Kajdany ze stali i złota

"Porno" - aut. András Visky - reż. Cezi Studniak - Teatr Nowy w Poznaniu

Parafrazując słowa ze spektaklu "Porno" w Teatrze Nowym w Poznaniu: "nie jest niczym dziwnym totalitaryzm, czymś dziwnym jest, kiedy totalitaryzmu nie ma." Te słowa wydają się znacznie lepszym mottem całego spektaklu niż oficjalne motto mówiące o "rewolucji ciała, które niezależnie od siebie cieszy się sobą." Choć myśl ta jest głęboka i piękna, jej adekwatność do motywów tematycznych jest dla mnie nieco niejasna.

Parafrazując słowa ze spektaklu "Porno" w Teatrze Nowym w Poznaniu: "nie jest niczym dziwnym totalitaryzm, czymś dziwnym jest, kiedy totalitaryzmu nie ma." Te słowa wydają się znacznie lepszym mottem całego spektaklu niż oficjalne motto mówiące o "rewolucji ciała, które niezależnie od siebie cieszy się sobą." Choć myśl ta jest głęboka i piękna, jej adekwatność do motywów tematycznych jest dla mnie nieco niejasna.

W ostatecznym rozrachunku "Porno" to sztuka o starciu indywidualnej wolności jednostki i artystki z bezduszną machiną systemową, nastawioną na gromadzenie władzy. Osadzona w realiach krajów żelaznej kurtyny, napisana przez węgierskiego dramaturga o komunizmie na Węgrzech, natychmiast buduje kulturowe połączenie dla polskich widzów. Wiele osób ma własne doświadczenia z PRL-em lub, tak jak ja, poznało jego dziedzictwo poprzez osmozę kulturową.

Zaskakujące jest jednak to, że mimo silnego historycznego kontekstu spektakl nigdy nie stał się przez to nieczytelny ani nieaktualny. Jako osoba młoda, dla której komunizm w Europie Wschodniej jest prehistorią, nigdy nie miałem poczucia w trakcie spektaklu, że oglądam dzieło oderwane od obecnej rzeczywistości i socjopolitycznego kontekstu. Ponieważ niezależnie od tego, czy pokazujemy działanie tajnych służb bezpieczeństwa wewnętrznego, czy opisujemy inwigilację w nasze prywatne życie przez korporacje zarządzające mediami społecznościowymi, mamy do czynienia z tym samym fundamentalnym problemem ograniczenia wolności ludzkiej przez czynniki zewnętrzne, niezrozumiałe dla człowieka, ponieważ są one tak od niego odległe. Jasne, że bezpieka jest znacząco bardziej bezpośrednim i zagrażającym życiu organizmem niż zbierające o nas informacje firmy nastawione na wykorzystanie ich dla własnego zysku. Ale być może ta subtelność sprawia, że są one równie mocno, a może nawet bardziej niebezpieczne. Kajdany pozostają kajdanami, niezależnie od tego, czy są zrobione z rdzawej stali, czy ze złota.

Ponadto "Porno" nieustannie konfrontuje nas z motywem dehumanizacji. Każda postać bez wyjątku w sztuce wydaje się być w jakimś zakresie, mniejszym lub większym, skrzywiona poprzez sytuację społeczno-polityczną. Źródłem największej mądrości sztuki są postacie przypominające bezdomnych i niepełnosprawnych. Agenci służb bezpieczeństwa w równym stopniu pozbawiają człowieczeństwa tych, których ścigają, jak i samych siebie, ponieważ ich własna rola jest nienaturalna i wypaczona dla ludzkości. Sama protagonistka, chociaż przez większość czasu przedstawia nam wydarzenia w sposób całkiem sensowny, sprawia nieustanne wrażenie osoby na skraju załamania nerwowego, ledwo utrzymującej się przy stabilności.

Duża część tego klimatu zawdzięczana jest aktorstwu. Strukturalnie "Porno" to monodram – jedna z najtrudniejszych form teatralnych, wymagająca ogromnej siły aktorskiej. Edyta Łukaszewska dźwiga całą emocjonalną i intelektualną warstwę sztuki, przykuwając uwagę widzów od początku do końca. Można by argumentować, że spektakl mógłby być nieco krótszy, biorąc pod uwagę głębię tematyczną, ale nie zmienia to faktu, że utrzymuje on zaangażowanie publiczności przez cały czas. Wpływa na to nie tylko aktorstwo, ale również urozmaicenie formuły – protagonistka przechodzi między różnymi perspektywami, a stopniowo coraz bardziej surrealistyczne wstawki muzyczne podkreślają jej rozpadającą się rzeczywistość. Intymności dodaje także kameralna przestrzeń Trzeciej Sceny Teatru Nowego, zmniejszająca dystans między aktorką a widownią.

Fabuła sztuki jest stosunkowo prosta i skupia się pod każdym względem na przedstawieniu wyżej wspomnianych motywów. Narracja przeprowadzona jest w sposób niechronologiczny i przypomina bardziej zlepek różnych wspomnień niż jedną spójną historię. Mamy tutaj więc aktorkę o pseudonimie, nomen omen, Porno, która wystawia sztuki dla małych dzieci w trakcie spontanicznego teatru ulicznego. Jej aktywność szybko zostaje uznana za wywrotową i trafia ona na listę obserwowanych i szpiegowanych przez rząd i organizacje bezpieczeństwa wewnętrznego, początkowo niewiele sobie z tego robiąc, żeby później zacząć dostrzegać wpływ ograniczających wolność organów państwowych, kiedy skutecznie zaburzają one jej życie prywatne, pozbawiając tego, co najważniejsze.

Scenografia i muzyka są minimalistyczne, ale skuteczne. Porno opowiada swoją historię, będąc zamkniętą w niewielkim przezroczystym pudełku, które stopniowo napełnia się dziecięcymi pluszakami. Atmosfera jest jednocześnie infantylna, ale również bardzo przytłaczająca. Nawiązuje zarówno do dzieci, które oglądały spektakle Porno, jak i do jej pogarszającego się stanu mentalnego oraz restrykcji ze strony służb bezpieczeństwa. Analogicznie, w zasadzie jedynym aspektem ścieżki dźwiękowej jest piosenka należąca do jej spektaklu, która powtórzona jest wielokrotnie i za każdym razem staje się coraz bardziej dysharmoniczna i niepokojąca, pokrywając się dobrze z wizualnym sposobem opowiadania historii w sztuce.

Jest natomiast jeden aspekt sztuki, który był całkowicie nieudany i chociaż nie uważam go za najbardziej istotny, to rzetelność wymaga opowiedzenia również o nim. Trafiłem akurat na przedstawienie, które zawierało w sobie angielskie napisy dla osób nieznających języka polskiego. I z czystej filologicznej ciekawości okazjonalnie czytałem je, żeby sprawdzić, jak przedstawiają to, co dzieje się w dialogach. Niestety, muszę powiedzieć, że tłumaczenie było bardzo niskiej jakości. Zawierało w sobie zarówno błędy drobne (braki niektórych zdań, które dodawały kolorytu, ale nie były niezbędne do zrozumienia fabuły), błędy średnio poważne (bardzo niezręczne struktury gramatyczne, które brzmiały, jakby tłumaczyć polskie zdania dosłownie na angielski, bez wyczucia idiomów i poetyki przekładu), oraz błędy radykalne i nieakceptowalne (jak zdania dosłownie mówiące coś przeciwnego w stosunku do zdań powiedzianych po polsku). Nie wiem, jak dużo obcokrajowców rzeczywiście odwiedza Teatr Nowy, ale niezależnie od tego, jeśli jest to coś, co Teatr chce oferować, powinno być to równie wysokiej jakości, jak reszta przedsięwzięcia, a tutaj niestety bardzo odstają.

Jednak zarzuty w stosunku do dzieła z mojej strony dotyczą raczej subtelności, niż tak naprawdę ważnych elementów. Podsumowując, uważam, że „Porno" w Teatrze Nowym w Poznaniu jest sztuką wartą zobaczenia, ponieważ jej komentarze na temat wolności – jednego z najistotniejszych aspektów naszego demokratycznego społeczeństwa, a sposób ich prezentacji jest wyjątkowo angażujący, pomimo bardzo ciężkiego formatu dla aktorki. Polecam serdecznie każdemu, kogo interesuje taka tematyka.

Michał Rudol
Dziennik Teatralny Wielkopolska
10 kwietnia 2025

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia