Każdy ma swoje świry

"Dzień świra" - reż: Igor Gorzkowski - Teatr Wielki w Poznaniu

Idąc do opery, nie nastawiałem się, że zobaczę arcydzieło. Nie interesowały mnie porównania, bo film i opera to dwa różne światy. Wiedziałem, że kompozytor a zarazem autor libretta Hadrian Filip Tabęcki i reżyser Igor Gorzkowski "przepisali" oryginalny scenariusz po swojemu. Po obejrzeniu trzeciego aktu, chciałoby się powiedzieć, że z pierwszym i drugim powinni się obejść równie okrutnie, krojąc je po swojemu.

Igor Gorzkowski wpierany przez Tomasza Jacykowa (kostiumy) i Iwonę Pasińską (ruch sceniczny) nadał historii Adasia Miauczyńskiego charakter uniwersalny. Główny bohater rozszczepiony na siedem postaci i głos wewnętrzny jest co prawda polonistą, nauczycielem w polskiej szkole, ale to jedyny rys określający go tu i teraz. Zniknęły odnośniki i konteksty, które pamiętamy z filmu, chociaż w pierwszym i drugim akcie są one jeszcze całkiem widoczne. Dopiero w trzecim akcie to tu i teraz zaczyna się zamieniać w metaforę ludzkiego losu jednostki Postać Adasia staje się coraz bardziej uniwersalna, powoli traci cechy indywidualne i zamienia się wręcz w pewną figurę stylistyczną - everymana, który tęskni do bycia człowiekiem. W miarę upływu czasu redukcji ulegają też bluzgi, które dziś już chyba nikogo nie rażą, nawet w szacownej operze. Nikt nie wyszedł urażony, trzaskając drzwiami. Obyło się bez skandalu.

Pomysł Hadriana Filipa Tabęckiego z rozbiciem monologu Adasia na siedem Ja jest oryginalny i interesujący. Chociaż, spodziewałem się, że kompozytor idąc za ciosem dramaturgicznym albo przypisze każdemu Ja jakiś motyw, albo przynajmniej instrument. A tymczasem nie. Reżyser i choreografka zapowiadali, że każde Ja, będzie nieco inne. Niestety, poza fizycznością panowie się niczym nie różnili. A nawet jeśli, to z perspektywy dziesiątego rzędu te cechy osobne nie były widoczne. Aż się prosiło, by te siedem Ja naszkicować nieco grubszą kreską, bardziej wycieniować. Największe brawa należą się temu, kto wymyślił, żeby w roli głosu wewnętrznego obsadzić zespół Audiofeels i na dodatek usadowić po dwóch stronach proscenium, poza miejscem akcji.

Cieszę się, że Teatr Wielki kolejny raz zamówił u współczesnego kompozytora operę (w ubiegłym sezonie Prasqual skomponował "Ophelię"). Ale "Dzień Świra" niewiele mnie obchodzi. Każdy z nas ma swoje świry i musi się z nimi mierzyć, zaś tekst Koterskiego śpiewany, momentami brzmi banalnie, na dodatek co jakiś czas wyłażą na wierzch częstochowskie rymy. Muzyka a może rodzaj ekspresji, jaki towarzyszy śpiewaniu, zagłuszyły na dodatek autoironię i dowcip, które są siłą twórczości Koterskiego.

Stefan Drajewski
Polska Głos Wielkopolski online
1 lutego 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia