Kiedy wyobraźnia płata figle

"Zaczarowane wycinanki" - reż: Ireneusz Maciejewski - Teatr Baj

Kolorowe bryły, nieustanny ruch i teatr cieni. A także, nieoczekiwanie nastrojowe pauzy oraz historia inspirowana opowieściami z Dalekiego Wschodu. Wszystko to zmieściło się w dynamicznym spektaklu "Zaczarowane wycinanki", który w sobotę miał premierę w Teatrze Baj.

Wśród przekładanych non stop wielkich klocków, tworzących coraz to nowe graficzne formy, toczy się opowieść o małym chińskim chłopcu. 

Liu ma niezamożnych, ciężko pracujących rodziców, ale otoczony jest ich uwagą i miłością. Nie potrafi tego jednak docenić. Kiedy łowi piękną rybę i dostaje od niej zaczarowane nożyczki, wycina sobie bogaty, pełen przedmiotów świat. Szybko okazuje się jednak, że samemu jest w nim nudno i smutno.

Wbrew tytułowi, oczarowanie nie towarzyszy w tym przedstawieniu wycinankom. Te służą - ciekawej plastycznie - ilustracji głównej tezy, że wyobraźnia, której nie można dzielić z innymi, nie przynosi spełnienia. Oczarowują za to, nieliczne nastrojowe obrazki. Kiedy w tle słychać świerszcze a na przyciemnionej scenie pojawiają się różnokolorowe lampiony. Albo, gdy - ku wielkiej uciesze małych widzów - na bohaterów sypią się mydlane bańki. Trwając, mimo swej tymczasowej formy, nieoczekiwanie długo. 

Pozostałe sceny służą raczej Odczarowaniu siedzących na widowni rodziców i dzieci. Często nieświadomych drętwoty, do jakiej przyczynia się mnogość i różnorodność współczesnych zabawek. Twórcy spektaklu przypominają, że początkiem zabawy może być każdy moment. I każda rzecz, np. kapelusz, który staje się kierownicą albo tworzy wiatr popychający papierową łódkę. Wystarczy też popatrzeć na chmury, zastanawiając się, co przedstawiają. Lub przypomnieć sobie dawne gry - w "Baba Jaga patrzy" czy Lustro. 

Jest tylko jeden warunek: gotowość do wspólnej zabawy. Chęć rozruszania wyobraźni. Reżyser i zarazem autor tekstu Ireneusz Maciejewski, czeski scenograf Tomáš Volkmer oraz odpowiedzialna za ruch sceniczny Ewelina Ciszewska, z sukcesem pokazują, że najbardziej prozaiczna codzienna sytuacja może być inspirująca.

Aktorzy cały czas są w ruchu. Animując lalki i o wiele mniejsze płaskie "wycinanki", współtworząc teatr cieni, albo budując z elementów scenografii - i siebie samych - kolejne obrazki. Stają się domem, lasem, jeziorem... Zaskakują bogactwem pomysłów. 

Sympatyczny, zagrany z nerwem spektakl, nie w pełni jednak satysfakcjonuje. Przeszkadza zbyt długi "rozbieg" do właściwej historii a także pewne niekonsekwencje, m.in. w warstwie symbolicznej. Skoro przedstawienie jest pochwałą wyobraźni, dlaczego bohater - by wrócić do domu, którego się wyrzekł - wyrzuca zaczarowane nożyczki? Czy w ten sposób pozbywa się tylko materialistycznego podejścia do życia? Oby.

JGZ
Zycie Warszawy
17 maja 2010

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...