Każda musi mieć gardenię

"Gardenia" - reż: Aldona Figura - w Lubelskim Salonie Artystycznym

Lubelski Salon Artystyczny i tym razem zaprosił nas na ucztę teatralną - "Gardenia" Teatru Na Woli im. Tadeusza Łomnickiego. Wychodzimy z niej pełni, nasyceni - zagadnieniami do rozważenia, emocjami, dobrym teatrem.

Jedna kobieta – atrakcyjna, elegancka, dobrze ubrana, pewna siebie. Walizka w ręku i lis wokół szyi. Tak wygląda początek historii, taki jest „pierwszy rzut oka”. Po pewnym czasie okazuje się, że mamy do czynienia z postacią nieszczęśliwą, a co więcej, niszczącą życie swojego dziecka, nie obdarzająca go wystarczającą uwagą, obecnością, miłością. Łatwiej jest zamknąć się na świat, pogrążyć w melancholii, nałogach, odpływać w krainy beztroski – a może trudniej, bo to niczego nie rozwiąże, zostawi nas samotnych, przyniesie jeszcze więcej problemów i nigdzie nie poprowadzi, zabierze nadzieję. Elżbieta Chowaniec (autorka sztuki) i Aldona Figura (reżyser spektaklu) pokazują momenty ranienia innych i zadawania sobie bólu.

Podczas scenograficznej zmiany wnętrz mieszkań kolejnych kobiet, w procesie przemeblowania pomaga ktoś, kto może być mężem, jednak jest to postać bezosobowa, jakby techniczny, pomagający ustawić meble. Mężczyźni nie są tu obecni fizycznie. Jednak czuje się ich obecność, istnienie przez dialogi lub monologi bohaterek. To oni często odpowiedzialni są za nieszczęście pań, ale cała wina nie jest zrzucona na nich. Dzielą ją z nałogami, które są czymś nieodłącznym w życiu kobiet – alkohol, praca.

A błędne koło przenoszenia schematów z matki na córkę zaczyna się w spektaklu od wojny i z nią związanych nieszczęść jednostki. Pojawia się dylemat: co jest ważniejsze – dbanie o rodzinę, czy walka w obranie ojczyzny. Tak naprawdę dzisiaj możemy znaleźć podobną sytuację, gdy ojciec rodziny, mężczyzna lub kobieta – matka, żona przedkłada powodzenie zawodowe, pracę nad dobro najbliższych. Zadajemy sobie przy tej okazji pytanie, czy powinno się kosztem jednego człowieka dążyć do osiągnięcia zamierzonego celu. Przecież cel nie uświęca środków.

Widzimy, jak sytuacja społeczna, polityczna w kraju determinuje lub po części wpływa na losy bohaterki. Mówi ona, przywołując alibi ukochanego: „Podziemie, podziemie, podziemie, przecież wiem, jakie to ciężkie.” Ma żal do tego, który nie znajduje czasu dla niej i córki. Ostatecznie zostaje samotną matką. Jednak i z jej strony dziewczynka nie może liczyć na dostateczną uwagę. Brak miłości ciągnie się w spektaklu i przenosi z matki na córkę i tak do momentu, gdy jedna z kobiet chce się wyrwać z tego i prawie jej się to udaje. Tak naprawdę każda z kobiet chce uciec przed zniszczonym życiem, ale popada, mimo starań, a może przez zbyt mały wysiłek uczyniony w kierunku naprawy, w schemat podobny do tego, który był realizowany przez matkę lub babkę.

Zakończenie spektaklu jest po części zabawne, po części tragiczne. To, z czego w innej sytuacji, oglądanej na scenie, byśmy się śmiali – szczególnie chodzi o wypowiedzi bohaterek, tu staje się groteskowe, potęguje odczucie tragedii, która zdarza się na naszych oczach.

Zwrócić należy uwagę na dopracowanie postaci – tym, co charakteryzuje każdą z nich, jest muzyka i sposób, w jaki „tańczą”. U jednej będzie to taniec agresji, u innej ruchy zamkniętych w sztywnym ciele emocji. Całość kreacji osobowych dopełnia rewelacyjna gra aktorska Doroty Landowskiej, Agnieszki Warchulskiej, Pauli Kinaszewskiej oraz Julii Wyszyńskiej.

Zdawałoby się, że twórcy spektaklu mówią o życiu ludzkim, że jest zdeterminowane i nie można się wyrwać z matni powtarzalności. Jednak ostatnia z pojawiających się na scenie kobiet – córek, może przyszła matka – ma wyjście, dużo przepracowała w sobie, choć nie wszystko. Niestety, jej rodzina próbuje przeszkodzić w wyswobodzeniu się z „obowiązujących” w familii losów. Nie wiemy jednak na pewno, jaką puentę będzie miała ta historia.

Czy każda/każdy (bo myślę, że ową sztuka, wbrew pozorom, pozwala na uniwersalność w tym względzie) musi mieć swoją gardenię? W spektaklu jest to symbol powtarzalności błędów życiowych, powtarzania schematów.

Spektakl otwiera przed nami coś, czego zakończenia musimy szukać sami.

Katarzyna Basiakowska
Dziennik Teatralny
2 kwietnia 2012

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia