Każdy może odnaleźć szczęście

Rozmowa z Grzegorzem Brożkiem

Wróżka czasami zostawi Kopciuszka, żeby ten sam dał sobie radę, Książę nie będzie sztywniakiem. Dziewczyna nie zostanie księżniczką, bo ktoś dotknie ją magiczną różdżką, sprawi to raczej jej własny upór. Tak zapowiada się premiera spektaklu baletowego „Kopciuszek" w reżyserii i choreografii Grzegorza Brożka*, którą zobaczymy na scenie już 31 maja 2025 roku.

O spojrzeniu na historię wędrówki na bal w stylu Disneya, na złoto i z brokatem – z Grzegorzem Brożkiem twórcą - rozmawiała Magdalena Jagiełło-Kmieciak z Opery na Zamku w Szczecinie.

Magdalena Jagiełło-Kmieciak: Na początek dwa pytania, bo się uzupełniają. Pamięta Pan, skąd się wzięła ta pierwsza iskra – baśń „Kopciuszek" czytana w dzieciństwie, jakiś spektakl? I jak się budzi w sobie „wewnętrzne dziecko", żeby przygotować coś, co dzieciom się spodoba?

Grzegorz Brożek - Pierwszym moim „Kopciuszkiem" był ten od Disneya. Gdy dziecko coś ogląda, to wiele emocji zostaje do końca życia. Obraz tej baśni, kreska Disneya na zawsze została mi w pamięci. Właściwie każdy dorosły może do niej bez wstydu wracać. „Wewnętrzne dziecko" budzę w sobie przy każdej scenie. Przypominam sobie, jaki byłem przed wieloma latami, jak patrzyłem na świat. W pracy przy „Kopciuszku" widzę scenę oczami dorosłego choreografa i 8–9-letniego Grzegorza Brożka jednocześnie.

Skoro pamięć dzieciństwa jest żywa, jak przekłada się to na wybór formy spektaklu? Namiesza Pan nieco w tej historii, czy będzie wierny pierwowzorowi baśni Grimmów? W klasyce mamy wróżkę, dynię, pantofelek, a potem... „żyli długo i szczęśliwie".

- Proponuję łagodną wersję „Kopciuszka", bez brutalnych wątków z baśni braci Grimm. Nie będzie drastycznych scen z siostrami – czy w ogóle z jakąkolwiek inną postacią. Po prostu familijny i lekki spektakl. Nie zobaczymy też dyni magicznie zamieniającej się na scenie w karocę. Poszedłem inną drogą. Chcę pokazać podróż Kopciuszka na bal. To będzie bardziej taneczne i symboliczne rozwiązanie, opowiem nim historię szukania zamku Księcia, perypetie jako symbol dążenia do czegoś, może nawet trochę się zgubimy, jak to w życiu bywa? (śmiech)

Ale skoro zapowiada Pan styl Disneya, to przecież jego księżniczki są jak z lukru i wszystko dzieje się w mig. Cuda i magia. Czy Pana Kopciuszek jest bliższy nam, ludziom? Coś go wyróżnia?

- Chciałbym, żeby został naturalny. Oczywiście w momencie, kiedy mamy Kopciuszka na balu, ten musi „świecić", (śmiech), ale stawiam raczej na jego naturalność i na grę aktorską. Momentami Kopciuszek będzie bardzo „dziecięcy", będzie zachowywał się jak nastolatka, która po prostu chce się bawić, odczuwać radość, chce współtworzyć rodzinę, dołączyć do wspólnej zabawy z siostrami, po czym po kilku sekundach jest odrzucana... Zatem mój Kopciuszek będzie troszkę naiwny, cały czas będzie wierzyć, że wszystko się ułoży. Nigdy nie będzie wątpić w macochę czy też w siostry, pomimo tego, jak one go traktują. Wielokrotnie będzie wręcz błagał macochę i cały czas pełny nadziei starał się przekonać do siebie. Dlatego momentami będzie to smutne, ale i zabawne. Możliwe? Tak. Więcej nie zdradzę. (śmiech)

Rezygnuje Pan z najmroczniejszych elementów Grimmów – jak w takim razie postrzega Pan postać Kopciuszka?

- Kopciuszek jest niezłomny. Zna swoją wartość, ale jej nie okazuje. Może być pozornie pokorny, ale nie poddaje się złym intencjom, czy to macochy, czy to sióstr. Wypełnia swoją misję i wykorzystuje swoje zdolności i dobre serce. Nieważne, czy ktoś jest zły czy dobry wobec niego – zawsze stara się znaleźć gdzieś pozytyw. Takie myślenie doprowadza Kopciuszka do znalezienia szczęścia. I nie robi tego na złość siostrom, nie przyjmuje zasady oko za oko. Jest po prostu sobą, dzięki czemu przyciąga do siebie dobry los. Przypomnijmy scenę balu: siostry poszły, żeby poznać księcia, Kopciuszek – żeby zobaczyć wielki świat, poczuć, żeby być wśród ludzi. A znalazł miłość.

Wyjątkowy kontrast z siostrami. To bardzo paskudne postaci w tej opowieści...

- Tak. I dlatego chciałbym to jeszcze bardziej uwypuklić. Będą przerysowane, wręcz groteskowe. Z prostego powodu – zatańczą ją tancerze, nie tancerki. Mężczyzna po pierwsze będzie bardziej zdecydowany w swoich ruchach, ale i nieporadny, gdy zechce być delikatnym, jak siostry przed balem. Tego w siostrach szukam: żeby były silne, agresywne. Nawet sceny, w których dręczą Kopciuszka, paradoksalnie powinny bawić. Jak w kreskówkach, popatrzymy na wszystko z lekkim przymrużeniem oka. Proszę sobie wyobrazić muskularne postaci, które podskakują, ciągną dziewczynę za jedną nogę, za drugą. Karykatura. (śmiech)

W tej grze kontrastów mamy nie tylko surowe bohaterki, ale również te, które wprowadzają magię na scenę. Jak w Pana wizji jawi się Wróżka?

- Wszyscy zawsze pokazują ją jako starszą panią. A dla mnie będzie dzwoneczkiem, lekkim, zwiewnym, sympatycznym. I nie będzie tylko Wróżką od cudów. Pomoże Kopciuszkowi, ale nie zrobi za niego wszystkiego. Będą momenty, kiedy go zostawi, czasami pokrzyżuje plany siostrom, macosze, by po chwili się ulotnić. Bo jeżeli byśmy robili wszystko za kogoś, pewne rzeczy nie miałyby po prostu sensu. To po co my żyjemy? Kopciuszek będzie musiał stawiać czoła wyzwaniom. Ale gdy już nieudolne ptaszki nie dadzą rady przebrać Kopciuszka na bal, Wróżka będzie musiała wkroczyć i machnąć różdżką. Lub przypomnieć o tym, że wybiła północ. (śmiech)

A Książę? Piękny, mądry, szlachetny?

- Jeżeli byśmy zrobili pięknego i dobrego Kopciuszka i takiego samego Księcia, to wszystko nagle by nam zbyt spoważniało. Chcę trochę to podkręcić i gdzieś wpleść jakiś żart. Na pewno nie będzie „sztywniakiem". Ma być bardziej otwarty dla wszystkich, ludzki, naturalny, bo chciałbym, żeby widz nie odczuł, że Książę to jest ktoś nieosiągalny, ale taki, który wypije kawę, zje naleśniki...

Naleśniki?! W starej baśni o Kopciuszku? (śmiech)

- No nie, żartuję. Ale chciałbym, żeby każdy miał szansę poczuć, że widzi siebie, czy to w roli Kopciuszka, czy to w roli Księcia, że odnalazł cząstkę siebie na scenie. Dodaję też postać przyjaciela, zabawnego książęcego bodyguarda.

Zdecydował się Pan na muzykę Karola Lipińskiego i Niccolò Paganiniego. Dlaczego akurat ci kompozytorzy zamiast klasycznego Siergieja Prokofiewa?

- Karol Lipiński skomponował naprawdę piękną muzykę. Ona doskonale pasuje do pierwszego aktu. Słychać w niej opowieść, słychać bajkowość. I łączymy kropki. Ci dwaj muzycy ze sobą konkurowali, więc stwierdziłem, że skoro mam Lipińskiego, to może dlaczego nie zrobić tego pojedynku na akty – muzycznie i choreograficznie. W pierwszym akcie będzie jeden kompozytor, w drugim – drugi. Taki kolaż. (śmiech)

A do tej muzyki balet stricte klasyczny?

- Inaczej: współczesny, ale też klasyka, bo mój taniec współczesny, jak i chyba teraz większości choreografów, również bazuje na technice tańca klasycznego. Skoro mamy ładne kostiumy, to oczywiście stosownie jest zatańczyć tę baśń w klasycznym klimacie, ale nie „z pozy do pozy", przejścia będą bardziej płynne, a dynamika tej klasyki bardziej ze sobą połączona, można troszkę zawiesić ruch, można trochę go przyspieszyć. Balet klasyczny też ewoluuje. Wszystko ma być naturalne, bo gdy ktoś skacze z radości, to skacze. Ale puenty, oczywiście.

A jak Pan chce „uwieść" zarazem widza-dziecko i widza-dorosłego?

- Tworząc choreografię po prostu „siadam" ze swoją wyobraźnią na widowni. (śmiech) I często wiem, że to, co dla mnie zrozumiałe, dla widza, który na co dzień nie ma z baletem styczności, może nie być czytelne. Zobaczymy jednak, co wyłapią dzieci. (śmiech)

Na pewno zaczarują ich kostiumy, kolory, scenografia...

- Bo będzie pięknie na scenie. Na złoto i z brokatem. Kolorowo i jak u Disneya, ze smakiem. I nic więcej nie powiem. (śmiech)

Czy ma Pan swój własny morał tej baśni?

- Tak. Każdy „kopciuszek" może odnaleźć szczęście. I każdy może być księciem. Skupmy się na tym, co dla nas najważniejsze. Dlatego daję naszemu Kopciuszkowi więcej wolnej woli, a Księcia „obdzieram" nieco z mitycznego, niedostępnego ideału.

Dziękuję za rozmowę.

*Grzegorz Brożek - tancerz i choreograf. Absolwent Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej w Poznaniu i Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi (Wydział Pedagogika Tańca). W latach 2018–2019 pełnił funkcję asystenta kierownika baletu w Teatrze Wielkim w Łodzi. Dwukrotnie otrzymał stypendium Ministra Edukacji i Nauki za znaczące osiągnięcia artystyczne (2020 i 2021). Jest autorem takich choreografii, jak: "Face The Truth", "I can Pretend", "Faustus", "Seeking Affection", "The puppet", "Nostalgia", "Habanerra", "Mandragora" i "Twisted relations". W 2001 r. zdobył drugie miejsce w XII Ogólnopolskim Konkursie Tańca im. Wojciecha Wiesiołłowskiego w Gdańsku i drugie miejsce w międzynarodowym konkursie choreograficznym w Tarnowie w ramach X Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Tańca „Scena otwarta" za fragment spektaklu „Face The Truth".

Magdalena Jagiełło-Kmieciak
Opera na Zamku
29 maja 2025
Portrety
Grzegorz Brożek

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia