Klątwa zacofania

"Klątwa", Narodowy Stary Teatr w Krakowie

Wiejski krajobraz: podwórko, sznur z bielizną, ławka i jarmarczny dźwięk akordeonu... i dokonujący się wśród sielskiego krajobrazu lincz. Kolorowy collage na naszych oczach układa się w studium bezlitosnej mentalności zacofanej wsi, w której ostracyzm i okrucieństwo nie są niczym niezwykłym.

„Klątwa” Wyspiańskiego w reżyserii Barbary Wysockiej to szeroko zakrojony projekt - collage, w którym gra aktorów jest tylko jednym z elementów. Wycinki z gazet, wyświetlane fragmenty innych tekstów, zdjęcia współczesnego Gręboszowa (wsi, w której Wyspiański umieścił akcję „Klątwy”), niezasłonięte okno sceny w Muzeum wychodzące na Plac Szczepański – wszystko to składa się na całość bardzo silnie nawiązującą do współczesności. Grający na akordeonie Chłopak (Grzegorz Grabowski), rozdrażniony Sołtys (Juliusz Chrząstowski), odziany w dres Pustelnik spod budki z piwem (świetny Roman Gancarczyk), prowadzący niezbyt świątobliwe życie Ksiądz (Marcin Kalisz) i Dziewczyna w niechcianej, przedmałżeńskiej ciąży (Justyna Kowalska) to galeria swojskich postaci, dobrze nam znanych z krajobrazu polskiej wsi.

Luźna konwencja spektaklu-opowiadania wytwarza dystans w stosunku do opisywanych wydarzeń, obejmujący również widownię. Przechodnie za oknem wtapiają się w tło, kiedy Młoda (Katarzyna Krzanowska) opowiada nam o życiu w konkubinacie z Księdzem, dwójce swoich dzieci, wytykaniu jej we wsi palcami i wreszcie o swojej i dzieci okrutnej śmierci, stojąc na szczeblach drabiny-stosu. Krążące wokół Młodej postacie, natrętne kilka wciąż tych samych taktów akordeonowej muzyki i zamykające się szpony klątwy niemiłosiernego, starotestamentowego Boga zagęszczają atmosferę, zacieśniając otaczający Młodą łańcuch prowadzący do jej zagłady. Zacofane, mściwe i duszące się we własnym sosie wiejskie społeczeństwo potrzebuje kozła ofiarnego. Wszechobecny fatalizm i zabobonna, ciemna religijność na naszych oczach posyłają Młodą na stos, a mimo to emocje w spektaklu są kompletnie wytłumione, nieobecne, tak jakby opowiadana historia w nikim nie budziła sprzeciwu. Nieuchronne następstwo kary po orzeczonej przez rozwścieczoną tłuszczę winie jest zupełnie oczywiste; to fakt bezdyskusyjny. 

Tekst dramatu Wyspiańskiego stanowił dla reżyserki „Klątwy” jedynie punkt wyjścia do rozważań o tolerancji, okrucieństwie, roli Kościoła i religii, zacofaniu panującym na wsi. W realizacji Barbary Wysockiej dramat został uzupełniony o silnie aluzyjny materiał dodatkowy: zdjęcia, wycinki z brukowych gazet opowiadające historie o przemocy i wplecione między wersy komentarze dotyczące współczesnych nam historii o niechcianych ciążach czy pedofilii księży. Wszystkie te elementy przez większość spektaklu współgrają ze sobą i nie przeszkadzają sobie nawzajem mimo symultaniczności. Chwilami można jednak odnieść wrażenie, że jest tego wszystkiego o jedną nutę za dużo i gra owej „wiejskiej orkiestry” zmienia się w nieprzyjemną kakofonię. Mimo to „Klątwa” jest niewątpliwie propozycją ciekawą i aktualną, interesująco skontrastowaną z „Sędziami” Marii Spiss.

Aleksandra Kamińska
Dziennik Teatralny Kraków
21 lutego 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia