Klasztorne Show

"Siostrunie" - reż. Jan Szurmiej - Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie

Nie ma najmniejszej potrzeby tworzenia w Rzeszowie teatru muzycznego, Takie onegdaj zakusy mieli "wielkorządcy" włodarze Podkarpacia i tzw. stolicy innowacji. Cudze chwalicie, swego nie znacie chciałoby się powiedzieć po obejrzeniu najnowszej premiery Teatru im. W. Siemaszkowej. Tym razem zaserwowano danie lekkie, smacznie przyrządzone. Nie boję się napisać, w iście broadwayowskim, stylu. To nie żart proszę Państwa tym razem. Naprawdę jest się czym pochwalić.

"Siostrunie" Dana Goggina, amerykańskiego dramaturga i kompozytora, w nieprzetłumaczalnym do końca oryginalnym tytule " Nunssense" jest tego najlepszym dowodem. Nun to po angielsku zakonnica, znaczenie nonsensu dla wszystkich jest zrozumiałe. Gdy połączyć to w całość jedną, a dokonał tego mistrzowsko Jan Szurmiej, reżyser i choreograf, to mamy to co mamy. Mamy kawał dobrego musicalu, na którym publika świetnie się bawi i współgra z aktorami, aktorkami głównie, bo urocze tytułowe postaci ( świetnie napisane, charakterystyczne role, świetnie zagrane i wyśpiewane i wytańczone!) to sprawiają swą muzykalnością, głosami i zwinnością. Libretto, jak to libretto w przypadkach takich nie jest zbyt skomplikowane. Nie zdradzam, musicie Państwo sami obejrzeć. Natomiast aktorstwo i głosy naszych bohaterek w habitach momentami powalające w pozytywnym tego słowa znaczeniu. (momentami naprawdę C wysokie w pasiszu " czarodziejskiego mozartowskiego fletu")Wszystkim wykonawczyniom duże brawa się należą. Nie ma nudy, dłużyzn, a nasze siostrzyczki zakonne z których każda w dziełku tym pastiszowym (elementy opery, wodewilu, bluesa, country, gospels) są po prostu rewelacyjne!!! Z przymrużeniem oka patrzy mądry widz na dowcipy serwowane ze sceny, które często nacechowane są czarnym humorem, a nawet pewną przaśnością. Nie ma jednak w nich niestrawnych fragmentów, antyklerykalizmu i obrazoburczości.

- Z czego się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie, jakoś tak mi się ten cytat gogolowski tutaj nadał. Spektakl o treściach głęboko ludzkich. Oczywiście, jak to bywa w teatrze tego typu postaci trochę skarykaturowano. Nie będę piał nad każda rolą i rozwodził się, choć znając temat wiem, że aktorzy to uwielbiają, szczególnie gdy leje się miód na ich serduszka. Ogólnie zatem. Jesteście wszystkie świetne panie, znaczy zakonnice! Duże brawa! Osobiście, chętnie bym w takim zakonie poprzebywał. Świetne opracowanie muzyczne Jarosłwa Babuli, urocze kostiumy Marty Hubki, umowna nie przeszkadzająca scenografia Wojciecha Jankowiaka i wreszcie niebanalna polska wersja libretta, autorstwa panów Janusza Delfa i Andrzeja Ozgi sprawiają, że to rzeszowskie, broadwayowskie show klasztorne pozostawia nawet niedosyt. I o to chodzi w teatrze. Dobrym teatrze... Amen i kurtyna!

Jan Niemaszek
Super Nowości
1 kwietnia 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...