Kim jest Elizabeth Costello?
„Elizabeth Costello. Siedem wykładów i pięć bajek z morałem" – reż. Krzysztof Warlikowski – Nowy Teatr w WarszawieCzym jest wachlarz? Delikatnym przedmiotem złożonym z cieniutkich listewek i rozpiętego na nich materiału. Gdy jest złożony, wydaje się być spójnym kształtem, mocno zarysowanym, leżącym ciężko w dłoni przedmiotem. Jednak kiedy zostanie rozłożony – odkrywa przed obserwatorem swoją urodę: barwy oraz wzory wyrysowane na materiale. Ukazuje nieznane fragmenty, nieodkryte strony medalu, składowe niedostrzegalne na pierwszy rzut oka. Dokładnie jak człowiek. Dopiero dogłębnie kogoś poznając, jesteśmy w stanie ujrzeć to, co składa się na sylwetkę i życiową kondycję danej osoby.
Taki ogląd na człowieka ukazany został w spektaklu „Elizabeth Costello" w reż. Krzysztofa Warlikowskiego Nowego Teatru w Warszawie. Sztuka jest próbą odpowiedzi na życiowe pytania i opowiedzenia historii uniwersalnej. Poruszone zostają cienkie struny w instrumencie – ukazane poszczególne momenty codzienności głównej bohaterki.
Powitał mnie charakterystyczny dla spektakli Krzysztofa Warlikowskiego szeroki plan (scenografia: Małgorzata Szczęśniak). Na początku widowiska zwróciłam uwagę na przestrzeń podzieloną na dwie części: tę rzeczywistą (z łazienką i pokojem) oraz metafizyczną (z ciekawą szklaną bryłą wyeksponowaną jak w spektaklu „Francuzi" również w reż. Krzysztofa Warlikowskiego oraz niebieską gwiezdną podłogą). Obraz ten dopełniło pojawienie się rzędu krzeseł po lewej stronie sceny, przypominając korytarz z przychodni lekarskiej. Po raz kolejny przy oglądaniu sztuk Krzysztofa Warlikowskiego, urzekające dla mnie były ruchome elementy sceny – ściana wydzielająca przestrzeń między toaletą, a pokojem oraz przezroczysta konstrukcja na szynach. Niesamowite z jaką łatwością grano przestrzenią. W zależności od fragmentu spektaklu ustawiano te części tak, aby wyobraźnia widza jak najlepiej odnalazła ukryty sens i dookreśliła kreowany obraz. Imponującym rekwizytem były albatrosy anormalnych rozmiarów, które towarzyszyły głównej postaci – Elizabeth Costello (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik) – w podróży statkiem, ale i tej mentalnej, w głąb siebie.
Ponadto kamery wydzielały odpowiednie kadry i pozwalały wnikliwie śledzić narracje o bohaterce, filmowo zbliżając się do postaci.
Elizabeth Costello to autorka książek, naukowczyni, matka, kochanka i kobieta, która kiedyś też była dorastającą dziewczynką. W trakcie sztuki widzimy jej zmagania z życiem. Próbę sprostania wyzwaniom, na które nie zawsze była gotowa oraz chęć odnalezienia spełnienia. Mimo podeszłego wieku stara się być jeszcze pożądana i podziwiana przez innych. Kostiumy (Małgorzata Szczęśniak) odgrywają tu ogromną rolę, ponieważ wówczas kobieta prezentowała się w złotej brokatowej sukni, ozdobionej malinową różą oraz krzykliwych butach. Bo czy kobiecie w pewnym wieku nie wypada już być adorowaną? Podobnie gdy występowała w trakcie uniwersyteckiego przemówienia w pięknym kobaltowym kostiumie i podważała autorytet znanego pisarza. Maja Ostaszewska wyglądała jak anioł stróż cnoty. To wrażenie spotęgowała jeszcze późniejsza scena, w której Elizabeth zbliża się z tymże autorem, słownie podpisując z nim wierszowany diabelski pakt. Przypomniało mi to postać Lucyfera – jednego z upadłych aniołów, który zatracił się w przekonaniu o własnej doskonałości.
Spektakl porusza wiele życiowych kwestii jak np. poczucie zmarnowania czasu czy konieczność poświęcenia w imię wyższego dobra. To opowieść o każdym człowieku z osobna. Znakomita jest gra odgrywających główną postać aktorów: Ewy Dałkowskiej, Małgorzaty Hajewskiej-Krzysztofik, Mai Ostaszewskiej, Mai Komorowskiej oraz Andrzeja Chyry. Dzięki temu zabiegowi weszłam w głąb życia obcej osoby. Poczułam, że ja też jestem Elizabeth Costello, ponieważ ta postać to nie tylko realna kobieta, to również metafizyczny byt – metafora ludzkości, która stale mierzy się z tymi samymi problemami.
Każdy musi przejść przez życie oraz ciągnąć dalej pług pokoleń, aby potem zmierzyć się z zaświatami, których istnienie jest wielką milczącą tajemnicą. Bo skąd można wiedzieć czy to Bóg stworzył nas, czy my boga...
Stały obraz dopełniony został w trakcie widowiska przez wideo wyświetlane na tle sceny (wideo i animacja: Kamil Polak) oraz muzykę (Paweł Mykietyn). Zanurzyłam się w opowieść o człowieku jako trybiku, stworzonej przez niego cywilizacji oraz drobince od zawsze trwającej natury.
Jedyną drogą ucieczki z kołowrotka zdarzeń jest przyroda, która koi stargane nerwy. Jednak ile czasu ma jeszcze środowisko, nim człowiek je zniszczy? Nim rozpłynie się jak lodowiec na wideo wyświetlanym podczas spektaklu. Wszechświat w sztuce ostrzega człowieka – szczeka na niego, wyznaczając granice wzajemnej współpracy. Ciekawa jest scena, w której Mariusz Bonaszewski warczy na główną bohaterkę, udając psa podczas jej wystąpienia.
Również wykorzystany motyw Kafkowskiej Małpy (Franz Kafka „Sprawozdanie dla Akademii"), która stara się imitować ludzi, daje dużo do myślenia. Ruchy Andrzeja Chyry w kostiumie zwierzęcia są znakomite – idealnie pokazał niezgrabne gesty i kroki stworzenia, które jeszcze przed chwilą wspinało się na drzewa, a teraz przechadza się w garniturze, aby w przypływie emocji skakać na stół. Podobny motyw funkcjonuje również we „Francuzach" w reż. Krzysztofa Warlikowskiego, gdzie do towarzystwa arystokratów zaproszona zostaje małpa, która przemawia na wykwintnym przyjęciu.
Natura leczy, ale jest też niebezpieczna. Posiada w sobie dzikość, która człowiekowi już nie jest dostępna, dlatego ludzie coraz śmielej wkraczają w przyrodę. Palą ją ogniem cywilizacji. Okrywają zieloną kotarą, udając, że problem nie istnieje.
Emocje podczas spektaklu niezaprzeczalnie podkreślało światło (Felice Ross), które malowało barwami nastrój panujący na scenie np. gdy Elizabeth czuła, że nie ma siły na odbieranie nagrody i podziękowania, neon błyskał zimną poświatą.
To nie jest łatwy spektakl. Po jego obejrzeniu czułam, że pragnę uciec od jarzma pokoleń. Zignorować spadek cywilizacyjny i zaszyć się gdzieś daleko w głuszy jak człowiek pierwotny. W czasie widowiska pojawia się wiele pytań, lecz niekoniecznie tyle samo odpowiedzi. Poruszona zostaje skomplikowana tematyka problemów społecznych – nie tylko zmagań kobiet w społeczeństwie, ale ogólnie, istoty w świecie, który ulega pewnej dezintegracji – jednakże mimo to naprawdę zachęcam do tego, żeby udać się na sztukę „Elizabeth Costello" w reż. Krzysztofa Warlikowskiego Nowego Teatru w Warszawie.
To na pewno będą niezapomniane emocje!