Każdy potrzebuje otwartego pola
"Open Field" - Polski Teatr Tańca w PoznaniuPamiętam taką zabawę towarzyską, w której, wykorzystując tytuły filmów, staraliśmy się wspólnie z kolegami opowiedzieć zupełnie nową historię. Ta zabawa przypomniała mi się po wrześniowej premierze Polskiego Teatru Tańca w Poznaniu "Open Field" (Otwarte pole) [na zdjęciu] Nadara Rosana, którą poprzedziła kameralna choreografia "Need Me" (Potrzebujesz mnie) Andrzeja Adamczaka. Dwa tytuły zestawione ze sobą w dowolnej kolejności mogłyby stanowić tytuł jeszcze innej historii.
W "Open Field" dwie grupy tancerzy, w ciszy, miarowym krokiem, przemierzają scenę. Ich drogi krzyżują się, ale nie dochodzi do kolizji. Grupy nie walczą ze sobą. W każdej rządzi określony porządek, wyznaczający rytm kroków, powtarzalność, schematyczność. Co jakiś czas z każdej grupy ktoś wypada, jakby za burtę albo z kordonu, albo w przestrzeń wolności, w otwarte pole, gdzie próbuje być - poza zbiorowością - sobą. Zdarza się, że na tym otwartym polu spotykają się członkowie obu grup, by nawiązać kontakt. Mnie najbardziej podobał się duet Katarzyny Rzetelskiej i Artura Bieńkowskiego.
Tej mechanicznej marszowości i matematycznej wręcz choreografii towarzyszy piękna i mroczna muzyka Arvo Parta. Choreografia wydaje się jednak poza muzyką: nie ma nic wspólnego z ruchem. Jest tłem. Nadar Rosano każe tancerzom przede wszystkim maszerować. A jeśli nie, to nosić ofiarę. I wtedy odwołuje się do rytuału ostatniego pożegnania. Rosano pochodzi z Izraela, co widać po jego ruchu. Wystarczą trzy minuty spektaklu, by określić jego pochodzenie i doświadczenie sceniczne.
Oglądając "Open Field", a przedtem prace innych choreografów izraelskich, zastanawiałem się, na ile w tamtym kraju można być indywidualistą? I czy można oderwać się od wojny, armii, życia w ustawicznym konflikcie? Kiedy i gdzie można być sobą, na przekór religii, na przekór obowiązującym wzorcom społeczno-politycznym? Kiedy i gdzie można manifestować swoją inność, odrębność, osobność? Gdzie przebiega granica wolności i niezależności człowieka? Nadar Rosano nie daje żadnej odpowiedzi. Sugeruje jedynie, że każdy może - a nawet powinien - znaleźć swoje "Open Field".
Z kolei choreografia "Need Me" Andrzeja Adamczaka to duet. Ona i on wyglądają niemal identycznie. Adamczak tańczy z Katarzyną Rzetelską niezwykle sugestywnie. Choreografia jest gęsta, utkana z drobnych obserwacji życia codziennego mężczyzny i kobiety. Trzeba ją śledzić bardzo uważnie, by dostrzec niuanse różnicujące ruch zależny od płci. Ale czy ruch ma płeć? Oglądając ten niezwykle emocjonalny duet wiosną, odniosłem wrażenie, że ruch nie zależy od płci, ale nie można lekceważyć i nie dostrzegać różnic emocjonalnych, które są jego konsekwencją. Zaraz po premierze nazwałem ten spektakl "małym esejem o dwoistości". Po kilkumiesięcznej przerwie zobaczyłem go w nowym kontekście. Następnym razem wolałbym całość zobaczyć w innej kolejności: najpierw "Open Field", a po przerwie "Need Me". Bohaterowie "Need Me" mogliby być tymi, którzy znaleźli już swoje otwarte pole, ale muszą się na nim określić. Muszą się określić wobec siebie.