Kim był Jan Brzechwa?

Mecenas Lesman, satyryk Szer-Szeń, bajkopisarz Brzechwa

Miał mocną głowę, a poza zabawą i dobrą kuchnią przepadał za brydżem, remikiem, choć najbardziej kierkami. Dandys i esteta, swoją smukłą sylwetkę odziewał w eleganckie garnitury, pociągłą twarz przysłaniał okularami w rogowej oprawie. Pióro, które nie robi kleksów, francuskie notesy i papierosy, ma się rozumieć Gauloisesy – to były jego ulubione gadżety.

Prawnik i działacz niejednej organizacji, genialny autor wierszy dla dzieci, sam siebie stawiał w cieniu znanego kuzyna i podobnych mu kolegów, czyli uznanych liryków. Ale na jego "Bajkach samograjkach", "Pchle Szachrajce" czy przygodach pana Kleksa wychowało się kilka pokoleń Polaków. 

- Jan Brzechwa to niezmiennie jeden z najpopularniejszych polskich twórców dla dzieci; funkcjonują dwie daty jego urodzenia: 1900 i 1898 rok, zawsze jednak 15 sierpnia
- Międzywojnie w zawodowym życiu Brzechwy zdominowały kabarety i prawo. Tworzył piosenki, skecze, równocześnie był cenionym specjalistą w dziedzinie prawa autorskiego
- W 1937 roku wydano jego pierwszą książeczkę z bajkami: "Tańcowała igła z nitką". Jak głosi plotka, zaczął pisać wierszyki dla dzieci, żeby uwieść pewną przedszkolankę
- Brzechwa chciał być jednak poważanym, podziwianym i innowacyjnym lirykiem. "W środowisku naszych kolegów jestem uważany za coś pośredniego pomiędzy półinteligentem a producentem galanterii dziecięcej" - żalił się
- Kobiety były jego znaną słabością. Do nich garnął się, wzdychał, dla nich robił głupstwa
- W XXI w. wybuchło wiele sporów o to, czy Brzechwa powinien być patronem szkół, czy zasługuje, by jego nazwiskiem oznaczać ulice. Nie zabrakło bezsensownego dyskredytowania jego twórczości

Krytykowany za życia i nie mniej po śmierci, piłsudczyk i uczestnik wojny polsko-bolszewickiej, miał złożone relacje z PRL-owskim systemem (zapisanych na papierze wersów zostawił w tej sprawie aż nadto). Jak mówili, pogodny, życzliwy, a nawet świetlany, był też dowcipny – w końcu lwia część jego twórczości to piosenki i skecze kabaretowe, no i arcyzabawne, przeinteligentne utwory dla dzieci. Ale pociechy nie jego były pociechą. Z tymi starszymi jeszcze jakoś dawał sobie radę – żartował i właściwie dialogował jak z dorosłymi. Młodsz dzieci budziły w nim lęk i panikę.

Lepiej, a na pewno ładniej

Na grobie Jana Brzechwy na warszawskich Powązkach zapisane zostały lata 1900 – 1966. To efekt nieznacznej modyfikacji, na którą w powojennym zamęcie pozwolił sobie Brzechwa ("może wydawało mu się, że rok 1900 wygląda lepiej niż 1898, a na pewno ładniej", powie jego córka w rozmowie z biografem poety Mariuszem Urbankiem). Naprawdę przyszedł na świat 15 sierpnia 1898 roku w Żmerynce na Podolu – pod nazwiskiem Lesman, tym samym, które odziedziczył jego starszy o 21 lat kuzyn Bolesław. To zresztą autor "W malinowym chruśniaku" wymyśli "brzechwę" ("Pomyśl, jakie to piękne: opierzona część strzały", zachęcał Leśmian). Z rodowego nazwiska Brzechwa zupełnie nie zrezygnował – stając przed sądem, zawsze był "mecenasem Lesmanem".

Dziadek Jana i Bolesława, Bernard, był wydawcą, księgarzem i nauczycielem w Warszawskiej Szkole Rabinów. Jego synowie odeszli od religii przodków, Leśmian został ochrzczony jako katolik, Janek wychowywał się, będąc synem ewangelika. Próżno jednak u samego Brzechwy szukać śladów jakiejkolwiek religijności. Żył poza nią.

Postrach ciotek, absolwent prawa

Jego ojciec, Aleksander, był inżynierem kolejowym, co zdeterminowało dzieciństwo przyszłego poety i jego starszej o trzy lata siostry Haliny – rodzina przemieszczała się po Kresach Wschodnich. W rodzicielskim duecie to matka była dla Janka trochę czarnym charakterem – gdy chłopcu zdarzyło się odciąć guzik od płaszcza naczelnika stacji (zbierał je, zupełnie jak Adaś Niezgódka w "Akademii pana Kleksa"), Michalina ukarała syna, zamykając go w ciemnym pomieszczeniu. Ale Janek nie został w nim sam. Ojciec wszedł przez okno i towarzyszył w odsiadywaniu kary. To on był wielkoduszny, mądry, cierpliwy i zabawny.

Mając 12 lat, zaczął pisać wiersze, właściwie paszkwile – na ciotki. Powielane w kilkunastu egzemplarzach, były zmorą ich bohaterek – operatywny Brzechwa sprzedawał je w rodzinie lub pobierał opłatę za to, żeby do rąk krewnych nie trafiały. W 1915 roku jego wiersze ukazują się w petersburskim tygodniku "Sztandar". To w tym czasie Leśmian proponuje Jankowi zmianę nazwiska – argumentując, że dwóch piszących Lesmanów to za dużo. Inna sprawa, że wiersze kuzyna nieszczególnie przypadły Bolesławowi do gustu.

Jeszcze w gimnazjum w czasie egzaminu z historii zadeklarował się narodowościowo – jako Polak, co kosztowało go obniżeniem oceny. W 1916 roku Brzechwa zdaje maturę, po niej zaczyna studiować medycynę, ale rezygnuje z tego kierunku w okamgnieniu, przerzucając się na polonistykę. Jak się okaże, także na chwilę. Zostanie za to absolwentem prawa, lecz dopiero w 1924 roku. Sześć lat wcześniej – po romansie z zamężną Rosjanką, matką dwójki dzieci – pełen ufności przyjeżdża do Warszawy. Uczestniczy w rozbrajaniu Niemców, z fascynacją wita Piłsudskiego (na cześć Naczelnika Państwa napisze kilkanaście panegiryków), walczy jako ochotnik w wojnie polsko-bolszewickiej.

Szer-Szeń na sali sądowej

Międzywojnie w zawodowym życiu Brzechwy zdominowały dwie, jakby się mogło wydawać, przeciwstawne sprawy – kabarety i prawo. Przez całe dwudziestolecie Brzechwa tworzy piosenki, skecze, monologi, najczęściej podpisując je pseudonimem Szer-Szeń. Jego teksty bawią publiczność słynnych stołecznych kabaretów, jak choćby Qui pro Quo, Cyrulika, Alibaby, Morskiego Oka, jego piosenki wykonują gwiazdy warszawskich rewii – Hanka Ordonówna, Eugeniusz Bodo, Zula Pogorzelska, Tadeusz Olsza czy Mieczysław Fogg. Z częścią tych sław poeta jeździ na słynne niedzielne zbiorowe wycieczki samochodowe (Brzechwa fiatem 520, a np. Pogorzelska – studebakerem, który zresztą reklamowała). Jan Brzechwa nie tylko pisze teksty, zdarza mu się także sprawować funkcję kierownika literackiego teatrzyków.

Równocześnie Brzechwa jest cenionym specjalistą w dziedzinie prawa autorskiego. Współtworzy Związek Autorów Kabaretowych, z którego wyrasta ZAiKS (Brzechwa jest jego radcą prawnym od 1928 roku). W czasach kwitnącej kabaretowej rozrywki wszystkie utwory uważane były właściwie za dobro wspólne, bo autorom poza jednorazową należnością nie płacono nic od ich powielania i ponownego wykonywania. Wprowadzenie prawa autorskiego było koniecznością i trudno przecenić zasługi Brzechwy na tym polu. Jan Lesman napisał słynny komentarz do pierwszej polskiej ustawy o prawie autorskim, z którego korzystano aż do 1952 roku – wtedy uchwalono nową ustawę o prawie autorskim. Na salach sądowych walczył w głośnych procesach – reprezentując choćby Zenona "Miriama" Przesmyckiego przeciwko Tadeuszowi Piniemu (który wydał dzieła Norwida, naruszając prawa Miriama).

Prawniczo-kabaretowa fuzja nie przesłania Brzechwie jego wielkich lirycznych aspiracji. W 1925 roku poeta wydaje swój pierwszy tomik wierszy, "Oblicza zmyślone", cztery lata później kolejny – "Talizmany", a w 1932 roku następny – "Trzeci krąg". Ten ostatni był pierwszym, który przyniósł mu przychylność krytyki. I choć, jak w przypadku wcześniejszych, wypominano mu wzorowanie się na Leśmianie, dostrzeżono wreszcie zalążek prawdziwego talentu.

Półinteligent w objęciach

Kobiety były znaną słabością Brzechwy. Do nich garnął się, wzdychał, dla nich robił głupstwa. Jego pierwszą żoną była kuzynka Maria Sunderland. Poznał ją, mieszkając u innej kuzynki o tym samym nazwisku – Celiny, malarki, pierwszej wybranki Leśmiana. Zresztą piętro niżej mieszkała Dora Lebenthal – wielka, szalona, namiętna miłość Bolesława. Podobno Brzechwa miał romans z obiema paniami (tak twierdziła córka Leśmiana – Lusia). Z Marią Jan ożenił się w 1926 roku. Dwa lata później – gdy rodziła się jego córka Krystyna – poeta wdał się w romans z Karoliną Lentową. Krysia, w przyszłości malarka, absolwentka ASP, zobaczy tatę dopiero dziewięć lat później, na pogrzebie Leśmiana. A Karolina z domu Meyer – córka rozrywkowego przedsiębiorcy, który dorobił się fortuny na biznesach z bolszewicką Rosją (w domu miał perskie dywany, a nos wysiąkiwał w chusteczki z monogramem cara Mikołaja II) – została drugą żoną Brzechwy. Nic nie jest jednak skłonne przebić intensywności uczucia i trwałości legendy trzeciego małżeństwa poety. O tym za chwilę.

W 1937 roku zostaje wydana pierwsza książeczka Jana Brzechwy z bajkami dla dzieci, "Tańcowała igła z nitką". Jak głosi plotka, Brzechwa zaczął pisać wierszyki dla dzieci, żeby uwieść pewną przedszkolankę. Według innych przekazów, poeta stworzył pierwsze teksty dla najmłodszych w czasie wakacji ze znajomymi-dorosłymi – żeby ich rozerwać. Na Jana spływa długo wyczekiwana aprobata kuzyna. Leśmian mówi, że "dopiero te wiersze są całkiem dobre i oryginalne". Idąc za ciosem, Brzechwa pisze kolejny tom. "Kaczka dziwaczka" ukazuje się w 1938 roku.

Po raz pierwszy, lecz nie ostatni, Brzechwa słyszy od pedagogów dziecięcych, że jego wiersze są za mało przejrzyste, zbyt wiele w nich groteski i absurdu, a do tego pozostają niejednoznaczne moralnie, co dyskwalifikuje je jako lekturę dla najmłodszych. Po wojnie te zarzuty nie osłabną. Nie zmaleje także żal Brzechwy, który zawsze marzył przede wszystkim o byciu poważnym, poważanym, podziwianym i innowacyjnym lirykiem. Jeszcze w 1961 roku w liście do Mariana Brandysa będzie pisać: "Wiem, że w środowisku naszych kolegów jestem uważany za coś pośredniego pomiędzy półinteligentem a producentem galanterii dziecięcej i dlatego mój sąd może wydać Ci się mało ważny".

Historia jednego torcika

Gdy przychodzi wojna, Brzechwa pisze wiersz "Ojczyzna", który w czasie okupacji nieraz przedrukują podziemne pisma. Gdy wybuchnie powstanie warszawskie, Jan będzie pisał do gazetki "Barykada Powiśla" podnoszące na duchu, mobilizujące do walki wiersze.

W 1940 roku ukrywa się w pałacu w oddalonych o około 60 km od Krakowa Mianocicach (gdzie bywa Oskar Schindler). Gdy decyduje się na powrót do Warszawy, zaczyna pracę jako ogrodnik w Służewcu – przy torze wyścigów konnych. Jeszcze jest związany z tancerką Witą Niedzielską, dla której zostawił drugą żonę, ale już w 1940 roku zakochuje się na zabój w Janinie Serockiej, żonie fryzjera, która nie chce dla Brzechwy-bajkopisarza porzucić męża o pewnym fachu w rękach. Podobno to miłość przesłoniła Brzechwie całą wojnę, przeżył ją tylko dzięki obłąkańczemu uczuciu do Janiny. Kazimierzowi Brandysowi opowiadał, że pewnego dnia, gdy kupował w cukierni torcik mocca, zgarnęło go dwóch szmalcowników. Doprowadzony do siedziby gestapo w Alei Szucha, oskarżony o bycie Żydem, powiedział Niemcom, że i tak może zostać rozstrzelany, bo nie ma już po co żyć – ukochana go nie kocha. Uznany za szaleńca, został wypuszczony, ale nie skorzystał od razu z odzyskanej wolności. Wrócił się (choć już był na dziedzińcu przy wartowniczej budce!), bo przypomniał sobie, że u gestapowców zostawił torcik. Niemcy osłupieli, ale tym bardziej uznali, że Brzechwie brakuje piątej klepki.

Miłosna historia musi mieć happy end. Brzechwa żeni się z Janiną w 1946 – i odmładza się o dwa lata, choć metrykalnie i tak daleko mu do młodszej o kilkanaście lat ukochanej.

W czasie wojny pisał bajki dla dzieci i sprzedawał teksty podziemnym wydawcom (jego dwa wcześniejsze tytuły robiły furorę). Pisał też "Akademię pana Kleksa". Kontynuacje przygód Ambrożego Kleksa i Adasia Niezgódki – "Podróże pana Kleksa" i "Triumf pana Kleksa" powstaną w 1961 i 1965 roku.

Podziękowania dla Polski Ludowej

Po wojnie dociera do Łodzi, zostaje radcą prawnym wydawnictwa Czytelnik, Związku Literatów Polskich, a także ZAiKS-u. Ukazują się jego książeczki dla dzieci, niebawem otwiera się też rozdział, z którego do dzisiaj nie przestaje być rozliczany – wstępuje do partii, z początkiem lat 50. zaczyna pisać zaangażowane politycznie wiersze, afirmujące panujący ustrój i Stalina. W dużej mierze z przekonania, w niemałej koniunkturalnie – w końcu lubił komfortowe życie. Co nie oznacza, że był zupełnie zaślepiony. "To się mieściło w tym jednym człowieku, lojalność wobec PRL i świadomość, że rzeczywistość jest skłamana. Tam, gdzie było można, podszczypywał, pokazywał absurdalność tego, co się dzieje, fasadowość ideologii, propagandowych tez. Sygnalizował, że wie" – mówił w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Mariusz Urbanek.

Jak sam Brzechwa obliczył, do 1964 roku wyszło aż 8 milionów egzemplarzy jego książek. Uważał, że podziękowania należą się Polsce Ludowej. W tym samym roku wyraził sprzeciw wobec skierowanego do premiera Józefa Cyrankiewicza Listu 34, w którym polscy pisarze protestowali przeciwko cenzurze.

Przez ostatnie kilkanaście lat życia znajdował czas i na twórczość kabaretową, i na aktywną obecność w PEN Clubie czy ZAiKS-ie (we władzach stowarzyszenia pracował do końca). Był tłumaczem literatury rosyjskiej, napisał powieść autobiograficzną "Gdy owoc dojrzewa", pisał felietony w prasie i satyryczne szopki na zlecenie TVP, został też autorem scenariusza do ekranizacji powieści Kornela Makuszyńskiego "O dwóch takich, co ukradli księżyc". Otrzymał order Sztandaru Pracy i jeszcze kilka innych nagród i odznaczeń. Był postacią bardzo popularną, co rusz można go było spotkać w różnych komitetach i komisjach (trafił nawet do jury konkursu Miss Polonia). Podobno nigdy nie próbował ukryć swoich żydowskich korzeni, nigdy też nie odwracał się na pięcie, gdy ktoś prosił o pomoc. Jego córka w rozmowie Mariuszem Urbankiem przyznawała jednak, że Brzechwa "miał zasady i uważał, że nie wypada popierać rodziny". Kiedy w zamian za pracownię dla córki (z którą po wojnie miał już regularny kontakt) miał załatwić siostrzeńcowi ministra kultury, Lucjana Motyki, talon na samochód (mógł to zrobić, bo był w odpowiedniej komisji), nie zgodził się. Z miejsca.

Jadłospis preferował raczej nie PRL-owski, a nawiązujący do najlepszych przedwojennych tradycji. Julia Hartwig wspominała, że dzięki Brzechwie w pałacu w Oborach, gdzie miał swoją siedzibę Dom Pracy Twórczej m.in. Polskiego PEN Clubu serwowano choćby raki.

Od 1947 roku chorował na serce, ale to nie przeszkadzało mu palić jak smok i ulegać urokom karcianych zabaw, rzadko pozbawionych alkoholowego dodatku. "Utrzymywał, że człowiek, który wymyślił grę w karty, był geniuszem większym nawet niż »jakiś« Archimedes, Newton czy Marconi", pisał Mariusz Urbanek.

"Człowiek o uśmiechu pogodnym jak letnie niebo", mówił o nim Jarosław Iwaszkiewicz. Tadeusz Konwicki dodawał, że w jego pamięci Brzechwa jest słoneczny, nie łączą się z nim żadne chmury, wiatry czy zawieruchy. Zmarł latem, 2 lipca 1966 roku.

Brzechwa dzieciom

W XXI wieku wybuchło wiele sporów o to, czy Brzechwa powinien być patronem tej czy innej szkoły, czy zasługuje, by jego nazwiskiem oznaczać ulice. Przy okazji tych polemik nie zabrakło bezsensownego dyskredytowania jego twórczości. A Brzechwa to po prostu klasyka polskiej literatury dla dzieci. Opowieści, które bawią i wzruszają do łez, olśniewają inteligencją autora.

Utwory Brzechwy trzy lata temu wznowiło wydawnictwo Nasza Księgarnia. Wydawane przez oficynę tomy "Brzechwa Dzieciom. Dzieła wszystkie" doczekały się już czterech części: "Bajki", "Wiersze", "Pan Kleks" i "Teatrzyki". Jak opowiada o tym projekcie wydawniczym Dariusz Sędek, dyrektor ds. wydawniczych i promocji Naszej Księgarni: – Na "Bajkach samograjkach", "Pchle Szachrajce" czy panu Kleksie wychowało się kilka pokoleń Polaków. Zebranie wszystkich utworów dla dzieci autorstwa Brzechwy wydało nam się bardzo ciekawym pomysłem. Przede wszystkim dlatego, że wiele z nich było dawno zapomnianymi, przez lata niewznawianymi perełkami – jak cykl o zwariowanym Panu Soczewce, muzyczna bajka "Pan Doremi i jego siedem córek" czy "Krasnoludki w ciepłych krajach", o których dziś można było słyszeć tylko z okazji spektaklu granego we wrocławskim teatrze Capitol. W ostatnim tomie, "Teatrzyki" znajdziemy nie tylko wspomniane "Bajki samograjki", ale także rarytas – niewznawianą, a doskonale wszystkim znaną "Księżniczkę na ziarnku grochu", która do tej pory pozostaje w pamięci z nagrań na płycie gramofonowej.

– Wydawnictwo Nasza Księgarnia jako pierwsze podjęło próbę zebrania wszystkich dzieł Brzechwy dla dzieci. Wyjątkowość tego edytorskiego wydarzenia podkreśla wielka dbałość o formę wydania – każdy z tomów został zilustrowany przez innego wspaniałego polskiego ilustratora – Jolę Richter-Magnuszewską, Artura Gulewicza, Mariannę Sztymę oraz Magdalenę Kozieł-Nowak. Książki publikowane są w twardej oprawie na pięknym papierze – dodaje Sędek.
__

Korzystałam z książki Mariusza Urbanka, "Brzechwa nie dla dzieci" (Iskry 2013).

Emilia Padoł
Onet.Kultura
15 sierpnia 2020
Portrety
Jan Brzechwa

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia