bardzo trudno w Trójmieście pokazać, a ich koszt jest dla budżetu R@Portu o wiele za duży.

Jednak brak pozostałych uniemożliwia mówienie o festiwalu jako wiarygodnym przeglądzie polskiego teatru opartego na współczesnych sztukach teatralnych i oryginalnych scenariuszach (wykluczając adaptacje, jak chce dyrektor Bogdan Ciosek).

W tej sytuacji pozostaje dokonać przeglądu spektakli zaproszonych na R@Port. O bardzo udanej premierze "Joanny Szalonej; Królowej" Teatru Miejskiego pisaliśmy. Jeszcze lepszym spektaklem niż propozycja gospodarzy, budowanym na granicy brawury, aktorskiej szarży i głębokiego przekazu, jaki płynie z tekstu Doroty Masłowskiej, jest propozycja Teatru Studio w Warszawie "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku". Realizacja dramatu Masłowskiej w reżyserii Agnieszki Glińskiej to aktorski majstersztyk, pełen przezabawnych gagów, niezwykłego języka dramatopisarki i tragedii ludzi zagubionych, porzuconych, głęboko nieszczęśliwych, pełnych własnych kompleksów i ograniczeń.

Glińska pokazuje ludzi słabych, nie radzących sobie w życiu, które nieuchronnie staczających się do rynsztoka (Parcha i Dżina) i zwykłych, niepewnych, życiowo niespełnionych rodaków (szereg postaci epizodycznych, m.in. kierowca ciężarówki, pijana kobieta, barmanka i kelnerka z lokalu w Ostródzie, policjanci). To teatr dość tradycyjny, ale szalenie aktualny, nowocześnie przygotowany i wykorzystujący potencjał tekstu Masłowskiej do maksimum. Nagroda Grand Prix i 50 tys. zł, jakie otrzymała propozycja Glińskiej, na tle konkurencji przyznane zostały jak najbardziej zasłużenie.

Jednak wręczanie nagrody w zredukowanym zaledwie do pięciu tytułów konkursie mija się z celem. W przypadku, gdy panorama teatru realizującego polskie sztuki współczesne jest tak niepełna, może warto rozważyć odstępstwo od formuły konkursowej. Trudno bowiem spektakl Glińskiej nzwać najlepszą polską inscenizacją, skoro de facto tych najlepszych w Gdyni nie oglądaliśmy...

Wierzę, że przyszłoroczna, przeniesiona na połowę maja, edycja R@Portu będzie bogatsza i nie zostaną zaprezentowane na niej jedynie te spektakle, które teraz z różnych przyczyn nie zostały pokazane. R@Port wciąż ma szansę być prestiżowym, cenionym festiwalem, na który patrzy cała teatralna Polska. Do tego trzeba jednak prezentować nie tylko panoramę polskiego teatru, ale też relatywnie najlepsze spektakle roku. Inaczej stanie się lokalną imprezą drugiej kategorii.

Łukasz Rudziński
www. trojmiasto.pl
25 listopada 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...