"Katia" wreszcie na afiszu
"Katia Kabanowa" - reż: David Alden - Opera Narodowa w Warszawie"Katia Kabanowa" Janaczka - arcydzieło operowe, do tej pory nie grane w Warszawie, trafia do repertuaru Teatru Wielkiego. Premiera przygotowana jest w koprodukcji z English National Opera.
Mariusz Treliński, dyrektor artystyczny Teatru Wielkiego-Opery Narodowej konsekwentnie wprowadza do repertuaru arcydzieła XX wieku, do tej pory prawie zupełnie nieobecne na scenie najważniejszego polskiego teatru operowego. "Wozzeck" Albana Berga, "Przysięga" Aleksandra Tansmana, ostatnio "Elektra" Richarda Straussa, a teraz "Katia Kabanowa" Leosza Janaczka to kolejne etapy nadrabiania zaległości. Wielkie opery oglądamy w inscenizacjach wybitnych reżyserów. "Katię Kabanową " wyreżyseruje Amerykanin David Alden, który niedawno wystawił ją z powodzeniem na scenie English National Opera, mając już za sobą jej kolejne realizacje, a także wcześniejszą operę Janaczka "Jenufę".
Mimo, że od prapremiery "Katii" minęło niespełna sto lat, opera ta nigdy nie gościła na scenie warszawskiej opery. Tymczasem tytuł ten od dawna należy do stałego repertuaru wielu teatrów operowych na świecie. Janaczek od blisko dekady jest odkrywany, omawiany, chętnie nagrywany i wydawany na płytach, a także wystawiany na świecie (choćby "Sprawa Makropoulos" w reż . Krzysztofa Warlikowskiego w Operze Bastille w Paryżu). Tylko w tym sezonie odbyło się pięć nowych produkcji w Bonn, Darmstardt, Glasgow, Pradze, Stuttgarcie i dwa wznowienia w Londynie i Chicago.
Pod tym względem widać , że morawski kompozytor jest dla Zachodu bardziej atrakcyjny niż Karol Szymanowski, który jednak pozostawił po sobie tylko dwie opery, zaś Janaczek - dziewięć. Ten czeski modernista stał się po prostu kompozytorem modnym. Choć nie jest to muzyka łatwo wpadają ca w ucho. Za życia był niedoceniany przez rodaków, uważany za dziwaka, kogoś pozostającego na marginesie głównego nurtu muzycznej twórczości. Doczekał się zrozumienia dopiero pod koniec życia. Wtedy też powstały jego największe dzieła operowe, również "Katia Kabanowa" (1919-1921), a także pieśni i wspaniałe kwartety smyczkowe.
Libretto "Katii Kabanowej" powstało na podstawie dramatu Aleksandra Ostrowskiego "Burza". Mimo, że opowieść o zakazanej miłości Katii i Borysa zawiera ostrą krytykę tradycyjnego społeczeństwa, w ujęciu Janaczka ma bardziej liryczny charakter, choć nie traci dramatycznego wymiaru. Konflikt między surowymi obyczajami a potrebą miłości przebiega w tym dziele wyjątkowo drastycznie za sprawą wyrazistej postaci Kabanichy, nienawidzącej swojej synowej Katii i doprowadzają cej ją do zguby (w tej roli Czeszka Jitka Zerhaouva). W tytuł owej roli kobiety tragicznej, gorączkowo poszukującej uczucia wystąpi Wioletta Chodowicz, znakomity sopran, Halka w operze Stanisława Moniuszki, Maria w "Wozzecku" Berga. Kierownictwo muzyczne objął czeski dyrygent Tomasz Hanus, który wielkortnie dyrygował różnymi przedstawieniami Janaczka, m.in. "Sprawą Makropoulos" w Paryżu.
Premiera w niedzielę (25 kwietnia), godz. 19, kolejne spektakle: 27 i 29 kwietnia, Teatr Wielki-Opera Narodowa.
Dla Gazety
Ewa Szczecińska
krytyk muzyczny, Polskie Radio
Lata 80. ubiegłego wieku przyniosły renesans opery trwający na świecie do dziś . Wizjonerskie reinterpretacje arcydzieł przeszłości oraz autorskie przedstawienia wielkich XX-wiecznych dramatów sprawiły, że teatry operowe stały się celem pielgrzymek melomanów. "Peter Grimes" Benjamina Brittena, "Wozzeck" Albana Berga, a także arcydzieł a Leosza Janaczka, morawskiego dziwaka i outsidera, którego muzyczne pomysły wyśmiewane i "ulepszane" przez współczesnych, odbieramy dziś jako zapowiedź muzyki naszych czasów. Do nich należy "Katia Kabanowa". Jej warszawska premiera w reżyserii Davida Aldena jest zatem kolejnym krokiem w kierunku uzupełnienia luki repertuarowej warszawskiej sceny, która pod dyrekcją Mariusza Trelińskiego stała się jedną z ciekawszych w Europie.
Piotr Kamiński, krytyk muzyczny, dziennikarz Radio France International.
Będzie to uzupełnienie zaległości nie tylko Teatru Wielkiego, ale całego polskiego repertuaru operowego, bo od czasu przedstawienia Ryszarda Peryta i Roberta Satanowskiego we Wrocławiu w 1978 r., co był o już wtedy spóźnioną o pół wieku polską premierą tego dzieła, nikt tego w Polsce nie wystawił. Nieobecność prawie całego Janaczka na naszych scenach jest niepojęta. Takie arcydzieła jak "Z domu umarłych" wciąż czekają na polskie premiery.