Kamera celuje w mit

"i Ifigenia" - reż. Tomasz Bazan - CPP Maat Centrum Kultury w Lublinie

Narzędzia, jakie mogą mieć znaczenie przy spotkaniu z tym, czym jawi się "I Ifigenia", to: znajomość mitu opisanego przez Eurypidesa w tragedii "Ifigenia w Aulidzie" i ciekawość wysterowana na plastykę ciała, oddziaływanie gadżetów, zwłaszcza technicznych (bezpośredni przekaz z kamery, wideodopełnienia to dziś inscenizatorska norma) oraz słowo.

Szczepan Orłowski, autor tekstu napisanego na podstawie starożytnej tragedii, w programie do inscenizacji buduje filozoficzny cokół, formułuje wykładnię z odniesieniami m.in. do Kafki, Fromma, a nawet Żiżka. Dopełniając tytuł, klucz do czytania tego, co odsłoni scena, daje Tomasz Bazan - reżyser, tancerz, choreograf i współuczestnik scenicznych działań: "I Ifigenia, i człowiek, i kłamstwo, i prawda, i ja".

Tymi tropami podąża trójka aktorów z osobowością - ekspresyjnych, wyrazistych, budujących napięcia, mocno wpisujących się w sceniczne dzianie się. A kamera (prowadzona przez Patrycję Płanik) pilnuje ich niczym oko opatrzności.

Uznanie dla Mirosławy Olbińskiej i Sławomira Suleja jako rodziców Ifigenii, a zwłaszcza dla niej samej. W starożytnym micie ojciec przeznaczył ją na ofiarę w nadziei, że bogini Artemida ześle wiatr i unieruchomione okręty popłyną pod Troję. W odsłonie, jaka stworzona została na Małej Sali Teatru Nowego, Ifigenią jest Piotr Trojan. Czy szukać w nim nowego wcielenia mitu androgyna - istoty łączącej cechy męskie i kobiece? W jego interpretacji Ifigenia jest ciekawa świata, który przyjdzie jej poznawać w czasach, gdy: "kłamstwo wyzbyło się wstydu i zaczyna otwarcie nam panować". Bazan zarysowuje dramatyczny zmierzch prawdy, idąc od spontaniczności i naiwności dziecka, które śpiewa zarejestrowane na filmie, przez naukę chodzenia i upadania (pierwsze słowo, jakie dociera do widowni, to: wstań), po monolog Ifigenii, przez długie minuty podającej kolejne etapy klinicznego obumierania mózgu, by dojść do konkluzji, że nauka nie jest w stanie negować duszy, a jeśli tak, to nie ma śmierci...

"I Ifigenia" jest widowiskowym, wypracowanym estetycznie, oprawionym podniosłą muzyką (przygotowaną przez Marcina Janusa) zdarzeniem artystycznym. To performance i happeningowa rozgrywka z ciałem oraz człowieczymi słabościami, uwznioślona szyldem, ale bez koturnów Eurypidesa.

Teatr Nowy wciąż szuka swojej drogi.

Renata Sas
Express Ilustrowany
17 stycznia 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia