Kanał minus

11. Festiwal Teatru Polskiego Radia i Teatru Telewizji Polskiej Dwa Teatry

W Sopocie otwarto i już zamknięto festiwal Dwa Teatry, prezentujący dorobek Teatru Telewizji i Teatru Polskiego Radia. Z relacji radiowych i transmisji telewizyjnych można było wywnioskować, że publika waliła drzwiami i oknami, nie wszyscy się dostali i że gdyby spektakle w wersji audio oraz wideo bisowano - i tak byłyby nadkomplety

Pięknie, pięknie. Zgadzam się, że ten festiwal to zjawisko niezwykłe i że organizatorzy mogą być dumni. Zadbali o oprawę, o promocję (w końcu to festiwal robiony przez potężne, publiczne media), zadbali, by gale inauguracyjna i finałowa świetnie wyszły na ekranach. Jest jednak pewne "ale": w pokazach telewizyjnych uczestniczyło jedynie li spektakli - czyli, czyli bal na Titanicu jak się okazało, wszystko, czym TVP dysponuje. Jedenaście spektakli teatralnych, z czego większość to widowiska kameralne, zrealizowane minimalnym nakładem, bez żadnych fajerwerków i kolosalnych wymagań. Jedenaście spektakli zrobionych przez gigantyczną firmę medialną, dysponującą potężnym aparatem produkcyjnym, kilkoma niezależnymi antenami i olbrzymim czasem emisyjnym - dużo to, czy mało? Załóżmy, że to jeden spektakl miesięcznie - żadnego tradycyjnego teatru nie stać na taką wydajność premierową. Trzeba jednak pamiętać, że mówimy tu o firmie, która łączy wysiłki, pomysły, zespoły z wielu miejsc i nie jest ograniczona salą, obsadą, finansami, lokalnymi ansami i sympatiami - słowem tym wszystkim, co utrudnia życie wielu klasycznym teatrom. Skoro tę firmę stać na wielkie widowiska rozrywkowe, stać też na produkcję kilku - co najmniej - "sezonów" serialowych jednocześnie, to li zrealizowanych spektakli Teatru Telewizji nie jest powodem do dumy. I kiedy uwzględni się to, iż widzów na sopockich projekcjach nie dało się upchnąć-dość śmiesznie brzmią przekonywania telewizyjnych decydentów, że TTV to produkcja niszowa, dla garstki amatorów i dinozaurów minionej epoki, przywiązanych do dawnych form.

Trudno nie przyznać racji komuś, kogo usłyszałem w radiowej Trójce, że nie jest wykluczone, że w przyszłym roku festiwalu Dwa Teatry już nie będzie, bo ten drugi Teatr - telewizyjny - niczego już nie zaprezentuje. O ile teatr radiowy ma się nieźle i podobno nadesłano o wiele więcej propozycji (także z ośrodków lokalnych) niż przewidywał program, o tyle w przypadku spektakli TV zrezygnowano z jakiejkolwiek selekcji: co się dało pokazać - pokazano. Nie wróży to dobrze samej idei festiwalu, który jednak ma być konkursem, próbą oceny, wyborem tego, co najlepsze. Nie odbieram - broń Boże - wartości pokazanym w Sopocie spektaklom, niemniej boję się, że ten festiwal to bal na Titanicu (ostatnio to porównanie robi karierę). Pięknie, że doceniono Jerzego Trelę, że zwrócono uwagę na spektakle nie tylko "ipeenowskie", lecz rzeczy bardziej skomplikowane intelektualnie. Ale już widać dno i grząski muł na nim. Czy zostanie już tylko jeden teatr? No, chyba że dołożymy do niego politykę.

Zbigniew Bauer
Polska Gazeta Krakowska
28 czerwca 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia