Każdy, kto żyje, jest recydywistą

"Osadzeni. Młyńska 1" - reż. Ewa Wójciak - Teatr Ósmego Dnia

Na przedstawieniu premierowym nie byłam. Żałuję, bo przyszli na nie bohaterowie właściwi tego spektaklu: więźniowie. Dzień później też tam byli, chociaż już nie ciałem. Ciała nie dostają tak często przepustek, ale opowieści osadzonych zostały uwolnione na wszystkie kolejne przedstawienia, w Poznaniu i gdzie indziej

Osiem historii tytułowych osadzonych - żargon penitencjarny ulega w spektaklu bardzo znaczącej alienacji, kiedy wdziera się w tok kolejnych rzeczywistych spowiedzi z życia - zostało opowiedzianych co prawda przez nich samych (najpierw je spisali, potem jeszcze "przegadali"), ale podczas spektaklu mówi za nich czworo aktorów, nie robiąc cudzysłowu, nie zmieniając mowy na zależną albo pozornie zależną. Pierwsze przejście od "on" do "ja" uprawomocnia ten gest. Aktorzy są nimi. Także my, widzowie, jesteśmy nimi. (My, widzowie, nagle dowiadujemy się o sobie, że też kiedyś ukradliśmy czekoladę ze sklepu albo jabłka z ogrodu, ale nikt na nas nie doniósł, mieliśmy więcej szczęścia; nikt nas nie bił, mieliśmy fart; matka nie piła, tu też przypadek działał na naszą korzyść).

A my, widzowie, zawsze, wszędzie i ku wszystkim rzeczom skłonieni i zawsze bez wyjścia! Przepełnia nas. Porządkujemy. Lecz się rozpada. Scalamy znów. I rozpadamy się sami.

Tego fragmentu Ósmej elegii duinejskiej akurat w "Osadzonych" nie ma, a być może jest on kwintesencją tego przedstawienia. Chociaż w pewnej opowieści jakby się pojawia, jakby ktoś powiedział to samo od siebie. Ta analogia zaświadcza o tym, że najtrudniejsza nawet poezja bierze się zawsze z życia i tylko stamtąd (i zawsze może powrócić do swoich źródeł).

Aktorzy nieustannie chodzą wzdłuż barierki, z obu jej stron, w tę i z powrotem, siadają (są też dwie ławki, po obu stronach wąskiego spacerniaka), wstają i chodzą, wciąż mówią. Wszyscy mają takie same buty, które przyciągają nasz wzrok. Są ubrani na szaro, ale zwyczajnie.

Moment, w którym słyszymy po raz pierwszy mówiącego więźnia, jest i nie jest zaskoczeniem. Nie jest, gdyż układanka profili "osadzonych", kolaż, ilustracja do tej strony zinstytucjonalizowanej przemocy w kulturze europejskiej, którą Michel Foucault zamknął w sformułowaniu-nakazie "nadzorować i karać", przygotowuje wzrok widza na to, że głowy zaczną mówić. Przygotowuje do tego również podwojona, wydawać by się mogło nieskończona, przestrzeń więziennego korytarza. Jest zaskoczeniem, bo to nie głowy mówią, ale ubrani elegancko, odświętnie więźniowie. Albo raczej przebrani. Krawaty, marynarki, koszule są skądinąd, nie z tego świata, co ogolone głowy i profile w kolażu. Ale najbardziej zaskakuje to, co mówią więźniowie.

Zaczyna Dawid, który nigdy nie widział swojej matki trzeźwej, którego brat się utopił, któremu został tylko ojciec. Dawid ma 21 lat i mówi (na pamięć, chciał się tego tekstu nauczyć, nie wszyscy tak zrobili) słowo "matka" tak często, jak jeszcze nigdy tego w życiu nie robił. Uczy się wymawiać to słowo. To on zaczyna fragmentem trzeciej elegii z Duino, on podaje ton następnym: Matko, ty uczyniłaś go małym, tyś go poczęła; dla ciebie był nowym, nad jego nowymi oczami przyjazny świat pochylałaś broniąc przed obcym. Ach, gdzie są te lata, kiedy mu z taką prostotą zastępowałaś smukłą postacią kłębiący się chaos?

I od tego momentu kolejni bohaterowie mówią fragmentami Elegii duinejskich. W programie czytamy, że pomysłodawcy przedstawienia poprosili, by więźniowie wypowiedzieli wersy "najbardziej metafizycznego z metafizycznych poetów". I oto wydarzyło się coś - przynajmniej dla mnie - nieoczekiwanego. Cykl uważany za szczyt hermetyzmu w poezji XX wieku, za poezję trudną i interpretacyjnie wymagającą, zaczyna żyć. Każdy z ośmiu mówiących mówi to, co wybrał. Mówi wybrane, nie zadane. Jak w przypadku początkowej historii Dawida, następuje dziwny splot pomiędzy historiami ich własnego życia a tekstem duinejskiego cyklu.

Rilke też przez dziesięć lat siedział w więzieniu, pisząc elegie. Nie dosłownie. Mógł podróżować, romansować, był na pozór wolny. Sam jednak poczuł się wolny dopiero, gdy skończył pisać ten cykl. Siedział w imaginacyjnym więzieniu. Rzeczy ostateczne nie dają się wysłowić w pojedynczym akcie, w natchnieniu nie wiadomo skąd pochodzącym. Dosłownie kosztują dekadę z życia. To jeden z wyższych wyroków, bez przepustek, bez "zawiasów".

My, widzowie, jesteśmy wewnątrz roszady, która się w tym spektaklu konsekwentnie dokonuje. Aktorzy są więźniami, więźniowie - aktorami. (I nie jest to zwykła, mechaniczna zamiana ról, w komedii ludzkiej, w której wszyscy gramy swoje, i tylko swoje, niestety, role). Wolność jest zawsze kwestią wyobraźni, a bez wyobraźni (jak słyszymy w jednej z opowieści) nie da się w więzieniu przeżyć.

Stajemy naprzeciw siebie - jak w zakończeniu przedstawienia - ci, którzy odegrali naprzemiennie swoje role, stając się kimś innym. Doświadczając nie-siebie w sposób integralny. I my, widzowie, dobrowolni więźniowie tej twórczej, teatralnej i granicznej, roszady, sytuacji, kondycji.

(Gdyby to był teatr grecki, z obowiązującym decorum, aktorzy byliby posłańcami, bo wszystkie historie są tu do usłyszenia, a nie do zobaczenia; więźniowie byliby Chórem - to oni mówią rzeczy najważniejsze).

Tytuł "Osadzeni" nie jest zwykłym tytułem. Jako zdemaskowany eufemizm daje znać o umowności sankcji. Powtarzanie fragmentów poetyckich w samym zakończeniu spektaklu, uparte i nachodzące na siebie, każe przypuszczać, że każdy, kto żyje, jest recydywistą.

W programie czytamy: "To było najbardziej pociągające - pokazać ból istnienia niezależny od czasem drastycznych, kryminalnych czynów. Poza społeczną genezą ich losów, poza fatalnymi zaniedbaniami, jakich doznali, poza fatalnymi czynami, jakich się dopuścili - chcieliśmy odnaleźć w nich to, co nieoczywiste, nieuchwytne. Odkrywaliśmy, że zło jest banalne, a człowieczeństwo - skomplikowane".

Być może ten projekt trafił w sedno tematyczne tegorocznej Malty, której hasło brzmiało: "Wykluczeni"?

Katarzyna Kuczyńska-Koschany
Zeszyty Literackie
26 września 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...