Każdy z nas coś pisał
"Piwnica pod Baranami" - aut. Barbara Nawratowicz - Wydawnictwo PetrusBarbara Nawratowicz występowała na piwnicznej scenie w latach 50. i 60. Z czego śmiali się pierwsi bywalcy Piwnicy pod Baranami? Odpowiedzią na to pytanie jest ogromna ilość tekstów z początków legendarnego kabaretu, jaką znaleźć możemy w książce pt. "Piwnica pod Baranami" napisanej przez Barbarę Nawratowicz
Niegdysiejsza gwiazda kabaretu, a potem dziennikarka Radia Wolna Europa, barwnie i z humorem opisała początki jego działalności.
- Pomyślałam, że jak strzelę kopytami, wszystkie te teksty przepadną. Postanowiłam zachować je dla przyszłych pokoleń - wyjaśnia autorka. Nie było to łatwe, bo - jak mówi-poszczególne punkty piwnicznego programu spisywane były najczęściej "na gorąco" na bibułkach. - Ktoś przeczytał coś z takiej bibułki i rzucał ją na podłogę, a ja je wszystkie zbierałam - wspomina Nawratowicz.
Dzięki temu w jej książce znaleźć można nawet pierwszy piwniczny utwór. To historia okrutnej markizy, która na różne wyszukane sposoby uśmiercała swoich kochanków. - Kazimierz Wiśniak wręczył mi tę świeżo napisaną przez siebie historię na jednym z naszych twórczych spotkań. Wygłosiłam ją grobowym głosem - opowiada artystka. Teksty piwniczanom podrzucali też nieśmiało Sławomir Mrożek i Andrzej Bursa. Tworzyli i sami artyści piwniczni.
- Każdy z nas coś pisał - wyjaśnia autorka. Zarówno ona, jak i jej przyjaciele nie dbali o tak przyziemne sprawy, jak mieszkanie. Liczyła się tylko sztuka. Najlepszym przykładem był ciągle bezdomny Piotr Skrzynecki. - Kiedyś zlitowała się nad nim starsza pani z Bronowic. Pozwoliła mu nocować u siebie na strychu. Bym i ja tam spała, już się nie zgodziła. W efekcie co noc skradaliśmy się po skrzypiących schodach na ten strych. Potem zawinięci w kożuszki leżeliśmy na słomie.
Piotr przy zapalonej świeczce tłumaczył mi z francuskiego "Zwrotnik Koziorożca" Millera, deklarując dozgonną miłość. Rankiem wymykaliśmy się i jechaliśmy na gapę tramwajem do centrum. Siadywaliśmy w malutkiej kawiarence Lili na ulicy Grodzkiej. Jej właścicielka cierpiała w milczeniu nasze wielogodzinne nasiadówki przy jednej małej czarnej. Ta kawiarenka była prawdziwą kuźnią naszych kabaretowych pomysłów - wspomina autorka.
A pomysły rodziły się dosłownie w każdej chwili. - Kiedyś postanowiliśmy stworzyć Rewię Piosenek. Dzięki niej każdy mógł w Piwnicy zaśpiewać. Co się wtedy działo, to jeden Pan Bóg wie! Nieśmiałe wokalistki wpadały na naszą scenę wprost z ulicy, wciskając się przez okienko służące do zsypu węgla. Przez to okienko można się było dostać do nas jedynie wczołgując się z chodnika. Cieszyło to przechodniów. Przyglądali się, jak różne panienki ukazywały przy tej gimnastyce szczegóły bielizny.
A występowały u nas nawet piękne prostytutki z ulicy Floriańskiej - wspomina Nawratowicz. Prawdziwą gwiazdą piwnicznej sceny była jednak wariatka z Kobierzyna, która w swoim popisowym numerze, śpiewając "lecą z drzewa jak dawniej kasztany" , zrywała z głowy perukę i rzucała ją na widownię. Potem na estradę wpadali sanitariusze z kaftanem bezpieczeństwa i kompletnie łysą śpiewaczkę wyprowadzano wśród burzy oklasków.
Z książki Nawratowicz dowiadujemy się także, że wśród piwnicznej publiczności bywali niezwykli goście,m.in. konsul Francji Jean Van Hele. - Kiedyś zaprosiliśmy go na moje imieniny. Przyszedł z ogromną torbą lekarską pełną butelek koniaku. Zaczęła się zabawa. Nikt nawet nie zauważył, że konsul zniknął. W piwnicy nie było toalety. Po drugiej stronie podworca znajdowało się coś nieopisanie brudnego dla płci obojga. W tym przybytku biedny konsul zatrzasnął się na amen. Jego rozpaczliwego wołania o pomoc nikt nie słyszał. Spędził tam ponad godzinę. Była to ostatnia wizyta konsula w naszej Piwnicy- opisuje Nawratowicz.
Co ciekawe, Francuza nie zniechęcił pobyt w śmierdzącym przybytku, lecz obawa o życie. - Ostrzeżono go, że Wiesiek Dymny podejrzewając jego romansowe plany w stosunku do mnie zabije go tępym nożem - wyjaśnia autorka, która kolejną książkę zamierza napisać o swoim życiu z Dymnym. - Muszę to zrobić, bo było to życie wspaniałe, zanim Wieśka nie zniszczył alkohol. Mam ogromny zbiór jego prac nikomu nieznanych - zdradza.