Klasyczna klasyka

"Księżna d\'Amalfi " - reż: Jacek Głomb - Teatr Studio w Warszawie

Bardzo rzadko można znaleźć w repertuarze polskich teatrów dramat elżbietański, nie będący kolejnym wystawieniem szekspirowskich klasyków. Dlatego afisz anonsujący premierę "Księżnej d\'Amalfi" Johna Webstera w reżyserii Jacka Głomba wydał mi się nadzwyczaj interesujący. Głomb jest znany dzięki swoim inscenizacjom w legnickim Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej. Dał się poznać jako artysta bezkompromisowy, wciąż poszukujący nowych koncepcji scenicznych. Słowem, idealny kandydat do wystawiania klasyki

Opis spektaklu w materiałach prasowych jak zwykle wydawał się zachęcający. Jacek Głomb postanowił zmierzyć się z mało znanym tekstem mało znanego u nas1 autora. Obiecywał, że z klasycznego dramatu elżbietańskiego stworzy na scenie spektakl o sile współczesnego thrillera. Niestety, pomimo widocznych w każdej scenie starań, nie udało mu się to.

Dramat Webstera opowiada historię księżnej, której wysoko postawiony mąż niedawno zmarł. Tytułowa postać jest młoda, łaknie kolejnego związku, ponieważ panicznie boi się samotności. Jej wysoko postawieni bracia nie godzą się na powtórne małżeństwo, co oczywiście kończy się tragedią. Nie wymagam od takiego tekstu bycia artystyczną awangardą, która poruszy mnie do głębi orginalnością swojego przesłania. Tym cięższe zadanie ciąży na barkach reżysera, który aby stworzyć coś oryginalnego, musi zostawić na spektaklu bardzo silny, autorski ślad. Jacek Głomb "Księżną d\'Amalfi" wystawił, ale nie można powiedzieć, by było to w jakikolwiek sposób odkrywcze.

Nie można odmówić Głombowi oraz jego zespołowi zdolności i determinacji przy przygotowywaniu tej sztuki, ale efekt był mizerny, co tylko pogłębiało frustrację narastającą z każdą minutą oglądania tego spektaklu. Gdyby poddać drobiazgowej analizie każdy pojedynczy element przedstawienia, to trudno byłoby coś zdecydowanie skrytykować, ale jako całość stanowi on jedynie nieprzekonujący zbiór ciekawych scen.

Pretensji nie można mieć tylko do Pawła Wolaka w roli brata Księżnej - Ferdynanda. Stworzył on znakomitą, wielowątkową kreację, która była chyba najjaśniejszym punktem całego spektaklu. Portret mężczyzny rozdartego pomiędzy pociągiem seksualnym, żądzą władzy i krępującymi jego brutalną naturę konwenansami, jest wiarygodny i emocjonalnie poruszający. Zawsze gdy pojawiał się Wolak, cała scena należała do jego postaci, która w odróżnieniu od innych faktycznie posiadała w sobie przekonujący, tragiczny rys. Teoretycznie, zderzenie dwóch przeciwstawnych światów - namiętności i wyrachowania - jest osią całego spektaklu. Niestety, poza Wolakiem, nikt tego nie dostrzega. Cała obsada brnie w mechaniczne odtwarzanie swojej roli, nie starając się zrobić czegokolwiek poza recytacją tekstu.

Żal ciekawej muzyki na żywo (zespół Kormorany) oraz dobrze zaprojektowanej scenografii, ponieważ każdy interesujący element spektaklu ginie w braku jakiejkolwiek spójnej koncepcji reżyserskiej. Zamiast emocjonującego, poruszającego i obiecywanego thrillera, mamy do czynienia z inscenizacją, z której nic nie wynika. Trudno doszukać się jakiejkolwiek wartości dodanej w stosunku do literackiego pierwowzoru, który sam w sobie również nie jest jakimś ponadczasowym arcydziełem. Reżyser nie pozostawia na dramacie Webstera żadnego śladu, nie próbuje nic przekazać, tak jakby nawet nie próbował wyjść poza sztywne ramy tekstu. Stara się oddziałowywać na widza poprzez sugestywne sceny, ale sama gra na emocjach nie wystarcza jako pomysł na całe przedstawienie.

Nie sposób jednak odmówić Głombowi umiejętności konstruowania pięknych scen. Wszystkie rozmowy Ferdynanda z Księżną to teatralne perełki, których nie powstydziłby się Warlikowski, a sceny erotyczne należą do najbardziej wysublimowanych jakie miałem okazję zobaczyć w teatrze. W konstruowaniu sytuacji scenicznych Głomb jest prawdziwym mistrzem. Szkoda tylko, że tym razem zabrakło mu sił (czasu?) na podobne dopracowanie tego, co w teatrze najważniejsze - treści.

Konrad Adamowicz
ksiazeizebrak.pl
19 listopada 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia