Klimat Kafkowskiego "Procesu"
"Kat" - DoTheatre - 13. Międzynarodowe Spotkania Teatrów Tańca"Hangman" to przedstawienie, które mnie oczarowało. Czwórka tancerzy (Evgeny Kozlov, Julia Tokareva, Alexander Bondarev, Irina Kozlova) przekazuje mądrą treść, ubierając ją w piękną i zabawną formę. I o owej formie słów kilka... Świetnym pomysłem jest wykorzystanie w scenografii gazet - nawet podczas dłuższych partii tańca, opartych na podobnej zasadzie, nie zdarzają się fragmenty nudne - cały czas coś się dzieje, dzięki szelestowi i "przyczepności" tych gazet.
Według mnie, najpiękniejszym momentem był taniec ze „świecącymi’ książkami. Warto zwrócić uwagę na światło w całym przedstawieniu (dzieło Alexandra Bondareva) - niby zabawa, szturchanie lampy ot tak, a jednak mistrzostwo i cudowne wyczucie czasowe. Idealnie zgrani tancerze, czy to tańczący parami, czy całą czwórką, nie plączą się bezsensownie, każdy ich krok jest istotny i wnosi coś nowego. Przez 70 minut spektaklu nie było momentu, w którym moja uwaga odbiegłaby, przynajmniej na chwilkę, od sceny.
„Kat” zawiera w sobie kilka pomysłowych „smaczków”, moim ulubionym jest scena w restauracji - jedzenie spaghetti (kojarzy mi się z podobnym motywem w „Milczeniu owiec” Jonathana Demme’a). Cały spektakl oparty jest na motywie theatrum mundi - widać to idealnie, kiedy dwie tancerki są wymiennie: marionetkami lub lalkarzami. Pociągają za sznurki, by zaraz potem tańczyć jak im zagrają. Przesypywanie piasku w ostatniej części to metafora przemijalności życia ludzkiego – piasek sypie się niczym w klepsydrze, a czas ucieka.
Zachwycając się formą i rozwiązaniami technicznymi (odpowiedzialna za to jest Tanya Williams – brawa!) całkowicie zapominam o idei „Hangmana”, a przecież ona jest najistotniejsza - spektakl opowiada o świecie katów i ofiar, sędziów, egzekutorów i marionetek w ręku silniejszych. Głuchy, Ślepy i Niemy, przez zamianę ról i przeistoczenia w inne postaci, prowadzą opowieść o zbrodni, ukaraniu winnego i wykonaniu egzekucji. Obserwujemy teatr absurdu, z groteską i czarnym humorem, ale nie brak w nim też poetyckości.
Artystów z DoTheatre zainspirowały dzieła Daniela Charmsa, rosyjskiego twórcy poezji i prozy absurdu. Osobiście czuję w „Kacie” klimat Kafkowskiego „Procesu”.
Kostiumy są ciekawe, oparte na stroju Charliego Chaplina - biała koszula, frak i melonik. W trakcie zmieniają się, w zależności od potrzeby sceny, ale baza nasuwająca skojarzenie z Chaplinem zostaje. Przeplatanie form teatralnych i tanecznych w połączeniu ze świetną muzyką tworzy spektakl, który na długo pozostaje w pamięci. Moim zdaniem, artystom z DoTheatre należą się owacje na stojąco. Chętnie obejrzałabym spektakl znowu i znowu…