Kłopot z Witkacym

"Bezimienne dzieło" - reż. Jan Englert - Teatr Narodowy

Inscenizacja "Bezimiennego dzieła" w Narodowym zaczyna się intrygującą sceną Jerzego Radziwiłowicza (Pułkownik Manfred hr. Giers) z grabarzami.

Ten zakomponowany sugestywnie w przestrzeni obraz jest ekspozycyjnie wyraźny (bardzo dobra scenografia Andrzeja Witkowskiego), czysty sytuacyjnie i bezbłędny intonacyjnie. Informacje o stronnictwie mieduwalszczyków dochodzą na widownię w jednolitym rytmie, są zwarte, wyraziste i wymowne. Niestety, po tym interesującym prologu nie wszystko już jest tak oczywiste i klarowne, choć przedstawienie ogląda się z przyjemnością, bo jest pięknie zakomponowane, inkrustowane do tego zaskakującym i niepojącym światłem (Jacqueline Sobiszewski). Mało zajmująca wydaje się długa scena Róży - awangardowej kompozytorki i Plazmonika. Zarówno Patrycja Soliman jak i Marcin Hycnar nie potrafią odciąć się od swoich ról, które wciąż pozostają w ich repertuarze na narodowej scenie. Trafniej są rozwiązywane sceny zbiorowe, gdzie reżyserowi udaje się momentami znaleźć odpowiednie tempo i celną akcentację. Wtedy zdają się wybrzmiewać choć na chwilę aluzje do twórczości Przybyszewskiego czy "Borysa Godunowa". Największy problem jest z samym Witkacym, który gdzieś gubi się w estetyce tego spektaklu. Nie udało się znaleźć klucza i ekwiwalentów scenicznych do wszystkich tkwiących w tekście stylizacji, parodii, karykatur i formalno-pastiszowych zniekształceń. W konsekwencji wiele sytuacji gubi gdzieś swoje drugie dno, stając się uproszczoną ekspozycją świata przedstawianego. Należałoby jeszcze zwrócić uwagę na satysfakcjonujące widownię role Grzegorza Małeckiego (Cynga), Mateusza Rusina (Józef Leon Girtak) i Dominiki Kluźniak (Klaudestyna de Montreuil), bowiem publiczność - pomimo wszystkich niedostatków, szczególnie interpretacyjnych - nagradza spektakl rzęsistymi oklaskami.

Wiesław Kowalski
Teatr dla Was
4 kwietnia 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia