Klapa, czyli o sukcesie w Rozrywce
"Producenci" - reż: M. Znaniecki - Teatr Rozrywki w ChorzowieMusical "Producenci" to najnowszy projekt chorzowskiego teatru, którego polska prapremiera odbyła się 28 czerwca 2009 roku. Spektakl na podstawie oryginalnego scenariusza Mela Brooksa, dotąd wystawiany zaledwie cztery razy, już zdążył zachwycić śląskich widzów realizacyjnym rozmachem, dużą dawką humoru i świetnego aktorskiego warsztatu. Podczas trzygodzinnego przedstawienia śmiech teatralnej publiczności przyćmiewa prawdę historii. Bo i przecież nie o nią tutaj chodzi.
Idzie natomiast o parę żydowskich producentów teatralnych, która chce zrealizować niecny plan szybkiego wzbogacenia się. Max Białystok i Leo Bloom postanawiają wystawić na Broadway’u przedstawienie, które padnie w dniu premiery, dzięki czemu pomysłowi oszuści zgarną majątek – cały budżet spektaklu minus koszty premiery. Najbardziej odpowiednim do zrealizowania, bo najgorszym ze wszystkich scenariuszy okazuje się „Wiosna Hitlera” pióra faszysty czystej krwi – Franza Liebkinda. Duet Białystok i Bloom robi więc wszystko, aby wystawić właśnie to przedstawienie.
Takich kontrowersji, jakich spodziewano by się jeszcze parę lat temu po zaprezentowaniu „Producentów” w Polsce, czyli w kraju o bogatej wojennej historii, dziś musical raczej nie wzbudza. Za to żywe, dodajmy – pozytywne – emocje wśród publiczności owszem. Bo spektakl Michała Znanieckiego to komedia lekka, w której nie ma miejsca na wojenne resentymenta czy refleksje natury egzystencjalnej. To po prostu teatralny wytwór, z którego czerpać należy radość i energię.
Zrealizowany z wielkim rozmachem (o czym świadczy m.in. fakt zaangażowania zespołu wokalnego i orkiestry Teatru Rozrywki pod dyrekcją Jerzego Jarosika) muzyczny spektakl przykuwa bowiem uwagę widza nie tyle samym scenariuszem – który jest dość przewidywalny – ile artystycznym konceptem na sposób jego wystawienia. Słaba, chwilami przeciągana akcja uzupełniana momentami zbyt płytkim humorem zostaje raz po raz dowartościowana za sprawą niezwykle ciekawych kostiumów. Ogromnym atutem musicalu jest szczegółowo dopracowana scenografia, dzięki której uzyskano efekt spektakularnego show. Strona muzyczna spektaklu jest dobra, acz nie porywająca, czego można by się spodziewać przez angaż wspomnianego zespołu muzycznego i orkiestry Teatru Rozrywki. Wśród licznych partii wokalnych zdarzają się takie, w których trudno zrozumieć poszczególne słowa, co należy raczej zrzucić na karb nieodpowiedniego nagłośnienia, nie zaś na kłopoty artykulacyjne profesjonalnych aktorów.
„Producenci” to swoisty metaspektakl: na oczach widzów staje się musical opowiadający o kulisach tworzenia innego przedstawienia. Zwariowana opowieść jest ostrą satyrą na show-business, pełną ironii, przejaskrawień i absurdu, a tym samym wciągającą, intrygującą i całkiem zabawną. Realizatorzy bawią się konwencjami, nawet samym czasem wystawienia sztuki – podczas antraktu Szwedka Ulla Swanson (w tej roli wyjątkowa Barbara Ducka) zabiera się przecież za odmalowanie gabinetu Maxa, o czym naturalnie informuje zaraz po drugim odsłonięciu kurtyny. Zabieg ten jest oczkiem puszczonym w stronę widza wprost z czasu „stawania się” sztuki na scenie i jest charakterystyczną cechą twórczości Brooksa. Ale elementem dodatkowym, stworzonym specjalnie dla śląskiej publiczności, pozostaje pomysł wykorzystania gwary śląskiej. To nią właśnie posługują się policjanci, co zostaje zresztą w zabawny sposób skomentowane przez głównego bohatera. Realizatorzy musieli liczyć się z możliwością ambiwalentnego przyjęcia tego chwytu i z tego względu trzeba jednak docenić ich odwagę, nawet jeśli gwara śląska nie pasuje w żaden sposób do całości, wydaje się być zbyt sztuczna i jakby na siłę wkomponowana w obyczajową obcość dzieła. Całkiem prawdopodobne jednak, że została tu zapełniona potencjalna przestrzeń słowna, w której można zmieścić odpowiedni dla miejsca wystawiania sztuki dialekt, a to już by wskazywało na całkiem ciekawy pomysł samego scenarzysty.
„Wiosna Hitlera” przebudzi się znów we wrześniu, a tym samym „Producenci” zgarną sporą gotówkę z każdego sprzedanego biletu. Bo chętnych do zajrzenia za kulisy największej klapy na Broadway’u z pewnością nie zabraknie.