Kłopoty ze służbą

"Pokojówki" - reż. Krzysztof Babicki - Teatr Miejski w Gdyni

Zawsze były problemy z dobrą służbą. W Polsce największe chyba ze służbą zdrowia i służbą ojczyźnie. Niepomny tych trudności Krzysztof Babicki na inaugurację nowego sezonu w prowadzonym przez siebie teatrze postanowił pokazać "Pokojówki" niegdysiejszego, mrocznego proroka Jeana Geneta. Napisane w 1946 roku, wydane w Polsce w "Dialogu" w 1959 roku stały się wydarzeniem, pojawił się nowy głos w dramaturgii światowej. Było to bardzo dawno temu i dziś Genet jest raczej poczciwym klasykiem. Szanowanym, zajmującym ważne miejsce w historii demonologii człowieczej, ale nie da się ukryć, że lekko już przyprószonym.

Kiedy pana nie ma, pokojówki harcują. Claire i Solange, pokojówki z rozbudzonym ego, po latach pogardy i poniżenia ze strony Państwa, postanawiają zakończyć tyranię i położyć kres niesprawiedliwości społecznej. Najpierw ich donosy osadzają Pana w areszcie. Potem, gdy Pan zostaje zwolniony, postanawiają zrealizować plan ostateczny, czyli uśmiercić panią. Powstają jednak komplikacje...

Krzysztof Babicki nie ukrywa swych poglądów na teatr. Jest wierny tekstowi, stawia na znanych autorów, nie udziwnia, nie przestawia, nie interpretuje. To teatr 1:1, nie ma w nim żadnego "fiku-miku", jak powiada były kierownik artystyczny Teatru Wybrzeże. Tak też jest z gdyńskimi "Pokojówkami". Wiernie w stosunku do Geneta i czasów historycznych, w których powstał tekst. Aktorzy grają w trudnej do zaakceptowania manierze obowiązującej kilkadziesiąt lat temu. Szczególnie rozczarowuje Dariusz Szymaniak (Solange), którego szarże wprowadzają sympatyków laureata Nagrody Teatralnej Marszałka Województwa Pomorskiego za rok 2002 w krępujące zakłopotanie. Szkoda, że nie chce wyjść poza bezpieczny stereotyp Beata Buczek -Żarnecka (Pani). Wprowadzenie postaci Jeana Geneta (Andrzej Redosz) jest zupełnie nieuzasadnione artystycznie i obawiam się, że geneza tego pomysłu nie pochodzi z Parnasu. Najlepszy w kwartecie jest Szymon Sędrowski, którego Claire momentami zaprasza na wyprawę do mroków ludzkiego szaleństwa, ale ostatecznie aktor nie znajduje wspólników do przeprawy. Moje ograniczone kompetencje kulturalne nie pozwoliły mi na znalezienia związku z wybraną do prezentacji muzyką (dwa numery Nirvany unplugged).

Gdyńskie "Pokojówki" to spektakl straconych szans. Reżyser nie odbił się od klasycznego tekstu i nie nadpisał niczego nowego, a przecież możliwości, jakie daje ta jednoaktówka, są ogromne. Czarna komedia, thriller erotyczny lub genderowy, miejsce na przekroczeniowe kreacje albo po prostu kreacje i wiele innych - nic z tego nie zobaczyliśmy w foyer Teatru Miejskiego. Wiem, że teatr w całości utrzymywany przez miasto jest w tragicznej sytuacji, że miały być "Biesy" i że trzeba grać coś nowego, by nie stracić publiczności, ale "Pokojówki" nie poprawią statusu sceny. Początek trzeciego sezonu jest falstartem.

Piotr Wyszomirski
Gazeta Świętojańska
10 października 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia