Kawaler de Seingalt

"Casanowa" - komp. Antonio Vivaldi - chor. Gray Veredon - Teatr Wielki w Łodzi

Giacomo Casanova – najsłynniejszy uwodziciel, na którego temat powstało wiele historii czy to filmowych, czy literackich – jednych bardziej, innych mniej sprzężonych z rzeczywistą biografią osiemnastowiecznego amanta. Stał się tak nieodłącznym elementem kultury, że doczekał się własnego przysłowia. „Być Casanovą", czyli właściwie kim? Na to pytanie stara się opowiedzieć Gray Veredon w swojej choreograficznej inscenizacji.

Nowozelandzki autor choreografii oraz libretta współpracował z Teatrem Wielkim w Łodzi jeszcze przed wspomnianym dziełem, tworząc takie spektakle baletowe jak m.in.: „Sen nocy letniej" (rok 1985, muzyka - Felix Mendelssohn Bartholdy), przy którym był reżyserem oraz choreografem, a także „Romeo i Julię" (rok 1992, muzyka - Berlioz Hector), którego także był inscenizatorem. Oprócz łódzkich spektakli zrealizował także "Sługę dwóch panów" (1992) dla Polskiego Teatru Tańca w Poznaniu. Z jego pomocą w Łodzi powstały także opery „Bal Maskowy" (rok 1993, kompozytor -Giuseppe Verdi) czy „Purytanie" (rok 2002, kompozytor - Vincenzo Bellini), ale to balet jest głównym przedmiotem zainteresowania absolwenta Royal Ballet School w Londynie, jednej z najlepszych szkół baletowych zjednujących wybitnych tancerzy. Gray Veredon przeniósł bowiem swoją pasję do tańca z pozycji występującego na grunt inscenizatora zza kulis. Zanim trafił do Polski, odbył wiele podroży i stworzył realizacje m.in. w Stanach Zjednoczonych, gdzie zrealizował „Paradę" wraz z Johnem Dexterem oraz Davidem Hockneyem, wystawianą także z czasem na deskach teatru w Paryżu (w roku 1991) czy Wellington.

Wychodząc z krótkiej historii realizatora, przechodzimy do historii protagonisty spektaklu. Jego fabuła koncentruje się na przedstawieniu skondensowanego rysu biograficznego tytułowej postaci – Casanova (Joshua Legge) zostaje przedstawiony od samych narodzin aż do jego stopniowego upadku, gdy piętrzą się kłopoty i zostaje odtrącony przez wszystkich. Przedstawienie ma strukturę dwuaktową- po pierwszym pozostaje niepewność, co stanie się dalej z bohaterem, gdy nieoczekiwanie zostaje pojmany przez głównego antagonistę Cospetta (Nazar Botsiy). Widz pozostaje w tym „zawieszeniu", mogąc zastanowić się nad możliwym dalszym przebiegiem historii, która do tej pory była utrzymana w dość lekkim tonie, gdy z humorem przedstawiano styl życia bohatera jako lekkoducha bawiącego się życiem i nieponoszącego konsekwencji za czyny niezgodne z moralnymi normami społecznymi. W drugim akcie ton historii ulega zmianie - muzyka staje się bardziej ponura, a my śledzimy bohatera, który ostatecznie ponosi wielowymiarową klęskę.

Przebieg fabularny wspierany jest przez scenografię Zuzanny Markiewicz, która realizowała scenografię oraz kostiumy dla spektaklu dla warszawskiego Teatru Polonia „Aleja zasłużonych" w reżyserii Krystyny Jandy czy kostiumy dla łódzkiego teatru nowego do „Kto nie ma, nie płaci". Pracowała także w Teatro dell' Opera di Roma, a obecnie (od 2009) tworzy kostiumy dla Stowarzyszenia Teatralnego Badów. Przy „Casanovie" daje przestrzeń, którą mogą całkowicie wypełnić tancerze. Scenografia składa się z pojedynczych rekwizytów (fotel i kraty więzienne, materac i poduszki), a lokacje zostają zróżnicowane poprzez zastawki, panele z poszczególnymi krajobrazami. Mniej minimalistyczne są natomiast kostiumy, których również jest autorką. Oddają one charakter epoki – zobaczyć można atmosferę baroku wypełnionego przepychem i obfitością, a pomimo tego nie wyglądają „ciężko" na tancerzach i nie sprawiają wrażenia, jakby stanowiły znaczne utrudnienie w poruszaniu się i wykonywaniu przez nich kolejnych sekwencji baletowych.

Ważną rolę w wydobyciu wszystkich detali z kostiumów odgrywa światło. Jego reżyserem jest Adam Trautz, który pracował w Teatrze Wielkim już przy „Cosi fan tutte" (reż. Waldemar Stańczuk), w którym obecnie prowadzi projekt edukacyjny „W światłach sceny", gdzie odkrywa przed innymi oświetleniowy aspekt teatralnych realizacji. Podczas omawianego dzieła światło nie tylko nakierowuje spojrzenie widza, ale również upiększa całą dostępną wzrokowi scenerię, dając jeszcze większy urok scenografii i potęgując wytwarzane przez daną scenę emocje. Każdy z tancerzy był doskonale oświetlony, dzięki czemu nawet najmniejsze detale kostiumów nie uszły mojej uwadze, a każdy z nich otrzymał nadzwyczajny błysk.

Sztuka wykorzystuje muzykę jednego z najważniejszych reprezentatywnych kompozytorów okresu baroku. Wenecki skrzypek i duchowny, Antonio Lucio Vivaldi, którego „Cztery pory roku" są zestawem kompozycji znanym obecnie już na całym świecie, posiada wiele utworów wciąż nieodkrytych. W 1926 odkryto „rękopisy turyńskie", w których znalazły się m.in. partytury około stu czterdziestu utworów, a około 10 lat temu wystawiono także odnalezioną po latach pierwotną wersję opery „Orlando Furioso" będącej w XVIII wieku weneckim przebojem. Muzyka będąca zarówno tłem, jak i aktorem tworzącym „Casanovę" jest właśnie oparta na partyturach zapomnianych dzieł Vivaldiego odkrytych w turyńskiej bibliotece. Nie była grana na żywo, co zapewne wzmocniłoby efekt, ale nawet uruchomione nagranie rozbudzało emocje. Momentami czułam, że dźwięk powinien być nawet jeszcze nieco głośniejszy, ale niezależnie od tego kompozycja spełniała funkcję, nadając kierunek interpretacyjny poszczególnym scenom.

Spektakl jasno przekazał widzowi myśli i treści poszczególnych scen poprzez muzykę i taniec, a ponadto zawierał wiele elementów godnych uznania. Zarówno tańce solowe, jak i sceny zbiorowe mocno zapadają w pamięć. W pierwszych uderza intymność sceny - punktowe oświetlenie, jeden element lub całkowity brak rekwizytów oraz solista. Światło dodatkowo potęgowało wrażenie, izolując bohatera, co wzmagało uczucie pustki. Odczuwałam razem z postacią, np. wściekłość i frustrację Cospetta, gdy Casanova znalazł się znów na wolności. Szczególnie warte zapamiętania były również sceny pas de deux postaci Teresy (Maria Góralczyk) oraz Casanovy, wyrażające niepewność dziewczyny stopniowo przeradzającej się w zdecydowaną na miłość kobietę. W grupowych tańcach zachwycała natomiast obfitość w projekcie stroju, muzyka o wzniosłym charakterze i zsynchronizowane ruchy (choć w drugim akcie synchronizacja ta wypadła nieco lepiej niż w pierwszym).

Wszystkie te elementy zdawała się komentować publiczność mocno zaangażowana w spektakl. Zdarzał się i widz niemogący powstrzymać się od szepnięcia co jakiś czas komentarza do ucha sąsiada.

Marta Miniszewska
Dziennik Teatralny Łódź
3 listopada 2022
Portrety
Gray Veredon

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia